Hatka złoży pozew przeciwko "Gazecie Wyborczej"
Witold Hatka (LPR) złoży pozew przeciwko "Gazecie Wyborczej". Zdaniem posła, artykuł sugerujący, że podatnicy płacą za jego mieszkanie, ponieważ urządził tam biuro poselskie, jest kłamstwem.
22.02.2005 | aktual.: 22.02.2005 15:13
Z dokumentów, jakie Hatka przedstawił wynika, że "Gazeta" napisała kłamstwo - powiedział lider LPR Roman Giertych. Z przyjemnością spotkamy się z posłem Hatką w sądzie - powiedział autor artykułu w "Gazecie", Marcin Kowalski.
Na początku lutego "Gazeta" napisała, że poseł Hatka "nie musi z własnej kieszeni płacić czynszu za prąd i wodę. Płacą podatnicy, bo Hatka urządził biuro poselskie we własnym M-3". "Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora mówi, że za owe 10 tys. parlamentarzysta musi opłacić najem lokali, w których ulokował biura, wodę, czynsz, prąd, telefon i pensje pracowników. Jeśli ma spryt Witolda Hatki, bydgoskiego posła LPR, może, wykorzystując te przepisy, mieszkać za darmo i jeszcze nieźle zarobić" - napisała "Gazeta".
Zgodnie z dokumentami przekazanymi Kancelarii Sejmu i z tym, co Hatka powiedział, poseł płaci sam za czynsz, prąd, wodę, gaz oraz CO w mieszkaniu, w którym jest także biuro. Natomiast z pieniędzy na biuro poselskie Hatka opłaca m.in. telefony stacjonarne i komórkowe oraz pracowników. Zapewnił też, że wszystkie wydatki na biuro poselskie dokumentuje i rozlicza fakturami.
23 listopada ub.r. Hatka poinformował Kancelarię Sejmu, że przenosi biuro do swojego mieszkania na ul. Traugutta w Bydgoszczy. Poseł przeniósł biuro, bo od początku kadencji - o czym informował prokuraturę i policję - miał 7 włamań do biura. Zabierano mu dokumenty, niszczono komputery - powiedział Giertych. Po ósmej próbie, kiedy wyrwano jeden zamek, ale ktoś spłoszył sprawców, Hatka postanowił, że przeniesie biuro do swego mieszkania - tłumaczył.
Hatka poinformował również, że w tym tygodniu urzędnicy Kancelarii przeprowadzą kontrolę w jego biurze poselskim. To rutynowa kontrola, którą przechodzi każdy poseł w trakcie kadencji - zaznaczył.
Giertych przyznał, że w Lidze nie ma praktyki umieszczania biura w mieszkaniu. Jednak ta sytuacja była wyjątkowa - zauważył Giertych.
Redaktor Kowalski podkreślił, że nie można udowodnić, z których pieniędzy poseł opłaca rachunki, a z których nie opłaca, bo oprócz 10 tys. na prowadzenie biura, poseł otrzymuje ok. 7,5 tys. uposażenia. Która złotówka należy do puli 7,5 tys., a która do puli 10 tys. to jest tylko kwestia optyki. Nie mam dowodów, by twierdzić, że poseł płaci za rachunki z 7,5 tys., a nie z 10 tys. zł - dodał. Domagamy się jasnego rozliczenia, na co wydaje owe 10 tys. - podkreślił.
Sprawą biura posła LPR w mieszkaniu zajmie się w przyszłym tygodniu sejmowa komisja etyki.
Giertych powiedział też, że doradzał Hatce, aby ten jak najszybciej otworzył biuro tuż obok redakcji "Gazety Wyborczej" w Bydgoszczy. Sam Hatka zapewnia, że już rozpuścił wici i szuka lokalu jak najbliżej siedziby bydgoskiej "Gazety". Będę informował, co to jest "Gazeta Wyborcza", ile zła daje społeczeństwu - dodał. Poseł podkreślił jednocześnie, że nie zamierza rezygnować z biura przy Traugutta. Będę miał dwa biura - powiedział.
Kowalski nie dziwi się złośliwościom Hatki. Rozumiem, że poseł ma awersje do "Gazety", bo to "Gazeta" w 2001 roku ujawniła niecne postępowanie posła i narażenie Wielkopolskiego Banku Rolniczego na straty w wysokości ponad 2,6 mln złotych - przypomniał.
W związku z artykułem o biurze w mieszkaniu zamieszczonym w "Gazecie" Hatka skierował także wniosek do sejmowej komisji etyki o ukaranie Tomasza Nałęcza. Nałęcz komentując tekst o Hatce powiedział "GW": Sytuacja jest dwuznaczna i sięgnęła absurdu. Poseł dostaje niemałą dietę, powinien płacić czynsz za swoje mieszkanie z własnych dochodów, a nie z pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie biura. Dobre obyczaje zostały złamane. Zdaniem posła LPR, Nałęcz nie miał podstaw ani prawa sugerować malwersacji pieniędzmi publicznymi.