Grudzień `70 - proces trwa, zeznają obrońcy Jaruzelskiego
Zwrotu do gdańskiej prokuratury sprawy gen.
Wojciecha Jaruzelskiego i 9 innych oskarżonych o "sprawstwo
kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r.
domagają się obrońcy Jaruzelskiego.
Adwokaci zastrzegają, że odrzucenie tego wniosku uniemożliwi im wykonywanie funkcji obrońców.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpocznie się proces oskarżonych w tej sprawie, czyli 78-letniego dziś Jaruzelskiego (ówczesnego szefa MON), Stanisława Kociołka (wicepremiera PRL), gen. Tadeusza Tuczapskiego (wiceszefa MON) oraz dowódców jednostek wojska tłumiących robotniczy protest. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do zarzutów. Wszystkim teoretycznie grozi nawet dożywocie. Odpowiadają z wolnej stopy.
Jeden z obrońców, mec. Witold Rozwens napisał w swym wniosku, że wnioski dowodowe obrońców Jaruzelskiego, złożone jeszcze w 1995 r., nie zostały faktycznie rozpatrzone przez gdańską prokuraturę, wobec czego śledztwo zamknięto wtedy "z naruszeniem prawa".
Wnosząc o zwrot sprawy prokuraturze, Rozwens chce, by szczegółowo ustosunkowała się ona do argumentu obrony, iż Jaruzelski nie wydawał rozkazu otwarcia ognia.
W drugim wniosku inny obrońca Jaruzelskiego, mec. Kazimierz Łojewski napisał - powtarzając w dużej mierze argumenty mec. Rozwensa - że istotnym brakiem postępowania jest sformułowanie aktu oskarżenia, iż Jaruzelski wydał sprzeczny z prawem rozkaz użycia broni palnej, przewidując i godząc się, że może to spowodować zgon nieokreślonej liczby osób. Według adwokata, prokuratura nie przedstawiła dowodów na to, że wydanie takiego rozkazu równa się rozkazowi zabijania ludzi. Dodał, że wojsko i milicja były użyte dla przywrócenia porządku publicznego i ochrony mienia. (mon)