Goście zdradzają kulisy prezydenckiego balu
Tańce zaczęły się grubo po północy - opowiada Ryszard Czarnecki o prezydenckiej gali z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości. Serwis tvp.info wysłuchał relacji kilkunastu gości prezydenckiej gali. Dzięki temu udało się zrekonstruować kulisy starannie skrywanej przed mediami uroczystości. Pierwszą wpadkę zaliczył Jarosław Kaczyński, który na galę zamiast w smokingu przyszedł w garniturze z krawatem.
Równi i równiejsi
Prezes PiS Jarosław Kaczyński jako jedyny mężczyzna pojawił się nie w smokingu, a w garniturze i bordowym krawacie. - Generalna zasada mówi, że jeśli na zaproszeniu jest napisane "smoking" i "długa suknia", to właśnie tak należy przyjść ubranym. Jeśli zaś takiej adnotacji nie ma, to w przypadku kolacji, obowiązują po prostu stroje wieczorowe - mówi tvp.info Jan Piekarski, były dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ. Z ustaleń serwisu wynika, że na prezydenckich zaproszeniach dopisek o smokingu się znajdował.
Najwięcej kontrowersji wzbudziło rozstawienie stołów i sposób rozsadzenia gości. Mimo że kolacja odbywała się w jednej sali, to jej uczestnicy zostali podzieleni na dwie części. Pierwszą stanowił długi prezydencki stół znajdujący się na półpiętrze. Siedzieli przy nim m.in. Lech Kaczyński, Aleksander Kwaśniewski, marszałkowie i wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, szef MSZ, prezydent Warszawy, Jarosław Kaczyński wraz z matką i goście zagraniczni.
W drugiej części sali oddzielonej od prezydenckiego stołu schodami stały mniejsze stoliki noszące nazwiska znanych kompozytorów. I tak przy stoliku "I. Albeniz" siedzieli byli premierzy, z których pojawili się jedynie Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki i Jan Olszewski. Przy "L. van Beethoven" posadzono byłych marszałków Sejmu Józefa Oleksego, Macieja Płażyńskiego i Marka Borowskiego (zabrakło Józefa Zycha, Marka Jurka i Ludwika Dorna). Szefowie klubów parlamentarnych siedzieli z kolei przy stoliku "A Dvorak". Był Przemysław Gosiewski, Wojciech Olejniczak, Stanisław Żelichowski i Aleksander Szczygło. Przy tym stoliku wolne miejsca czekały na Grzegorza Napieralskiego, Zbigniewa Chlebowskiego i dla szefowej Kancelarii Sejmu Wandy Fidelus-Ninkiewicz.
Dlaczego takie rozsadzenie gości budziło kontrowersje? - Prezydent wraz z gośćmi z zagranicy byli odseparowani od całej reszty. Siedzieli kondygnację wyżej. Chyba tylko z mojego stołu, przy którym siedzieli byli marszałkowie Senatu, było widać prezydenta - opowiada serwisowi tvp.info Longin Pastusiak. - Niektórzy mogli się poczuć, jakby byli na dwóch różnych imprezach - dorzuca Józef Oleksy. - Ja prezydenta widziałem tylko dwa razy. Raz podczas toastu i drugi raz po północy, ale wtedy już prawie nikogo nie było. Szkoda że prezydent nie zszedł do nas wcześniej i nie przeszedł się między stolikami, żeby przywitać się ze wszystkimi gośćmi - skarży się jeden z uczestników kolacji.
Jan Piekarski twierdzi jednak, że chodzenie między stolikami jest zwyczajem czysto weselnym. - Czas, kiedy wszyscy goście mogą ze sobą rozmawiać jest podczas aperitifu i digetifu. Prezydent nie powinien wstawać od swojego stołu. Prawdą jest to, że byłoby lepiej, gdyby stół prezydencki nie stał na półpiętrze, bo to sprawiało wrażenie wyróżnienia - mówi Piekarski.
