PolskaHel, magnes, sztuczna mgła? "Nie zostało nic"

Hel, magnes, sztuczna mgła? "Nie zostało nic"

W "białej księdze" nie zostało nic z tych rewelacji, którymi nas karmiono przez rok, nie ma ani helu, ani magnesu, ani sztucznej mgły - powiedział w programie "7. Dzień Tygodnia" na antenie Radia ZET Marek Siwiec, eurodeputowany SLD. Politycy zebrani w studiu komentowali zaprezentowaną w środę i czwartek "białą księgę" PiS w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Hel, magnes, sztuczna mgła? "Nie zostało nic"
Źródło zdjęć: © PAP | Bartłomiej Zborowski

03.07.2011 | aktual.: 03.07.2011 16:44

Zdaniem przewodniczącego klubu PSL Stanisława Żelichowskiego, sprawę katastrofy smoleńskiej powinni wyjaśniać eksperci, a nie politycy. - Uważam, że tego typu delikatną, trudną dla Polaków sprawę powinni wyjaśniać eksperci. To co się robi w komisji Millera, to jest eksperckie wyjaśnienie sprawy. Politycy zawsze podejmują decyzję polityczną, i "biała księga" jest tego przykładem - podkreślił.

Żelichowski uważa, że "biała księga" była pisana pod tezę, żeby wskazać wrogów, jako winnych tragedii. - Decyzja polityczna polega na tym, żeby jako winnych wskazać swoich wrogów i wskazano - Rosjan i szefów instytucji. Gdyby do tego uderzono się we własne piersi i zapytano, dlaczego samolot się opóźnił i nie miał szans szukać lotniska zapasowego, dlaczego kabina pilotów wyglądała jak dworzec w godzinach szczytu, i tak dalej, to było poza wszelkimi procedurami - powiedział.

- Ja nie twierdzę, że Rosjanie są niewinni, że instytucje nie mają czegoś na sumieniu, natomiast nie można tego przyjąć jako raportu całościowego, bo to jest w interesie polityki. Tak to jest, jak się do sprawy biorą politycy, a nie eksperci - stwierdził polityk ludowców.

Jurek: Tusk nie powinien wchodzić w grę z Rosjanami

Z kolei lider Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek przyznał, że dokument przygotowany przez PiS akcentuje sprawy już znane. - "Biała księga" Antoniego Macierewicza pokazuje rzeczy ogólnie znane, że rząd Donalda Tuska nie powinien wchodzić w wyborczą grę z Rosjanami na temat uroczystości katyńskich. Nie powinno być tak, że premier chce pokazać, że ma lepsze stosunki z państwem zagranicznym niż prezydent. To była okoliczność, nie przyczyna, ale okoliczności są ważne - zaznaczył były marszałek sejmu.

- Jeżeli ja dobrze rozumiem, Antoni Macierewicz twierdzi, że samolot nie rozpadł się 15 metrów nad ziemią, tylko że urządzenia elektroniczne przestały działać. Ta teza pochodzi z raportu MAK. Ja mam nadzieję, że ta sprawa zostanie potraktowana z powagą, a nie z uśmiechem - powiedział Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczypospolitej - dodał Jurek.

"Eksperci nie zostawili suchej nitki"

Wypowiedź Jurka wywołała uśmiech na twarzy obecnego w studiu doradcy prezydenta, prof. Tomasz Nałęcza. - Uśmiecham się, oczywiście, bo dziwi mnie ten poważny stosunek poważnego człowieka, jakim jest pan marszałek Jurek, do niepoważnego tekstu. Jeśli w takim tekście, napisanym przez pana Macierewicza, a żyrowanym przez Jarosława Kaczyńskiego, że organizatorem wyjazdu pana prezydenta była kancelaria premiera, przecieram oczy ze zdumienia i mam wrażenie, że rozmawiamy o elementarnych faktach. Od 2004 r., kiedy podpisano porozumienie czterech kancelarii, każda kancelaria organizuje wyjazd swojego szefa. Trochę inaczej było w latach 90., rzeczywiście wtedy kancelaria premiera uczestniczyła w nieco większym stopniu - przypomniał prof. Nałęcz.

