Gwałciciel z Rimini po 30 dniach śledztwa przed sądem. Tego mogłaby się uczyć prokuratura
Co się dzieje, kiedy Zbigniew Ziobro zaczyna mieszać prokuratorom w papierach? W sprawie brutalnego gwałtu na 26-letniej kobiecie w Łodzi potrząsnął tamtejszą prokuraturą. Polecił odwołać prokuratora rejonowego, który nadzorował śledztwo. Polecił wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w stosunku do referenta, bezpośrednio zajmującego się sprawą. Kazał dołożyć więcej zarzutów podejrzanym.
Co tak naprawdę uzyskał? Między innymi to, że nieprędko zobaczymy w tej sprawie akt oskarżenia. Dociskany przez WP o konkretny termin zakończenia śledztwa, rzecznik prokuratury okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania deklaruje: "planujemy, że w ciągu kilku tygodni akt oskarżenia zostanie sformułowany".
To byłoby rekordem Polski w sprawności prokuratury, ponieważ podobne śledztwa trwają zazwyczaj około roku (przykład z Torunia). Jednak z kolejnych zdań wypowiedzi rzecznika wynika, że śledztwo może się przedłużyć. - Czekamy na dwie kluczowe opinie biegłych. Czy sprawcy byli poczytalni w chwili popełnienia czynu oraz opinię łączącą, że zadane ofierze rany bezpośrednio spowodowały jej śmierć. A także, że sprawcy działali właśnie w tym celu. To potencjalnie łączy się z bardziej surową karą - dodaje prokurator Kopania.
Sprawiedliwość w trzy miesiące
A teraz przykład z włoskiego Rimini. Jak potraktowano sprawców napaści i gwałtu na parze polskich turystów? Zaledwie po miesiącu od zatrzymania szef bandy zwyrodnialców Guerlin Butungu stanął już przed włoskim sądem (młodsi od niego członkowie bandy odpowiedzą przed sądem dla nieletnich). Sąd odroczył sprawę o dwa tygodnie, aby zapoznać się szczegółowo z przyznaniem się do winy oskarżonego. Jeśli uzna, że było ono wyczerpujące, wyda wyrok w przyspieszonym trybie.
Rozstrzygnie też, w jakim stopniu Butungu skorzysta z możliwości złagodzenia kary ze względu na przyznanie do winy. Tym samym sprawiedliwości może stać się zadość w niespełna trzy miesiące od zdarzenia. - To najlepsze rozwiązanie ponieważ sprawa wywołała poruszenie w całych Włoszech - oceniali komentatorzy we włoskich mediach.
Tymczasem w Polsce
Wróćmy do sprawy śmierci zgwałconej ofiary z Łodzi. Tradegia wydarzyła się pod koniec lipca. Po osobistej interwencji Prokuratura Generalnego śledztwo toczy się tak, jak on sobie tego życzył. Paradoksalnie efektem Ziobry jest jednak również strach prokuratorów przed poprowadzeniem sprawy inaczej, niż ogłosił na konferencji prasowej ich szef.
- Nie ma i nie będzie z mojej strony zgody i zrozumienia dla braku empatii po stronie prokuratorów i organów ścigania dla ofiar tak okrutnych przestępstw. Takich przestępstw, których sprawcy działają ze szczególnym okrucieństwem. Prokuratura musi być twarda i bezwzględna wobec katów, a wielkoduszna, wyrozumiała i empatyczna wobec ofiar. Tego oczekuję od prokuratorów - grzmiał na konferencji prasowej Zbigniew Ziobro.
- Strategia mnożenia zarzutów, by surowiej ukarać sprawców przedłuża postępowanie - mówi jedna z osób zajmujących się śledztwem. Wylicza, że pierwszym spowolnieniem śledztwa było skierowanie go do Prokuratury Okręgowej. Kolejne to ponowne przesłuchania podejrzanych i postawienie dodatkowych zarzutów - jakich się tylko da. Tak, jak chciał Ziobro, czyli dodatkowych zarzutów pozbawienia wolności i zadania ofierze śmiertelnych ciosów. Pod wszystkie zarzuty trzeba zgromadzić materiał zgodny z oczekiwaniami prokuratora generalnego. Czas leci.
Rozmówca WP zwraca uwagę, że w naszym systemie kary nie sumują się matematycznie na przykład: 15 lat za okrutny gwałt plus 3 za pozbawienie wolności ofiary. Sąd wymierza karę łączną, stosując tzw. zasadę absorpcji - kara najsurowsza pochłania kary łagodniejsze. W przypadku podobnie okrutnego gwałtu na młodej dziewczynie w Sokółce, sąd wymierzył trójce sprawców maksymalne wyroki, czyli 25, 15 i 12 lat. Tutaj przeczytacie wyrok nie było "taryfy ulgowej" dla przestępców, co wcześniej Ziobro wytykał prokuratorom z Łodzi i ogólnie sądom.
Prokurator Krzysztof Kopania pytany, czy śledztwo w Łodzi mogłoby toczyć się równie szybko jak w Rimini, odpowiada, że obie sprawy trudno mu porównywać. - Z tego co wiem, włoscy śledczy uzyskali przyznanie się do winy. W naszej sprawie podejrzani zaprzeczają, ofiara nie żyje. To wymaga większej pracy nad udokumentowaniem zarzutów - tłumaczy.
Podobnie pytanie skierowaliśmy do ministerstwa sprawiedliwości. Może zamiast zaostrzać kary dla gwałcicieli, "dobrą zmianę" w odczuciach opinii publicznej wywołałoby sprawne działanie, jak we Włoszech. Nieoczekiwanie okazało się nawet, że wiceminister Marcin Warchoł to ekspert od włoskiej procedury karnej, szykujący na ten temat habilitację. Nie udało nam się uzyskać stanowiska.