Gra na najniższych emocjach. Estetyka bywa pomocna [OPINIA]

Polityka oparta na najbrzydszych emocjach - tak niestety określić trzeba wniosek o uchylenie immunitetu Jarosława Kaczyńskiego za zniszczenie wieńca. Tak można uzyskać poparcie najbardziej twardego elektoratu, ale nie szerszych grup. I nie buduje się w ten sposób wspólnoty - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Jarosław Kaczyński jest odpowiedzialny za kształt sprawowania władzy w ostatnich latach. I jeśli chce się mu postawić zarzuty w sprawach związanych z tymi rządami, jeśli jest się w stanie je uzasadnić, a potem poprowadzić ewentualne postępowania prokuratorskie i procesy sądowe, to nie widzę powodu, by tego nie zrobić.

Politycy powinni wiedzieć, że - gdy stracą władzę - odpowiedzialność za bezprawne, niekonstytucyjne decyzje może ich czekać. W takiej sytuacji można i trzeba uchylać immunitety, i nie ma powodów, by tego unikać. Tyle że ostatnia dyskusja i zapowiedziana decyzja o uchyleniu immunitetu lidera PiS nie dotyczy takiej sytuacji. Koalicja rządowa (nie jest jasne, czy cała, bo postawa Polski 2050 nie jest w tej sprawie jasna) zapowiedziała uchylenie immunitetu w sprawie o zniszczenie wieńca i naruszenie nietykalności cielesnej aktywisty politycznego Zbigniewa Komosy.

I tu zaczynają się problemy moralne, estetyczne i prawne z tą sprawą. Tu nie chodzi, warto o tym przypomnieć, o decyzje polityczne, ale bardzo osobiste i bardzo egzystencjalne. Jarosław Kaczyński jest oskarżany o to, że zniszczył wieniec i naruszył nietykalność cielesną politycznego aktywisty, który od wielu miesiącach go prowokował.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tusk skrytykował koalicjantów. Poseł Polski 2050 odpowiada

Starcie Kaczyńskiego i Komosy

Zbigniew Komosa co miesiąc, nie tylko protestował i krzyczał w kierunku Kaczyńskiego konkretne zdania, ale i składał pod pomnikiem wieniec z bardzo kontrowersyjnym napisem. "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski" - głosi napis na wieńcu, na którego dole jest dopisek: "Stop kreowaniu fałszywych bohaterów". Taki wieniec jest składany co miesiąc i co miesiąc Komosa pikietuje miesięcznice.

Jarosław Kaczyński - po wielu miesiącach takich działań - ostatecznie wraz z grupą posłów miał zniszczyć wieniec (na którego składanie pozwolił Komosie sąd) i naruszyć nietykalność cielesną aktywisty uderzając go w twarz. Czy wydarzyło się w tej sprawie coś dobrego? Z pewnością nie. Czy politycy mogą tak się zachowywać? Nie powinni.

Tyle że warto spojrzeć na sprawę także z innej strony, czy rzeczywiście należy człowiekowi w żałobie (a ta może mieć różny czas i różne sposoby przeżywania) robić takie rzeczy? Czy formułowanie wobec brata bliźniaka polityka zarzutów, że odpowiada za śmierć 95 osób, jest rzeczą moralną i odpowiednią? Czy regularne prowokowanie i wywoływanie cierpienia polityka (nawet takiego, którego się nie lubi) to działanie godne i politycznie dopuszczalne?

Można nie lubić Jarosława Kaczyńskiego, można uważać, że i jego formacja rozgrywa te tematy, a jednocześnie nie akceptować tego rodzaju gry politycznej. Estetyka, by sparafrazować wiersz Zbigniewa Herberta, bywa pomocna w rozumowaniu politycznym. Empatia zaś skłania do postawienia pytania, co sami zrobilibyśmy, gdyby ktoś regularnie, co miesiąc, obrażał poważnymi zarzutami pamięć o kimś, kto jest nam bliski? Czy gdyby o naszych zmarłych rodzicach czy bracie ktoś mówił, że jest zabójcą (bez wyroku sądu, bez wniosków z raportu), to rzeczywiście bylibyśmy spokojni? Czy nie puściłyby nam nerwy?