Jak podkreślił, eksperci od lotnictwa nie zostawili na dokumencie PiS suchej nitki. - Jeżeli my słyszymy, że tam działał jakiś super agent, skierowany tam przez Tuska, po czym Paweł Kowal mówi, że to Anna Fotyga go tam posłała. Jeżeli my słyszymy, że obezwładniono samolot 15 metrów nad ziemią, gdzie wraca koncepcja wielkiego magnesu, który ściągnął samolot, a wystarczy popatrzeć na godzinę, bo to jest moment rozbicia się samolotu. Wszyscy eksperci od lotnictwa nie zostawili suchej nitki na tym raporcie. Dla mnie znamienne było, że PiS nie podało żadnego nazwiska eksperta. W 38-milionowej Polsce nie pojawił się żaden poważny człowiek, który by te bzdury firmował swoim nazwiskiem - zauważył doradca prezydenta.

Elżbieta Jakubiak zaznaczyła, że z niecierpliwością czeka tylko na raport komisji Jerzego Millera. - Nie chcę już słuchać żadnego eksperta, chcę raportu Millera - powiedziała. - Donald Tusk i Jarosław Kaczyński żyją w pewnej symbiozie, obaj się czują fantastycznie, używając tej katastrofy do celów politycznych. To jest nie do zniesienia. (...) Biorąc pod uwagę to, co się dzieje pomiędzy tymi dwoma obozami, o tej symbiozie opartej o tę pożywkę, jaką jest katastrofa smoleńska. Jest obrzydliwe, że obie partie wykorzystują to do prowadzenia do kampanii wyborczej - powiedziała posłanka PJN.

"Czarna dziura, a nie biała księga"

Tymczasem eurodeputowany Marek Siwiec z SLD mówił o dwóch światach - "bełkocie Macierewicza" i świecie komisji, która zaczęła mówić zrozumiałym dla zwykłych ludzi językiem. - W "białej księdze" nie zostało nic z tych rewelacji, którymi nas karmiono przez rok, nie zostało nic - ani helu nie ma, ani magnesu nie ma, ani sztucznej mgły nie ma. Mam wrażenie, że akurat w tym tygodniu, kiedy została zaprezentowana "biała księga", nie można oskarżyć rządu o to, że rozgrywa politykę wyborczą. Mieliśmy dwa światy - bełkot i zacietrzewienie Macierewicza, oraz świat komisji, która po czasie, z opóźnieniem, zaczęła mówić językiem, który ja rozumiem - zauważył Siwiec.

- Pretensję mamy ciągłą i nieskończoną, ciągle aktualną, że nie ma raportu, ale mamy wrażenie, że pracują nad tym kompetentni ludzie. (...) W przeddzień prezydencji pojechał do Brukseli prezes Kaczyński, po to żeby zrobić międzynarodową zadymę, zostało to zrobione nieumiejętnie, zlekceważone w Brukseli, więc potem przedstawiono w Polsce jakieś popłuczyny, to jest żenujące. Ja bym powiedział: Czarna dziura, a nie biała księga - powiedział polityk SLD.

Poseł PO Adam Szejnfeld uznał "białą księgę" za plan PiS na najbliższą kampanię wyborczą. - 29. i 30. czerwca, dla mnie to jest ujawnienie planu sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, jak będzie wyglądała kampania wyborcza w Polsce. Mieliśmy do czynienia z wyjściem związkowców na ulice, manifestacją o podniesienie płacy minimalnej, która pod rządzami PO wzrosła o 48%, a pod rządami PiS o 10%. Tu widać hipokryzję. Mieliśmy do czynienia z publikowaniem nibyraportu przez nibyzespół, to jest czysta kampania wyborcza - ocenił Szejnfeld.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (385)