"Grass nie ma moralnego prawa pouczać Ameryki"
"Wall Street Journal" ostro
zaatakował niemieckiego pisarza Guentera Grassa w związku z
ujawnieniem przez niego przynależności do Waffen SS, która -
zdaniem prawicowego dziennika - całkowicie pozbawia go prawa do
krytyki Ameryki z pozycji moralnej wyższości.
16.08.2006 | aktual.: 16.08.2006 19:01
W artykule redakcyjnym zatytułowanym "Blaszany moralista" (aluzja do "Blaszanego bębenka", znanego dzieła Grassa) gazeta wypomina pisarzowi, że nie wyjaśnił wystarczająco dlaczego przez ponad 60 lat milczał na temat ciemnej karty swej biografii, tym bardziej, że - jak pisze - "cała jego polityczna działalność zbudowana była wokół swego życiorysu".
Grass, związany z niemiecką SPD, wielokrotnie zabierał głos jako rzecznik lewicy i nawoływał do dokonania przez Niemcy uczciwego rozrachunku z hitlerowską przeszłością. W sprawach międzynarodowych, także w okresie zimnej wojny, krytykował USA za "imperialistyczną" politykę, m.in. wojnę w Wietnamie, a ostatnio potępiał inwazję Iraku.
"WSJ" zwraca uwagę, że w wywiadzie, w którym przyznał się do członkostwa w Waffen SS, niemiecki laureat literackiej Nagrody Nobla wspomina m.in. jak w amerykańskim obozie jenieckim po wojnie był świadkiem złego traktowania murzyńskich żołnierzy przez ich białych kolegów i mówi, że stanął nagle w w obliczu bezpośredniego rasizmu.
Dziennik tak komentuje ten fragment wywiadu: "Czy aby dobrze zrozumieliśmy?... Oto człowiek, który przyznał się właśnie do służby w elitarnej jednostce nazistowskiej i któremu trudno było nie zauważyć znikania Żydów z rodzinnego Gdańska, twierdzi, że jego pierwsze doświadczenie z rasizmem nastąpiło w amerykańskim obozie jenieckim. Nawet w Waffen SS pan Grass czuje się moralnie wyższy od tych przeklętych Jankesów i nadal obstaje przy tym w 60 lat później".
W 1968 roku - przypomina "WSJ" - Grass powiedział, że Ameryka popełnia zbrodnie wojenne w Wietnamie, które, podobnie jak niemieckie zbrodnie wojenne, zostały słusznie potępione. "Być może zrównanie Amerykanów z nazistami pomogło panu Grassowi w jego osobistym oczyszczeniu" - ironizuje dziennik.
Przytacza następnie wypowiedź pisarza bezpośrednio po inwazji USA na Irak: Słowa obecnego amerykańskiego prezydenta, że Kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam
ciążą jak echo barbarzyńskiej epoki nad wszystkimi obecnymi wydarzeniami.
Grass oskarżył wtedy Amerykę o rozpętanie wojny dla swych "interesów ekonomicznych" i sugerował, że Niemcy lepiej niż USA nauczyły się wyciągać wnioski ze swych błędów, mówiąc: Po dwóch światowych wojnach z ich zbrodniczymi konsekwencjami, za które musimy przyjąć odpowiedzialność, nauczyliśmy się lekcji z historii i zrozumieliśmy tę lekcję.
"WSJ" jadowicie komentuje tę wypowiedź pisząc w konkluzji komentarza: "Gdyby Stany Zjednoczone słuchały rad Grassa 65 lat temu (aluzja do wojny z Saddamem Husajnem porównywanym przez George'a W. Busha do Hitlera), jego kariera w Waffen SS mogłaby trwać dłużej niż kilka miesięcy. Ale na kontynencie wyzwolonym dzięki amerykańskiej ofierze krwi, ten 'pokojowy' działacz może, wraz ze swymi europejskimi kolegami-noblistami: Haroldem Pinterem, Dario Fo i Jose Saramago, dokładać Ameryce w komforcie i wolności".