Groźby zamachów w Ramadanie. Czy czekają nas kolejne krwawe dni?
Bądźcie gotowi do podbojów w tym świętym miesiącu i do zostania męczennikami - nawoływał w czerwcu Abu Mohammed al-Adnani, propagandzista Państwa Islamskiego. Trzy dni po jego apelu doszło do zamachów w Tunezji, Francji i Kuwejcie. Ale "święty miesiąc", Ramadan, nadal trwa - zakończy się w wielu państwach muzułmańskich dopiero 17 lipca. Czy niedługo czekają nas więc kolejne krwawe dni? W Jerozolimie już grożono chrześcijanom.
03.07.2015 | aktual.: 03.07.2015 12:07
29 czerwca 2014 r. Państwo Islamskie ogłosiło ustanowienie swojego kalifatu na terenach Syrii i Iraku, nad którymi udało się dżihadystom wcześniej przejąć kontrolę. Datę wybrano raczej nieprzypadkowo - był to pierwszy dzień Ramadanu. Podczas gdy dla wielu muzułmanów jest to czas postu, by uczcić objawienie prorokowi Mahometowi Koranu, islamscy ekstremiści są przekonani, że walka i śmierć w Ramadanie są bardziej "błogosławione".
- Muzułmańscy ekstremiści wychodzą z założenia, że dżihad jest ich obowiązkiem, a wszystkie akty dokonywane w ramach "świętej wojny" w Ramadanie, czyli "świętym miesiącu", mają podwójną wartość w oczach Allaha - wyjaśnia Tomasz Otłowski, ekspert ds. terroryzmu.
Istnieje przekonanie, że w tym miesiącu wręcz wzrasta poziom przemocy. W sieci można znaleźć publikacje o tzw. gniewie Ramadanu, według których bardzo spragnieni i głodni wierzący mają się szybciej irytować, więcej ma być wypadków itd. Ale co z przemocą o podłożu dżihadystycznym? Niestety, trudno o twarde dane. Niedokładne byłyby też porównania statystyk ofiar śmiertelnych w danych miesiącach (np. w Iraku, gdzie narodziło się ISIS)
z Ramadanami w kolejnych latach, bo jest on ruchomy i wyznaczany na podstawie kalendarza księżycowego.
Ekstremiści nie raz jednak wykorzystywali znaczenie "świętego miesiąca" w swojej propagandzie. Na przełomie października i listopada 2003 r., czyli podczas pierwszego Ramadanu od inwazji koalicji pod wodzą USA na Irak, w kraju tym doszło do wielu krwawych ataków. Przez Irak przetoczyła się seria zamachów bombowych, także samobójczych, rebeliantom udało się nawet strącić kilka śmigłowców. Także w kolejnych latach "święty miesiąc" nie był w Iraku bynajmniej spokojnym czasem, a nie tylko tam dochodziło do ataków.
Właśnie dlatego i teraz obawiano się, że coraz silniejsze Państwo Islamskie będzie chciało brutalnie zaznaczyć swoją obecność podczas Ramadanu. Na początku czerwca waszyngtoński Instytut Studiów Wojennych (Institute for the Study of War, ISW) opublikował raport, w którym ostrzegał: "Przez ostatnie trzy lata ISIS prowadziło wielkie operacje ofensywne podczas świętego miesiąca Ramadanu, realizując główne coroczne cele swoich kampanii. Jego poprzednik, Al-Kaida w Iraku, również historycznie podnosił poziom przemocy w Iraku podczas Ramadanu. Właśnie dlatego jest prawdopodobne, że ISIS przygotowuje większą liczbę operacji, by osiągnąć ważne cele swojej kampanii". Niestety, nie pomylono się.
Dwa tygodnie po publikacji raportu ISW Abu Muhammad al-Adnani, uważany za rzecznika Państwa Islamskiego, nawoływał do sprowadzenia "nieszczęścia na niewiernych, szyitów i muzułmanów, którzy odstąpili od wiary". Niedługo później doszło do trzech krwawych ataków - we Francji na zakłady gazowe, w Kuwejcie na meczet i Tunezji w kurorcie turystycznym. Wielu ekspertów krótko po zamachach oceniało, że nie były one skoordynowane. Łączyć je miało właśnie to, że wydarzyły się w trakcie Ramadanu, krótko po apelach Adnaniego i zaledwie kilka dni przed rocznicą ustanowienia kalifatu.
A to jeszcze nie koniec "świętego miesiąca".
