Groźny wypadek w Warszawie - autobus zjechał ze skarpy
Poważny wypadek na Mokotowie w Warszawie. Autobus linii 739 z pasażerami zjechał ze skarpy i uderzył w barierki i samochód osobowy Toyotę. Rannych zostało 38 osób, 28 przewieziono do szpitali, w tym sześcioro dzieci. Najciężej ranny został kierowca, ale jego życiu - według lekarzy - nie zagraża niebezpieczeństwo.
Wojewoda mazowiecki uruchomił numer telefonu 987, pod który mogą dzwonić po informacje osoby podejrzewające, że ich bliscy byli w autobusie. Specjalny telefon uruchomiła też policja - 22 603 77 55.
Jak powiedziała Wirtualnej Polsce Beata Wlazłowska z zespołu prasowego KSP, na tę chwilę ciężko powiedzieć, dlaczego doszło do wypadku. - Prawdopodobnie kierowca stracił przytomność w trakcie jazdy - powiedziała Wlazłowska.
Artur Laudy ze stołecznej straży pożarnej poinformował, że autobus jechał ulicą Puławską w kierunku Piaseczna. Zjeżdżając z wiaduktu nie skręcił prawidłowo, a pojechał prosto i zsunął się ze skarpy. Później uderzył w barierki odgradzające jezdnie na ulicy Rzymowskiego.
Policja ma nagranie z autobusu
Policjanci zabezpieczyli już nagranie z kamer wewnętrznych autobusu. - Zabezpieczyliśmy nagranie z kamer i będziemy je analizować. Policjanci przesłuchali też tych świadków, których, ze względu na ich stan, można było przesłuchać - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński.
Nagrania z kamer i zeznania świadków mają pomóc w ustaleniu, czy do wypadku doszło z powodu błędu kierowcy czy po jego zasłabnięciu. Konieczne będzie też przesłuchanie samego kierowcy i ocena lekarzy. Śledztwo w tej sprawie prowadzić będzie Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów.
Karczyński powiedział, że zabezpieczone zostały też rzeczy i przedmioty, które znajdowały się w autobusie, a należały do osób, które nim jechały. Można je odebrać w mokotowskiej komendzie policji.
Nie ma ofiar śmiertelnych
- Z naszych informacji wynika, że na tę chwilę nie ma ofiar śmiertelnych. Na miejscu straż pożarna rozstawiła namiot, gdzie na bieżąco udzielała pomocy osobom najmniej poszkodowanym. Pozostali zostali przewiezieni do szpitali - powiedziała Wirtualnej Polsce Wlazłowska
W najgorszym stanie jest kierowca autobusu, który miał zakleszczone nogi i nie był w stanie sam wyjść z pojazdu. Strażacy musieli użyć specjalistycznego sprzętu, aby uwolnić go z autobusu. Kierowca został przewieziony do szpitala przy ul. Wołoskiej. Rzecznik placówki Jarosław Buczek zapewnił, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. - Życiu żadnej z osób, która do nas trafiła, nie zagraża niebezpieczeństwo. Kierowca autobusu, w chwili gdy trafił do szpitala, był przytomny - powiedział Buczek. Nie chciał ujawnić żadnych szczegółów dotyczących rodzaju obrażeń kierowcy.
Jak powiedział rzecznik pogotowia ratunkowego Marek Niemirski, stan osób poszkodowanych w wypadku jest generalnie średni. - Ranni mają głównie urazy kończyn, stłuczenia, otarcia, urazy kręgosłupa - dodał. Rzecznik pogotowia zaznaczył, że większość pacjentów trafia na chirurgię lub ortopedię
Sześcioro dzieci poszkodowanych w wypadku autobusu trafiło do szpitala przy ul. Niekłańskiej -poinformował rzecznik szpitala Maciej Kot. Obecnie dzieci są badane przez lekarzy. - Ich obrażenia są umiarkowane, dzieci są w szoku - poinformował Kot.
Wstrzymany ruch
Cały czas wyłączone z ruchu są trzy pasy ul. Rzymowskiego (na którą zjechał autobus) w kierunku centrum Warszawy, na Ochotę i w kierunku lotniska. Przejezdny jest natomiast jeden z pasów w przeciwnym kierunku - na Ursynów. Służby czekają na dźwig, który usunie autobus.
To już kolejny wypadek autobusu w Polsce w tym roku. Tylko w styczniu doszło do kilku takich zdarzeń. 19 osób, w tym dzieci, trafiło do szpitala po czołowym zderzeniu dwóch autobusów w gminie Marcinowice (Dolnośląskie); 13 osób, w tym dwoje dzieci, zostało rannych w zderzeniu autobusu miejskiego i ciężarówki w Dąbrowie Górniczej, gdzie na łuku drogi autobus linii 175 zderzył się z ciężarówką, przewożącą mrożonki; czternaście osób zostało rannych po tym, jak na drodze krajowej nr 5 k. Strzegomia (Dolnośląskie) autobus zsunął się do rowu.