Część gości narzekała także na klucz rozsadzania: szefowie klubów z szefami klubów, byli premierzy z byłymi premierami, a ambasadorowie z ambasadorami. - Nie dało się ze wszystkimi porozmawiać - żali się Oleksy. Nie wiadomo również, według jakiego klucza prezydent zaprosił część osób. - Widziałem chyba z połowę posłów PiS - mówi szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Wśród nich byli m.in. Mariusz Błaszczak, Jolanta Szczypińska, Paweł Kowal, Marek Kuchciński, Aleksandra Natali-Świat, Maks Kraczkowski, Elżbieta Jakubiak i Jan Ołdakowski. Z kolei z klubu PO zaproszenie dostał wyłącznie Zbigniew Chlebowski, z PSL - Żelichowski, a z SLD - Wojciech Olejniczak, Janusz Zemke i Grzegorz Napieralski. Ten ostatni się jednak nie pojawił.
Co ciekawe, na prezydenckiej gali nie było ani ambasadora USA, ani Rosji. O ile jednak Waszyngton przysłał swojego sekretarza handlu, o tyle Kreml prezydencką imprezę po prostu zbojkotował. - Może to i dobrze, bo gdyby wysłuchał toastu Lecha Kaczyńskiego, chyba by wstał i wyszedł - uważa jeden z gości. Co takiego znalazło się w tym przemówieniu? Z ustaleń tvp.info wynika, że Kaczyński powiedział, że "z dwoma z trzech państw, które dokonywały rozbioru Polski, mamy dziś przyjazne stosunki". - To było niezręczne. Prezydent mógł to sformułować lepiej - komentuje Marek Borowski z SDPL.
Było więcej zmywania niż jedzenia
Toast prezydenta wzbudził komentarze jeszcze z dwóch powodów. Pierwszy to przejęzyczenie głowy państwa - Lech Kaczyński powiedział, że I wojna światowa "trwała trzy lata". Później okazało się, że tłumaczka nie radzi sobie z tłumaczeniem. - Prezydent mówił krótkimi zdaniami, a ona nie nadążała i co chwilę prosiła go o powtórzenie. On próbował powtarzać szeptem, ale że stał mikrofon, to i tak wszystko było słychać - opowiada jeden z gości. - To była największa słabość tej gali - kwituje Pastusiak.
W sprawie menu są podzielone zdania. - Było wykwintne - mówi krótko minister pracy Jolanta Fedak, która wraz z Radosławem Sikorskim i ministrem w kancelarii premiera Zbigniewem Derdziukiem reprezentowała na gali rząd. - Ja od samego początku wiedziałem, że będzie więcej zmywania niż jedzenia. Nic wielkiego, ale smaczne. Ale może to i dobrze, bo żona wysyła mnie na dietę - mówi jak zwykle wybredny Józef Oleksy. - A moim zdaniem obsługa się spisała. Było kilkaset osób, a każdy dostał gorące jedzenie. Godne pochwały - dodaje Borowski.
Z czego składało się menu? Na przystawkę był pomidor z bundzem. Później podano bulion, rożki z pasztetem, kaczkę i kremówki z malinami na deser. Co ciekawe, gościom z prezydenckiego stołu przysługiwał bardziej urozmaicony zestaw. - Do wyboru były kaczka lub sandacz - mówi Jerzy Szmjadziński, który jako wicemarszałek Sejmu siedział przy stole prezydenckim. - Niektórzy mogli się poczuć, że na tej kolacji są dwie klasy: biznesowa i ekonomiczna - mówi Oleksy. To zróżnicowanie było ewidentną gafą. - Menu powinno być jednakowe dla wszystkich gości - ocenia Jan Piekarski.
A czy zgodnie z zapowiedziami prezydenckich ministrów na gali "był element balowy"? Z ustaleń tvp.info wynika, że przez większość kolacji z sali bankietowej sączył się jazz przetykany swingiem. - Nie widziałem jednak nikogo tańczącego - mówi Szmajdziński. Spośród rozmówców serwisu jedynie europoseł Ryszard Czarnecki dotrwał do tańców, które zaczęły się bardzo późno, bo ok. pierwszej w nocy. Według informacji tvp.info, ani Lecha Kaczyńskiego, ani Aleksandra Kwaśniewskiego, ani żadnego z zagranicznych gości nie było na parkiecie. (jks)
Michał Krzymowski