Grobelny bez odszkodowania
Lechowi Grobelnemu nie należy się 16 mln
zadośćuczynienia i odszkodowania, bo jego 5-letni areszt nie był
"niewątpliwie niesłuszny", a tylko wtedy można uznać takie
roszczenie - orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.
Grobelny zapowiada apelację.
10.10.2005 | aktual.: 10.10.2005 15:44
Bohater pierwszej wielkiej afery w III RP chciał, by sąd przyznał mu od Skarbu Państwa milion złotych zadośćuczynienia oraz 14,93 mln zł odszkodowania za ponad 5 lat niesłusznego - jak twierdził - aresztowania. Kwotę tę wyliczył na podstawie zysków, jakie osiągał, prowadząc kilka firm w okresie 1989-1990. Grobelny zapowiadał, że uzyskane pieniądze przekaże m.in. na zaspokojenie roszczeń klientów założonej przez niego Bezpiecznej Kasy Oszczędności.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Beata Wawrów-Gąsiorowska podkreśliła, że brak jest podstaw do odpowiedzialności Skarbu Państwa, gdyż Grobelny ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości, utrudniając postępowanie, a w chwili podjęcia decyzji o areszcie były "dowody w pełni ją uzasadniające". Dodała, że jeśli areszt był słuszny, ewentualne szkody materialne danej osoby poniesione w czasie jego trwania nie mogą być podstawą odszkodowania.
Grobelny powiedział dziennikarzom po wyroku, że odwoła się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Poszukam innego sądu, który nie będzie orzekał we własnej sprawie - dodał. Oświadczył, że klienci BKO "będą musieli jeszcze cierpliwie czekać" na zaspokojenie swych roszczeń. Prokuratura wnosiła, by sąd oddalił żądanie Grobelnego, bo odszkodowanie przysługuje wtedy, gdy czyjeś aresztowanie było "niewątpliwie niesłuszne", a taka sytuacja nie występuje w tej sprawie, gdyż Grobelny ukrywał się przed organami ścigania.
Był on podejrzany o zagarnięcie w 1989-1990 r. ze swej spółki Dorchem 736 tys. ówczesnych zł. Prokuratura ostatecznie umorzyła to śledztwo w 2002 r. z "braku dowodów winy".
W październiku 1989 r. Grobelny, właściciel firmy Dorchem, założył tzw. Bezpieczną Kasę Oszczędności, obiecując klientom odsetki znacznie przewyższające oprocentowanie wkładów bankowych. W grudniu 1989 r. zaczął wybierać pieniądze z kasy Dorchemu - w połowie 1990 r. był już zadłużony w Dorchemie na 11 mld 912 mln ówczesnych zł, a BKO stała się niewypłacalna.
W czerwcu 1990 r. Grobelny wyjechał za granicę. Nie pozostawił nikomu pełnomocnictw i ślad po nim zaginął. Ludzie przypuścili wtedy szturm na BKO, aby odzyskać swe pieniądze. W BKO ok. 11 tys. Polaków ulokowało oszczędności, szacowane na 9,5 mld starych zł, czyli 2,88 mln dolarów. Syndyk Dorchemu wypłacił wierzycielom w sumie ok. 7 mld starych zł. Zaspokojono zaś tylko ok. 15% roszczeń klientów BKO.
Poszukiwanego przez Interpol Grobelnego zatrzymano w 1992 r. w Niemczech, które wydaliły go do Polski. W 1996 r. sąd wojewódzki w Warszawie skazał go na 12 lat więzienia za zagarnięcie 736 tys. zł z kasy Dorchemu. W 1997 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok i zwrócił sprawę prokuraturze, a Grobelnego zwolnił z aresztu, w którym przebywał w sumie ponad 5 lat.
Dziś 54-letni Grobelny jest bezdomny. Zapewnia, że nie ukradł ani złotówki, a w momencie wybuchu afery jego firma była wypłacalna w 70-80%. Przed sądem oświadczył, że jego sprawa została w 1990 r. sztucznie wywołana jako "pomocna ówczesnej władzy, bo za krach mieli odpowiadać Bagsik i Grobelny, a nie prezydent i kolejne rządy".
Sądy przyznają pieniądze za "niesłuszne zatrzymanie lub aresztowanie". Np. w 2004 r. 32 tys. zł odszkodowania i 80 tys. zł zadośćuczynienia sąd przyznał porucznikowi rez. Mirosławowi Hermaszewskiemu, pilotowi i synowi polskiego kosmonauty, za niesłuszne aresztowanie i skazanie w sprawie głośnej kradzieży broni z jednostki na warszawskim Bemowie w 1995 r. Porucznika zdegradowano i skazano na 5 lat więzienia. W areszcie spędził 1,5 roku.