Groził śmiercią Tuskowi i Kopacz oraz wysadzeniem PE. Kara w zawieszeniu
Sąd skazał Michała S., który groził wysadzeniem Parlamentu Europejskiego i śmiercią ówczesnemu szefowi instytucji Martinowi Schulzowi, na trzy lata więzienia w zawieszeniu. Mężczyzna śmiertelne groźby kierował też w stosunku do Donalda Tuska, Ewy Kopacz czy Grzegorza Schetyny i europosłów PO.
15.07.2020 | aktual.: 24.07.2020 10:54
Zakończył się proces 39-letniego Michała S., którego prokuratura oskarżyła m.in. o to, że w 2016 roku wykonał telefon do biura Martina Schulza w Strasburgu. O sprawie informuje polsatnews.pl. Podczas rozmowy zagroził pozbawieniem życia przewodniczącego PE oraz wysadzeniem budynku europarlamentu w wypadku niezaprzestania przez Shulza "ingerowania w wewnętrzne sprawy Polski".
Groził śmiercią m.in. Tuskowi czy Kopacz
Kolejny zarzut to groźby w stosunku do polityków Platformy Obywatelskiej. Mail z groźbami pozbawienia życia w wypadku poparcia nieustalonej rezolucji Parlamentu Europejskiego dotyczył grupy europarlamentarzystów PO, w tym m.in.: Janusza Lewandowskiego, Jarosława Wałęsy, Jerzego Buzka, Róży Thun, Danuty Huebner, Dariusza Rosatiego, Julii Pitery oraz Michała Boniego. Drogą elektroniczną mężczyzna groził też Donaldowi Tuskowie, Ewie Kopacz i Grzegorzowi Schetynie.
Sąd Rejonowy w Pabianicach uznał oskarżonego winnym zarzucanych mu czynów. I wymierzył karę jednego roku więzienia, która została warunkowo zawieszona na trzy lata. Dodatkowo mężczyzna musi zapłacić 6 tys. zł grzywny. Wyrok jest nieprawomocny.
"To czyny karygodne"
Jak uzasadniła sędzia Magdalena Gałkowska, oskarżony działał umyślnie, "z zamiarem bezpośrednim na szkodę funkcjonariuszy publicznych, którym groził odebraniem najwyższego dobra, jakim jest życie". - Są to czyny karygodne. (...) Oskarżony dysponował możliwością oceny swojego zachowania pod względem faktycznym i prawnym, w chwili ich dokonania miał wolną wolę i mógł zachować się zgodnie z normami prawnymi - mówiła Gałkowska.
Dodała, że okolicznością łagodzącą jest m.in. złożenie przez mężczyznę wyjaśnień, w których przyznał się do tego, że zadzwonił do biura Parlamentu Europejskiego oraz wysłał maila do biura Platformy Obywatelskiej. - Uregulowana sytuacja zawodowa pozwala założyć, iż przestępstwo było incydentem w życiu oskarżonego - tłumaczyła sędzia.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl