Gruźlica puka do naszych drzwi
Mieszkańcy Warmii i Mazur są wystraszeni. W Kaliningradzie, oddalonym zaledwie 40 km od polskiej granicy, pojawiły się plakaty obwieszczające epidemię gruźlicy. Ta groźna choroba nie zna granic - pisze "Super Express".
"Uwaga! W Kaliningradzie epidemia gruźlicy! - biją w oczy plakaty, które pojawiły się w centrum tego miasta. Lekarze nawołują, aby mieszkańcy powyżej 15. roku życia zgłaszali się na badania rentgenowskie płuc. Dane są zatrważające. 1 stycznia 2004 r. w obwodzie kaliningradzkim było zanotowanych prawie trzy tysiące przypadków gruźlicy. Przez następne 6 miesięcy do lekarzy z objawami tej choroby zgłosiły się kolejne 594 osoby" - podaje dziennik.
Śmiertelność na gruźlicę sześciokrotnie przewyższyła wszystkie inne przypadki zgonów z powodu chorób zakaźnych - bije na alarm Jewgienij Turkin, konsultant ds. pulmonologii w obwodzie kaliningradzkim. Można już mówić o epidemii - twierdzi Swietłana Gilmetdinowa, która zajmuje się przypadkami gruźlicy. Na dane ze Wschodu z niepokojem patrzą też mieszkańcy Warmii i Mazur. Blisko półtora miliona ludzi. Tu służby sanitarne zanotowały tylko 425 chorych na gruźlicę. Jednak przez kłopotliwe sąsiedztwo ta liczba nie spada - informuje "Super Express".
Prątek gruźlicy nie zna granic. A obwód kaliningradzki to taka tykająca bomba ekologiczna. Zagłębie HIV i gruźlicy - mówi dr Andrzej Rosłan, wojewódzki konsultant ds. pulmonologii w Olsztynie i radzi ostrożność. Wystarczy, że człowiek pójdzie na bazar. Sprzedawca ze Wschodu trochę głośniej chrząknie czy kichnie i już - przestrzega dr Rosłan. Szacuje, że jeden prątkujący może zakazić rocznie 10-15 osób. A granicę polsko-rosyjską dziennie przekracza 10 tys. osób i pozostają głównie na północy Warmii i Mazur, gdzie specjaliści zauważyli dużo więcej zachorowań na gruźlicę niż na południu regionu. Pewnie dlatego w Warmińsko-Mazurskiem szczepi się przeciwko gruźlicy aż 99,8% wszystkich dzieci. To najwyższy wskaźnik w kraju - pisze gazeta. (PAP)