Hamida i Assef Salloom uciekli z Syrii przed wojną. Ułożyli sobie życie w Lublinie
- Najgorsze są stereotypy - mówi WP Assef Salloom, który razem z żoną Hamidą przyleciał do Polski z Syrii. Jak dodaje, ludzie dziwią się, że są tam samoloty, a wielbłądy nie mają swoich pokojów. Z dyskryminacją spotyka się jedynie w internecie.
2013 rok - wtedy Hamida i Assef Salloom przylecieli z opanowanej wojną Syrii do Polski. Najpierw pod Tomaszów Lubelski, gdzie mieszka dziadek Hamidy. Później przenieśli się do Lublina.
Hamida urodziła się w Lublinie. Kiedy miała trzy miesiące, trwał stan wojenny i jej rodzice postanowili uciec do Syrii. Tam, 24 lata temu poznała przyszłego męża. - Byliśmy sąsiadami. Połączyła nas muzyka. Ona gra na pianinie, ja na gitarze - mówi nam Assef. Para wzięła ślub 10 lat temu.
W Syrii urodził im się syn Adaś. Jak mówi nam jego ojciec, razem z żoną nie mieli wątpliwości, że dadzą mu polskie imię. Zanim uciekli do Polski, w Latakii mieli szkołę językową. Assef był studentem filologii angielskiej, a Hamida - ekonomii.
Drugie dziecko - Julka - urodziło się w Polsce. Hamida i Assef nie myślą o powrocie do Syrii, mimo że są tam ich matki. - Zarówno ja, jak i Hamida jesteśmy na ostatnim roku studiów doktoranckich, mamy dobrą pracę. Podjęliśmy dobrą decyzję - podkreśla Assef.
Kiedy pytamy go o język polski, reaguje śmiechem. - Masakra. Końcówki są trudne - mówi. I dodaje, że najlepszym jego nauczycielem był Adaś. - Mamy zespół w Lublinie, gramy koncerty. Mam styczność z językiem cały czas. Żona mówiła po polsku już wcześniej, bo jej mama posługiwała się tym językiem - zaznacza. Teściowa zapoznawała też Assefa z polską tradycją - pierogami, świętami.
Hamida i Assef mają też, jak mówią, trzecie dziecko. To Mały Kopernik - sala zabaw, gdzie dzieci uczą się gry na instrumentach i języka angielskiego. - Ne mamy długopisów i książek, rozmawiamy na przykład o chemii i fizyce - tłumaczy Assef. Skąd pomysł? Wcześniej był z synem w kilku podobnych miejscach, zrobił odpowiednie kursy. Podkreśla, że lubi swoją pracę, ale przyznaje, że są z niej "słabe pieniądze".
"Nie rozumiem, dlaczego nas obrażają"
Jak ocenia, nie ma dużych różnic między życiem w Syrii i w Polsce. Zdaniem Assafa w jego rodzinnym kraju "ludzie mają ciepły stosunek do innych, są otwarci". - Tutaj też, ale czasami na pierwszy rzut oka są chłodni - tłumaczy. Jednocześnie zaznacza, że Polacy są mili, a on i jego rodzina nie czują się dyskryminowani.
Wyjątkiem są komentarze internautów. - Siedzą tylko przed komputerem i piszą "terrorysta, muzułmanin, brudas, wracaj siebie" - mówi. Kiedy wygrał ogólnopolski konkurs na najlepszego doktoranta i powstał na ten temat artykuł, w sieci pojawiły się gratulacje. Ale nie tylko. Padły wyzwiska, których, jak mówi Assaf, nie rozumie. Zwraca uwagę, że nie każdy mieszkaniec Syrii jest owładnięty radykalizmem.
Nie oburza się, kiedy dzieci pytają go o to, dlaczego ma inny kolor skóry. - Odpowiadam im, że w Syrii jest więcej słońca, ale to i tak nie ma znaczenia - mówi.
Dla Assafa "najgorsze są stereotypy". - Prowadzę konferencje, gram koncerty i ludzie pytają mnie: "Jak się tu dostaliście samolotem? Macie tam samoloty? Samochody? Gdzie trzymacie wielbłądy, w pokojach?". - Nie wiem czasami, co mam odpowiedzieć. Szkoda, że Syria to dla wielu tylko pustynia i wielbłądy. Ja nie widziałem nigdy wielbłąda - podkreśla.
- Mieliśmy serce do Polski i mamy - podsumowuje Assaf.
Zobacz też:
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl