Hillary Clinton zapowiada poważne zmiany w relacjach z Izraelem i Iranem
• Clinton chciałaby zmienić politykę wobec Iranu i Izraela
• Jeśli zostanie prezydentem, będzie pracowała nad poprawą stosunków z Izraelem
• Cliton jest zaniepokojona niektórymi aspektami umowy nuklearnej z Iranem
• Chciałaby budować wzajemne zaufanie i odejść od publicznych sporów, jakimi charakteryzowała się prezydentura Obamy, na rzecz kreowania relacji z dala od medialnych reflektorów
Internetowy serwis dziennika "The Jerusalem Post", powołując się na opinie doradców z najbliższego otoczenia Hillary Clinton, przeanalizował przyszły kształt polityki USA wobec Izraela i Iranu. Wiele wskazuje na to, że jeśli kandydatka Demokratów wygra listopadowe wybory, jej Biały Dom będzie prowadził subtelną kontrrewolucję w relacjach z oboma krajami.
Clinton i Izrael
- Myślę, że prezydent Obama źle zaczął układanie relacji z Izraelczykami i sądzę, że Clinton nie będzie chciała tego powtórzyć - mówił w rozmowie z "The Jerusalem Post" Martin Indyk, dyrektor ds. spraw zagranicznych w think tanku Brookings Institution. Ekspert ma tu na myśli pierwsze lata prezydentury Baracka Obamy, gdy ten, składając wizytę w Egipicie w 2009 roku, otwarcie krytykował izraelską politykę wobec Palestyny. W czasie pierwszej podróży na Bliski Wschód Obama celowo nie pojechał do Izraela.
Zdaniem osób z otoczenia Clinton, jeśli zostanie ona prezydentem, będzie chciała odtworzyć warunki, w których Izrael ufa przywództwu USA, bo interesy obu państw są zbieżne. - Stworzenie sprzyjającego środowiska będzie jej pierwszym celem - mówiła w "JP" Laura Rosenberger, doradczyni Clinton ds. polityki zagranicznej.
- Mówiła, że chciałaby rozmawiać o różnicach za kulisami - tak podejście Clinton opisuje Wendy Sherman, jedna z jej głównych doradczyń. Osoby z otoczenia kandydatki mówią, że w ten sposób, szczególnie w pierwszym roku prezydentury, chciałby zyskać zaufanie w kręgach izraelskich elit, które zaprocentowałoby w kolejnych latach. Chodzi tu w szczególności o wypracowanie kompromisów ws. spornego żydowskiego osadnictwa. Jest ono postrzegane przez otoczenie Clinton jako czynnik, który niszczy możliwość wypracowania pokoju palestyńsko-izraelskiego. Miałby on polegać na utworzeniu dwóch oddzielnych państw.
- Izrael ma szanse, po ośmiu latach napięcia, na zwrot w stosunkach z Waszyngtonem. Ale jeśli jego podejście będzie takie, że skoro nie ma Obamy, to mamy więcej miejsca na forsowanie osadnictwa na terenach palestyńskich, to podkopie w ten sposób każdego, kto w Waszyngtonie chciałby zwrotu w stosunkach z Izraelem - tłumaczy na łamach "JP" David Makovsky, amerykański doradca rządowy w czasie negocjacji pokojowych Izraela i Palestyny w latach 2013-2014.
Clinton i Iran
Według doradców Clinton, na których powołuje się "JP", kandydatka Demokratów była umiarkowaną entuzjastką umowy nuklearnej z Iranem. Cieszył ją bezprecedensowy wgląd w struktury irańskiego programu atomowego. Został on zapewniony przez reżim kontroli, sankcjonowanych umową. Jednak z drugiej strony niepokój Clinton wzbudzał czasowy charakter porozumienia, co oznacza, że po upływie określonego czasu Iran będzie mógł wrócić do prac.
Z powodu tych wątpliwości, Clinton - za namową izraelskich doradców - delikatnie zdystansowała się od jednego ze sztandarowych projektów Obamy. - Rozsądni ludzie mogą się ze sobą nie zgadzać - mówiła, komentując warunki umowy. Choć, jako członek ostatecznie ją poparła, stworzyła także pewną rezerwę z myślą o kształtowaniu przyszłej polityki Białego Domu.
"Jerusalem Times" ocenia, że podejście Clinton do umowy z Iranem sprawiło, że kandydatka ma na starcie większy kredyt zaufania w Izraelu. Z kolei strona irańska liczy, że z czasem podejście Clinton zmięknie, szczególnie że z całą pewnością "odziedziczy" wielu doradców i dyplomatów, którzy wykuwali cały proces.
Z informacji doradców wynika, że Clinton z uwagą obserwuje także doniesienia o stanie zdrowia ajatollaha Chameneiego. 77-letni przywódca duchowy w Iranie ponoć nie czuje się najlepiej, a kandydatka Demokratów obawia się, że zmiana na tym stanowisku mogłaby oznaczać trudności w egzekwowaniu warunków porozumienia. - Będziemy musieli działać rok po roku, bo Iran ma swoją politykę, a my nie wiemy, co stanie się w 2017 roku - tłumaczyła na łamach "JP" Wendy Sherman, doradczyni Clinton.
Środowisko kandydatki Demokratów mówi też, że Clinton jest szczególnie krytyczna wobec czasowego charakteru umowy i nie wyobraża sobie, by Iran mógł bezkarnie powrócić do programu nuklearnego po 10 latach. Dlatego, jeśli Teheran nadal będzie testował pociski balistyczne, jako przyszła prezydent Clinton może zechcieć przywrócić sankcję, by pokazać Persom, w jaki sposób będzie wymuszała przestrzeganie umowy.