Hak na prezesa
Mirosław Sekuła, prezes Najwyższej Izby Kontroli, były wiceprezydent Zabrza, wysłał do premiera Leszka Millera pismo, w którym oskarża Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o prowadzenie przeciwko niemu nielegalnych działań. Prezes powiadomił także o sprawie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, marszałka Sejmu Marka Borowskiego i szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Barcikowskiego. Sekuła osobiście udał się też na spotkanie sejmowej Komisji Specjalnej ds. Służb Specjalnych i powiadomił o tym posłów. Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Gliwicach.
05.06.2003 14:22
Prezes Sekuła twierdzi, że służby specjalne prowadzą grę operacyjną, której celem jest skompromitowanie jego osoby. Jest bowiem jednym z nielicznych przedstawicieli prawicy, któremu Konstytucja gwarantuje pozostanie na fotelu - w tym przypadku szefa NIK-u - przez najbliższe cztery lata.
W maju tego roku w Zabrzu pojawił się funkcjonariusz ABW, który nakłaniał jednego ze świadków do złożenia zeznań, które mają obciążyć Sekułę. Świadek, Zbigniew S. (nazwisko znane redakcji), natychmiast powiadomił o tym zarówno samego prezesa NIK, jak Prokuraturę Okręgową w Gliwicach. Ta wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Rzecz dotyczy 1996 roku i okresu, gdy Sekuła był wiceprezydentem Zabrza. Wówczas to częstochowski przedsiębiorca Leszek Kulawik kupił od Narodowego Funduszu Inwestycyjnego Progress, za kwotę 750 tysięcy złotych, Hutę Zabrze. Zaraz po transakcji miejscowy samorząd darował nowemu właścicielowi zaległe podatki w wysokości 7,4 miliona złotych. Decyzję w tej sprawie osobiście podpisał Sekuła, który w tym czasie był pierwszym zastępcą ówczesnego prezydenta Romana Urbańczyka.
- Podejmując decyzję o umorzeniu podatku, nie miałem pojęcia, że huta została sprzedana - tłumaczy Sekuła. - Ale gdybym nawet wiedział, wątpię, abym zdecydował inaczej. Umarzaliśmy długi spółki akcyjnej, w której udziały miał Skarb Państwa i NFI, z pełną świadomością, że fundusz je sprzeda. Prezes Najwyższej Izby Kontroli twierdzi, że jego decyzja podyktowana była chęcią ratowania samej huty, jak i miejsc pracy.
Po prywatyzacji nowy właściciel huty sam spłacił część zadłużenia, ale jednocześnie z dużym zyskiem pozbył się części gruntów i zwolnił sporą część załogi. Wówczas obudziły się władze samorządowe i zaczęły protestować przeciwko takim praktykom. Wtedy jednak Mirosław Sekuła był już posłem Akcji Wyborczej Solidarność.
Sprawa wydawała się być już dawno zakończona. Jednak w maju tego roku Zbigniew S., dyrektor spółki powstałej na gruzach Huty Zabrze, zadzwonił do Sekuły i poinformował go, że wylegitymowany przez niego funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego usiłował wymusić na nim nieprawdziwe zeznania, które miały obciążyć prezesa NIK. - Byłem zastraszany - twierdzi Zbigniew S. - Grożono mi, że jeśli nie zacznę mówić, wtedy razem z właścicielem huty usiądę na ławie oskarżonych. Przede wszystkim pytano jednak o kontakty z Sekułą, jak i innymi członkami ówczesnego zarządu miasta.
- ABW w tej sprawie nie wywierała na nikogo żadnych nacisków - stwierdza Barcikowski. Rzecznik prasowy śląskiej delegatury ABW Michał Cichy przyznaje jednak, że w sprawie prywatyzacji Huty Zabrze prowadzone jest postępowanie przygotowawcze. - Jeśli nawet prowadzone były jakieś działania operacyjne, to na pewno nie ujawnimy ich szczegółów - mówi Cichy.
Witold Pustułka