Grom na Ukrainę. Znaleziono resztki nowej bomby
W Ukrainie znaleziono szczątki kolejnej "wunderwaffe" Putina. To niezwykle groźna hybryda bomby szybującej i rakiety o nazwie Grom E-1.
W niedzielę ukraiński serwis militarny Defense Express opublikował zdjęcia resztek nowoczesnego rosyjskiego pocisku Grom-E1, który dotychczas nie był używany w Ukrainie. Jest pewne, że znaleziono go na terenie kontrolowanym przez Ukraińców, ale nie wiadomo, kiedy został użyty i jak długo pocisk tam leżał.
Nowa konstrukcja armii Putina
Konstrukcja Grom-E1 była w fazie testów pomiędzy 2015 a 2019 r. Jest, jak wspomniano, hybrydą bomby szybującej i pocisku manewrującego. Posiada charakterystyczne skrzydła, które otwierają się w powietrzu. Zrzucona swobodnie z samolotu, może zwiększyć swój zasięg, ponieważ posiada silnik odrzutowy.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Grom-E1 ma masę całkowitą 592 kg, przy czym jej głowica waży około 315 kg. Maksymalny zasięg pocisku wynosi do 120 km, gdy zrzuci się go z wysokości 12 km i przy prędkości 1600 km/h. Przy niższych parametrach lotu zasięg może być o wiele krótszy. Jak wskazują dane producenta, cytowane przez Defense Express, przy zrzuceniu z wysokości 5 km bomba może razić cele na odległość około 35 km.
Przewidywano wersję termobaryczną
Rosyjski pocisk posiada system nawigacji satelitarnej. Jest przeznaczony do rażenia "celów naziemnych o znanych współrzędnych". Oprócz standardowej wersji, jak podaje ukraiński serwis, Rosjanie przewidzieli wersję Grom-E1 o większej sile rażenia, z ładunkiem termobarycznym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak rakietowy pod Donieckiem. Deszcz Gradów spadł na Rosjan
Grom występuje również w wersji bez silnika odrzutowego, znanej jako Grom-E2. Ma ona dodatkową głowicę, a jej zasięg wynosi do 65 km.
Źródło: Defense Express
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski