Haracz dla budżetu
W ubiegłym roku posłowie zdecydowali, że
jeżeli policja chce być dofinansowywana przez samorządy, musi
zapłacić państwu 40-procentowy haracz. Lokalne władze nie życzą
sobie, by z ich pieniędzy łatano dziurę budżetową. Dlatego do tej
pory przekazały raptem 0,3 mln zł darowizn finansowych i ciągle
szukają sposobu na fiskusa - informuje "Gazeta Prawna".
Wrocław od kilku lat dofinansowuje Wojewódzką Komendę Policji - wyjaśnia Wojciech Adamski, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa w magistracie. W ubiegłym roku na zakup sprzętu przekazaliśmy 300 tys. zł. W tym roku planowaliśmy dać około 100 tys. zł, ale nie chcemy, by 40 tys. zł trafiło do pustej państwowej kasy. Dlatego sami kupiliśmy kamizelki odblaskowe, alkomaty, testy narkotykowe i użyczyliśmy je policji.
Z kolei gdańska policja w 2003 roku dostała od miasta 813 tys. zł. - W tym roku teoretycznie nie przekazaliśmy policji ani złotówki, choć na sprzęt wydaliśmy już 600 tys. zł. Tak jak we Wrocławiu, sami kupiliśmy sprzęt i wyremontowaliśmy komisariaty - wyjaśnia Błażej Słowikowski z biura informacji gdańskiego urzędu miasta. Nie możemy przekazać rzeczy na własność, ponieważ policja musiałaby zapłacić 40-proc. podatek - dodaje Marcin Garcarz z UM we Wrocławiu.
W ubiegłym roku finanse policji zostały przeniesione z części budżetowej wojewodów do części budżetu "sprawy wewnętrzne", a ta nie jest zwolniona z haraczu - czytamy w "Gazecie Prawnej". (PAP)