Harris zadzwoniła do Trumpa. "Chciałam sprawdzić, czy ma się dobrze"
Wiceprezydent Kamala Harris zadzwoniła we wtorek do byłego prezydenta Donalda Trumpa. Kandydatka demokratów w wyborach prezydenckich stwierdziła, że zrobiła to, by sprawdzić, czy ma się dobrze. W poniedziałek z Trumpem rozmawiał prezydent Joe Biden.
Wiceprezydentka Harris zadzwoniła dziś po południu do byłego prezydenta Trumpa, aby porozmawiać z nim bezpośrednio i wyrazić wdzięczność, że jest bezpieczny. To była serdeczna i krótka rozmowa - przekazał dziennikarzom przedstawiciel Białego Domu.
Sama Harris pytana o to podczas wywiadu z przedstawicielami stowarzyszenia afroamerykańskich dziennikarzy w Filadelfii, powiedziała, że zadzwoniła, by sprawdzić, czy Trump ma się dobrze.
- Powiedziałam mu to, co mówiłam publicznie: że w naszym kraju nie ma miejsca na przemoc polityczną. Kandyduję w tych wyborach z wielu powodów, w tym, by walczyć o demokrację, a w demokracji nie ma miejsca na przemoc polityczną - stwierdziła.
Kandydatka demokratów powiedziała, że sama czuje się bezpieczna pod ochroną Secret Service, jednak dodała, że wielu zagrożonych przemocą ludzi nie ma takiej ochrony. Wskazała m.in. na haitańskich imigrantów w Ohio.
Przeprowadzono tam w ostatnich dniach ponad 30 ewakuacji - w tym szkół - ze względu na groźby. Miało to związek z szerzonymi przez Trumpa i kandydata na wiceprezydenta JD Vance'a pogłoskami o porywaniu i jedzeniu przez migrantów zwierząt domowych.
Wcześniej do Trumpa zadzwonił Biden
Do rozmowy konkurentów w nadchodzących wyborach prezydenckich doszło dzień po tym, jak do Trumpa zadzwonił prezydent Biden, który również miał odbyć z nim "serdeczną" rozmowę. Trump powiedział potem podczas dyskusji na żywo na portalu X, że Biden był "bardzo miły i zadzwonił, by upewnić się, że wszystko w porządku".
Były prezydent stwierdził jednocześnie, że potrzebuje więcej ludzi do ochrony swoich wieców.
- Mamy 50, 60 tys. ludzi przychodzących na wydarzenia. Inni ludzie tego nie mają. Ale (Biden) nie mógł być milszy - powiedział Trump.
Nieudana próba zamachu
Niedoszły zamachowiec został w niedzielę zatrzymany po tym, jak agenci Secret Service zauważyli go, gdy ukrywał się w krzakach pod ogrodzeniem klubu golfowego Trumpa z karabinem typu AK-47 z celownikiem optycznym. Według śledczych, mężczyzna był w odległości 300-500 m od byłego prezydenta i miał wymierzoną w niego lufę karabinu.
Ryan Routh, zatrzymany w związku z podejrzeniem o planowanie zamachu na Donalda Trumpa na Florydzie, usłyszał w poniedziałek w sądzie federalnym zarzut nielegalnego posiadania broni. Spodziewane są kolejne zarzuty.
Mężczyzna był w przeszłości kilkakrotnie skazany, m.in. za nielegalne posiadanie karabinu maszynowego, z którym w 2010 r. zabarykadował się w sklepie w czasie ucieczki przed policją w Karolinie Północnej.