"Historia ma wzruszać". Kulisy pracy w portalu Siepomaga
Za sukcesem zbiórek, oprócz dobrej historii stoją też zdjęcia. To one potrafią przyciągnąć uwagę odwiedzających portal, zwłaszcza tych, którym brak czasu albo ochoty na czytanie opowieści. Zdjęcie cierpiącego dziecka bardzo ułatwia sytuację, bo porusza. – Ludzie nie muszą znać nawet szczegółów historii, klikają i wpłacają - mówi nam pracownik portalu Siepomaga.
06.11.2017 | aktual.: 06.11.2017 19:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zdarzało się, że telefon dzwonił w środku nocy. Zwłaszcza wtedy, gdy akcje były pilne i liczył się czas. - To jest po prostu praca, z której się nie wychodzi, nasi podopieczni dzwonią do nas po godzinach, piszą do nas maile w weekendy, na które odpisujemy od razu – mówi nam Bartek Zmyślony, pracownik portalu Siepomaga, autor tekstów kampanii na stronie. – Rodzina to rozumie, bo są rzeczy ważne i ważniejsze. Niepozmywane naczynia mogą poczekać, ludzkie życie już nie – dodaje.
Bartek z wykształcenia jest politologiem. Pracował jako logistyk, handlowiec, ale w tych zajęciach brakowało mu dwóch rzeczy potrzebnych do osiągnięcia zawodowego szczęścia. Pisania, które kochał i możliwości pomagania innym. – Zawsze mnie to poruszało, być może ze względu na doświadczenia we własnej rodzinie – opowiada, choć w szczegóły prywatnej historii nie chce wchodzić. – Każda rodzina ma doświadczenie choroby, a własne przeżycia bardzo uczą empatii. To pozwala lepiej zrozumieć drugiego, cierpiącego człowieka – stwierdza.
Traumatyczne doświadczenia nie są jednak warunkiem do podjęcia pracy w portalu Siepomaga. Piszą dla niego poloniści, specjaliści od PR i psychologowie. – To co ich łączy to zamiłowanie do pisania, opowiadania cudzych historii, często bardzo smutnych, a bywa, że i mało ciekawych na pierwszy rzut oka – tłumaczy Zmyślony. Zadaniem osób piszących w Siepomaga jest opowiedzenie cudzych historii tak, żeby poruszyły czytelnikami, żeby chcieli wpłacić pieniądze dla potrzebującego.
Patent na to jest zawsze jeden. Trzeba nawiązać bliską relację z potrzebującą rodziną. Dlatego niektóre apele pisane są nawet kila tygodni, bo nie każdy otwiera się od razu i nie każdy ma zdolność barwnego opowiadania o sobie. – Są tacy, którzy wstydzą się mówić, więc trzeba z nimi pobyć, żeby wydobyć szczegóły z życia, które ułożą się potem w osobistą, unikatową historię – wyjaśnia Bartek Zmyślony. – Kiedy zaczynałem pracę, myślałem, że to, co porusza czytelników najbardziej, to dramaty dzieci, ale po kilku latach wiem, że tak samo może przyciągnąć historia młodego chłopaka, któremu nagle przydarzyło się nieszczęście i starszej pani. Historia musi wzruszać – uzupełnia.
Bartek Zmyślony sam niejednokrotnie wzruszał się opisywanymi przez siebie historiami. – Po 2-godzinnej rozmowie z człowiekiem chcę mu pomóc już nie tylko jako pracownik portalu zajmującego się pomaganiem, ale osobiście jako Bartek, bo czuję z tymi ludźmi związek - wyznaje.- Nigdy nie zapomnę Weroniki. Gdy zaczynaliśmy zbiórkę pieniędzy na jej operację była jeszcze w brzuchu mamy. Teraz ma zaledwie rok, a już przeszła dwie poważne operacje serca. Jestem zaprzyjaźniony z jej rodziną na Facebooku i podglądam jak sobie radzi, jak walczy. Czuję się współautorem tego sukcesu – chwali się.
Za sukcesem zbiórek, oprócz dobrej historii stoją też zdjęcia. To one potrafią przyciągnąć uwagę odwiedzających portal, zwłaszcza tych, którym brak czasu albo ochoty na czytanie opowieści. Zdjęcie cierpiącego dziecka bardzo ułatwia sytuację, bo porusza. – Ludzie nie muszą znać nawet szczegółów historii, klikają i wpłacają. Innym razem, historia zwykłego faceta, który po wypadku stracił wszystko, wystarcza, żeby napisać fajną historię, w tym sensie, że ludzki dramat stworzyło samo życie – opowiada. – Ale nie uruchomię zbiórki, jeśli to co opowiadają mi ludzie zgłaszający się po pomoc nie zostanie zweryfikowane. W dobie internetu wystarczy czasem kilka godzin, żeby fałszywe dane wyszły na jaw. Nie opisałbym historii nastawionej wyłącznie na odzew, w którą nie wierzę osobiście, która mnie samego nie porusza. Ale to co najważniejsze w tej pracy, to samo pomaganie innym. Nie ma nic przyjemniejszego - puentuje.