Grzegorz Wysocki: Czy prezydent Duda może patrzeć na pośladki, czyli smutna piosnka o Polsce D
Czy prezydent Duda może patrzeć na pośladki? Czy w głowach głów państwa w ogóle winny się pojawiać jakiekolwiek pupy? Czy rządzący krajem powinni znajdować się w miejscach, w których istnieje prawdopodobieństwo zaistnienia i ukazania się bladych, acz umięśnionych i krągłych, pośladków? A może odwrotnie – prezydent zasługuje na nasze współczucie, bo oto zamierzał tylko odebrać kawałeczek tortu i grzecznie się posilić, a objawienie się pupy i – w efekcie – wybuch PupaGate był czymś, czego za nic w świecie by się nie spodziewał?
23.11.2016 | aktual.: 24.11.2016 00:10
Wielu felietonistom i publicystom zarzuca się, że co rusz – nie mając przemyślanego tematu i żadnej oryginalnej tezy, o śladach argumentów czy wykonanego wcześniej researchu nie wspominając – piszą o tzw. „dupie Maryni”. Niespodziewanie jednak nadszedł ten wielki dzień, w którym pisanie o przysłowiowej tylnej części ciała przestało być przejawem komentatorskiej ignorancji, a zaczęło być newsem, a na pewno fotografią, dnia. Wszystko za sprawą pupy kultowej w tabloidowych kręgach piosenkarki Dody, pupy uświęconej obecnością (i wzrokiem) Prezydenta Rzeczypospolitej Polski, zwierzchnika Sił Zbrojnych i gwaranta ciągłości władzy państwowej, Andrzeja Dudy.
Przypomnijmy: rzecz miała miejsce na wtorkowej gali 25-lecia „Super Expressu”, na której obecny był również prezydent z żoną. Na bogaty program artystyczny imprezy złożyło się nie tylko przyznanie jubileuszowych statuetek najwybitniejszym przedstawicielom polskiej kultury (i tak, Super Artystą 25-lecia został sam Zenek Martyniuk z arcydzielnego disco-polowego zespołu Akcent, Super Aktorem – Cezary Pazura, a Super Osobowością – Ilona Łepkowska, królowa rodzimych telenowel i komedii romantycznych), ale także występ Dody z zespołem Virgin. Po jego zakończeniu, piosenkarka pokroiła tort, którego kawałek przypadł głowie państwa.
Reszta zapewne byłaby (i powinna być) milczeniem, a okrzyki o skandalu, żenadzie i obciachu nie byłyby tak głośne i wyraziste, gdyby Doda, w swoim najlepszym stylu, nie pojawiła się na scenie półnaga, w koronkowym stroju, który aż prosi się o zabawę w wysublimowane lingwistyczne dowcipy i błyskotliwą zabawę w ustawianie słów w szeregu (Doda – Duda – dupa). Mam nadzieję, że nie jest konieczne dodawanie cudzysłowów przy przymiotnikach "wysublimowane" i "błyskotliwe", choć pół Internetu - a zapewne też połowa Polaków w trybie offline - robi sobie tego rodzaju podśmiechujki od samego rana.
W efekcie mamy nie tylko rozpalone do czerwoności facebookowe i twitterowe ściany, wysyp memów oraz rytualną dyskusję podzielonych plemion, ale też uczone głosy zdegustowanych ekspertów, chociażby w dziedzinie protokołu dyplomatycznego i ceremoniału państwowego. Cała awantura powoli przeradza się w narodową debatę na temat pośladków celebrytki i uśmiechu zarumienionego prezydenta, co właściwie nie powinno już nikogo dziwić, skoro wcześniej pół kraju naparzało się chociażby w kwestii opon w prezydenckiej limuzynie, stanu zdrowia koni ze stadniny czy sędziowskiego składu Trybunału Konstytucyjnego, o istnieniu którego wcześniej mało kto miał w ogóle pojęcie, a jeśli tak to cokolwiek mgliste. O tak, PiS – mniej lub bardziej świadomie – podpisuje się pod lewicową tezą, że absolutnie wszystko jest polityczne.
Jak się rzekło, mówimy – oczywiście, z pełną powagą, jaka przysługuje prezydenckiemu urzędowi – o przysłowiowej dupie Maryni (tudzież: Doroty). Można więc w tym momencie złośliwie i podchwytliwie zapytać: czy prezydentowi Dudzie wolno patrzeć na pośladki? Czy w głowach głów państwa w ogóle winny się pojawiać jakiekolwiek pupy? Czy rządzący krajem powinni znajdować się w miejscach, w których istnieje prawdopodobieństwo zaistnienia i ukazania się bladych, acz umięśnionych i krągłych, pośladków?