Groźba kolejnych ataków
8 sierpnia - 10 sierpnia 2013 r. W serii kilkunastu ataków bombowych w całym Iraku ginie około 70 osób. W pakistańskim mieście Quetta dochodzi do dwóch zamachów - bombowego oraz strzelaniny przed meczetem; ginie kilkadziesiąt osób. W Afganistanie wybucha bomba na cmentarzu, który odwiedza z okazji końca Ramadanu grupa kobiet i dzieci - 14 ofiar.
28 - 30 lipca 2014 r. Policja odnajduje w Bagdadzie 15 ciał, w tym trzech kobiet - dokonano na nich egzekucji. Filipińscy islamiści otwierają ogień do dwóch pojazdów, którymi grupa osób jechała na obchody końca Ramadanu; w masakrze ginie 21 osób, w tym dzieci. Zamachowiec samobójca zabija kuzyna ówczesnego prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja - napastnik udawał gościa na przyjęciu z okazji zakończenia muzułmańskiego "świętego miesiąca".
Ataki te wydarzyły się w różnych latach i krajach, ale łączy je to, że miały miejsce podczas święta Id al-Fitr obchodzonego wraz z końcem Ramadanu. Oczywiście nie znaczy to, że tylko w tych dniach niebezpieczeństwo zamachów jest wysokie, ale pokazuje, jak terroryści wykorzystują każdą okazję do atakowania, także (a może zwłaszcza) świąteczne dni.
- W poprzednich latach wielokrotnie było tak, że ekstremiści "świętowali" koniec Ramadanu na swój sposób: intensyfikując ataki i zamachy terrorystyczne. Jest obawa, że w tym roku będzie podobnie, tym bardziej, że Państwo Islamskie szczególnie instrumentalnie podchodzi do kwestii duchowo-religijnych - ocenia Tomasz Otłowski. W tym roku koniec Ramadanu przypada w większości krajów muzułmańskich na piątek 17 lipca.
W przypadku państw, w których dominuje islam, zamachowcy wykorzystują to, że po zachodzie słońca więcej ludzi wychodzi do kawiarni, więcej jest też w meczetach na modlitwach. Każdy atak będzie więc bardziej krwawy.
Raport ISW, który ostrzegał przed zamachami ISIS w Ramadanie, opisuje, że dżihadyści mogą m.in. poprowadzić ofensywę na historyczne dla kalifatu miasta w Syrii i Iraku czy dążyć do wywołania wyznaniowej wojny między sunnitami i szyitami, atakując świątynie tych drugich w regionie.
Po ostatnim ataku w Tunezji głośno mówi się też o możliwości kolejnych zamachów w kurortach turystycznych. Także polski wywiad przestrzegał przed wyjazdami do tego kraju oraz do Egiptu (czytaj więcej)
.
Przed kilkoma dniami media informowały również o ulotkach-groźbach ekstremistów, które pojawiły się we Wschodniej Jerozolimie. Nakazują one chrześcijanom wynieść się z miasta przed Id al-Fitr albo zostaną "wyrżnięci jak owce". Wśród celów wymieniono m.in. kwartał muzułmański Starego Miasta, gdzie znajduje się wiele ważnych dla chrześcijańskich pielgrzymów miejsc. Ulotki są podpisane przez rzekomo lokalny odłam Państwa Islamskiego. Według eksperta ds. terroryzmu to przede wszystkim element walki psychologicznej dżihadystów, którą "Państwo Islamskie opanowało do perfekcji", choć nie można wykluczyć zagrożenia atakami. - Jeśli chodzi o tę część Ziemi Świętej, która jest zarządzana przez Izrael, to tam poziom bezpieczeństwa jest wysoki i pewnie został jeszcze zwiększony po takich sygnałach. Bezpieczeństwo pielgrzymów i turystów może być zagrożone w miejscach związanych z kultem chrześcijańskim, które są położone na terenach zarządzanych przez Autonomię Palestyńską, np. Betlejem - ocenia.
Ale groźnie może być nie tylko na Bliskim Wschodzie czy ogólnie w państwach muzułmańskich. - Raczej możemy się spodziewać intensyfikacji ataków czy ich prób poza krajami muzułmańskimi, np. w Europie Zachodniej - przestrzega Otłowski.
Także raport ISW opisuje, że w przypadku państw, gdzie muzułmanie są mniejszością, ISIS może do 17 lipca szczególnie starać się inspirować do ataków tzw. samotne wilki i nieduże komórki terrorystów. Zamachy ostatnich miesięcy we Francji pokazały, jak trudny do powstrzymania jest to przeciwnik.