Wątpliwości Trzeciej Drogi

Ale są i inne pytania, tym razem polityczne, które warto zadać politykom Koalicji Obywatelskiej. Czy przypadkiem nie jest tak, że nie są oni w stanie postawić poważnych zarzutów Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie są w stanie postawić go przed sądem, więc skupiając się na sytuacji - delikatnie rzecz ujmując - nieoczywistej moralnie i prawnie -  grzeją tematem? I wcale nie chodzi im o to, żeby cokolwiek załatwić, ale żeby zaspokoić emocje twardego elektoratu.

To pytanie, jak sądzę, zadają sobie także politycy Polski 2050, którzy - po posiedzeniu komisji, która wnioskowała o zawieszenie immunitetu, zapowiedzieli, że oni tego nie poprą. - Nie może być tak, że Sejm zajmuje się takimi rzeczami - mówił Ryszard Petru. - W przypadku pana Ziobry mamy duże przestępstwo w skali państwowej: Pegasus, Fundusz Sprawiedliwości, ewidentnie trzeba rozpocząć proces wyjaśniania tych spraw. Natomiast jak chodzi o Jarosława Kaczyńskiego, to mam do niego wiele zarzutów, ale akurat w tym przypadku jest to szarpanie się z Kaczyńskim o bardzo małe sprawy - dodał.

W podobnym duchu wypowiedział się marszałek Szymon Hołownia. "Niektórzy uważają, że karanie mandatem za zdejmowanie tabliczek to »rozliczenia«. Trzeba wreszcie oskarżyć i skazać tych, którzy ukradli ludziom pieniądze. Popełnili poważne przestępstwa. Ludzie czekają na sprawiedliwość, nie na teatr i zemstę" – napisał marszałek Sejmu. I trudno się z nim nie zgodzić. Jeśli chce się rozliczeń, to trzeba je robić, niekoniecznie jednak w sprawach tak wątpliwych.

I pohukiwania Donalda Tuska nie mogą ani nie powinny zmienić postawy Polski 2050. Powody są zaś nie tylko moralne czy prawne (te jak wiadomo nie odgrywają w polityce kluczowej roli), ale i czysto pragmatyczne. Jeśli Polska 2050 chce być rzeczywiście trzecią drogą, jeśli chce się różnić od Koalicji Obywatelskiej, to musi to pokazywać. Bezobjawowe mienienie się trzecią drogą, karne wykonywanie poleceń premiera sprawia, że formacja ta staje się zwyczajnie niepotrzebna. I akurat ta kwestia jest znakomita do zamanifestowania odmienności. Ani nie jest ona kluczowa dla koalicji, ani nie ma wymiaru symbolicznego. Jest zamanifestowaniem tego, że inaczej niż KO jest się zdolnym do zrozumienia emocji tych, którzy myślą inaczej niż my.

A jeśli tych argumentów było mało, to ostateczny, naprawdę czysto pragmatyczny argument w tej sprawie powinien dostarczyć Szymonowi Hołowni sam premier Donald Tusk. "Rozliczanie PiS postępuje wolniej, bo nie wszyscy w Koalicji zrozumieli, że bez rozliczenia nie będzie naprawy Rzeczpospolitej. I jeśli się wreszcie nie ogarną, sami zostaną przez ludzi rozliczeni" - napisał Tusk.

Nie wskazał, o kogo chodzi, ale ogromna większość polityków i komentatorów uważa, że to odpowiedź na zapowiedzi Polski 2050 o odmowie głosowania za uchyleniem immunitetu Jarosławowi Kaczyńskiemu. I trzeba powiedzieć jasno, że gdyby po takiej połajance Holownia zmienił zdanie, to jasno pokazałby, że - wbrew własnym deklaracjom - jest uległym wykonawcą poleceń Tuska, i że jako prezydent też reagowałby na telefony. Jeśli wiec Hołownia chce nadal twierdzić, że jest niezależny, to musi pokazać Donaldowi Tuskowi i wyborcom, że jest w stanie sprzeciwić się premierowi. Innej drogi nie ma.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (127)