Spodziewana odpowiedź brzmi: jasne, że nie, w żadnym wypadku, żadnych pośladków. Prezydent RP to Prezydent RP, a więc majestat, protokół, dyplomacja, powaga urzędu i wszystkie inne nudne słowa tego rodzaju, w związku z czym pupy piosenkarek (jak również kucharek, dziennikarek, nauczycielek, sekretarek czy Melanie Trump) powinny być ostatnią rzeczą kojarzoną z Prezydentami RP. Zdaniem eksperta od protokołu dyplomatycznego, służby winny znać szczegółowy program imprezy „Super Expressu” i tego rodzaju „niespodzianka” nie powinna mieć miejsca. Pośladki nie powinny się ukazać, a jeśli nawet, służby winny odpowiednio zareagować. W jaki sposób? Czy ochrona powinna natychmiast rzucić się na piosenkarkę i oddzielić szczelnym kordonem głowę państwa i cztery litery piosenkarki? A może prościej – prezydent powinien zamknąć oczy i zacząć krzyczeć: „Hańba! To jest hańba!”?
Cóż, stało się. Prezydent też człowiek, a do tego facet, i to jeszcze taki, co to – jak pamiętamy – lubi zamienić słówko czy wymienić opinię na Twitterze a to z „Ruchadłem leśnym”, a to – zależnie od nastroju – z „Pimpusiem Sadełko”. Czy w związku z tym nic się nie stało i wszystko jest w porządku? A może wręcz – prezydent zasługuje na nasze współczucie, bo oto zamierzał tylko odebrać kawałeczek tortu i grzecznie się posilić, a objawienie się pupy i – w efekcie – wybuch PupaGate (copyright niżej podpisanego) był czymś, czego za nic w świecie by się nie spodziewał (a czego służby nie zdołały się dowiedzieć od perwersyjnego krawca Dody odpowiednio wcześniej)?
Otóż: nie. Stało się. Bo, jak się w praktyce okazuje, ginie nie tylko ten, który z tabloidem wojuje, ale i ten, który z tabloidem flirtuje. Co robił – powtórzę, bo jakże pięknie, jakże majestatycznie, brzmi ta litania - Prezydent Rzeczypospolitej Polski, zwierzchnik Sił Zbrojnych i gwarant ciągłości władzy państwowej na imprezie brukowca znanego ze zdjęć roznegliżowanej dzieciobójczyni na koniu? Co robił Andrzej Duda na uroczystej gali tabloidu niszczącego ludzi, żerującego na najniższych instynktach i najbardziej prymitywnych emocjach, wyzbytego jakiegokolwiek poczucia przyzwoitości?
A jakby tego było mało, prezydent złożył dziennikowi - opublikowane na łamach „Super Expressu” – życzenia, w których pisał m.in. o rozwoju i osiąganiu sukcesów przez tę gazetę. Zacytujmy fragment: „Szelest papieru przy porannej kawie to wciąż dla wielu odbiorców przyjemne doznanie, z którym niełatwo się rozstać i którego nie da się zastąpić zimnym dotykiem ekranu smartfona. Oczywiście wasza gazeta ma się dobrze także w świecie wirtualnym. To dzięki połączeniu papierowej tradycji z cyfrową nowoczesnością po „Super Express” sięgają i odbiorcy dojrzali, i ci najmłodsi. Wierzę, że „Super Express” ma przed sobą świetlaną przyszłość, a Czytelnicy jeszcze przez wiele lat będą zaczynać dzień od lektury waszego dziennika”. No cóż, jeżeli to wszystko – hołd oddany życzeniami, a następnie osobistym pojawieniu się głowy państwa na gali – nie jest próbą flirtu z tabloidem, który przecież każdego dnia wpływa na setki tysięcy przyszłych wyborców, to nie wiem, czym innym mógłby być.
Raz jeszcze podkreślę – nawet prezydent ma prawo pomyśleć, a nawet zerknąć łaskawym okiem, na zgrabne pośladki. Nawet prezydentowi wolno być „normalnym gościem”, któremu – z dwojga złego – bliżej do seksisty niż do feministy. Ale – zwłaszcza! – prezydent powinien mieć świadomość, że flirty z brukowcem nie są najrozsądniejszym rodzajem aktywności towarzyskiej uprawianej przez głowę państwa. I jest mi kompletnie obojętne, czy pupa objawiłaby się na tabloidowej bibie w obecności Wałęsy, Kwaśniewskiego czy Dudy. Pomyślcie tylko: czy zdjęcie Komorowskiego z pupą Dody nie byłoby obiektem drwin, beki i memów? Czy prawicowe portale „nie wykorzystałyby okazji”, by w takim wypadku robić swoje?
I już absolutnie na koniec. Pomijając wszystko powyższe, mam nadzieję, że wszyscy – media, publicyści, politycy, internauci, „zwykli Polacy”, a także sama Doda, Duda i jego małżonka – mają świadomość, że cały ten temat jest tematem „z dupy”.
Grzegorz Wysocki, WP Opinie
Grzegorz Wysocki - szef WP Opinie. Wcześniej wydawca strony głównej portalu oraz redaktor działu WP Książki. Dziennikarz, krytyk literacki, były felietonista "Dwutygodnika". Publikował m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Dużym Formacie", "Tygodniku Powszechnym", "Polityce" i "Książkach". Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim.