Górzyński: Janusz Wojciechowski nie zachwycił. Ale pokazał zieloną twarz PiS‑u (OPINIA)
Mało konkretów, dużo powtórzeń miło brzmiących sloganów o chęci współpracy i dbaniu o środowisko. Tak w skrócie wyglądało wysłuchanie Janusza Wojciechowskiego przed komisją ds. rolnictwa w Parlamencie Europejskim. Polityk PiS nie zaimponował, ale też nie pokazał się jako ekspert od rolnictwa. Dlatego czekać go może druga runda grillowania.
01.10.2019 | aktual.: 01.10.2019 20:38
Śledząc przesłuchanie Janusza Wojciechowskiego w Parlamencie Europejskim tylko w wersji audio, można by dojść do wniosku, że słucha się nie polityka PiS, ale aktywistę partii Zielonych.
Wojciechowski dał się poznać w PE jako gorący zwolennik "europejskiego nowego zielonego ładu", czyli transformacji europejskiej gospodarki na bardziej przyjazną dla środowiska i klimatu; jako orędownik ekologicznego rolnictwa i praw zwierząt oraz przeciwnik intensywnego rolnictwa przemysłowego; jako polityk zatroskany o poziom emisji gazów cieplarnianych i zmniejszającą się bioróżnorodnością.
Wojciechowski sprawnie dostosował się w ten sposób do jednego z głównych programu szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen i z pewnością spodobało się to większości odpytujących go europosłów. Mogło też spodobać się w Polsce, gdzie ekologiczne rolnictwo wciąż jest jedną z naszych przewag. Ale to by właściwie było na tyle, jeśli chodzi o pozytywne aspekty wystąpienia Wojciechowskiego.
Ekspert od unikania odpowiedzi
Choć Wojciechowski przedstawiany jest jako ekspert od rolnictwa, sędzia Europejskiego Trybunału Obrachunkowego na wiele z pytań europosłów nie potrafił odpowiedzieć, bo po prostu nie był zaznajomiony z problemami. Chodziło głównie o rzeczy szczegółowe, ale nie tylko. Wojciechowski przyznał np., że nie wnikał w sprawę tego, jak wojna handlowa z USA może wpłynąć na europejskich rolników.
Dlatego ratował się ogólnikami. Niezależnie od stawianego pytania, kolejne odpowiedzi brzmiały tak samo: jestem otwarty na dialog, będę współpracował z rolnikami i komisarzami, będziemy o tym dyskutować. Z angielskim radził sobie poprawnie, choć wypowiadał się dość mało swobodnie i jasno.
- Nie wiem co to było, ale na pewno nie odpowiedź na moje pytanie - powiedział jeden ze sfrustrowanych europosłów z Irlandii. Inny poseł z Irlandii, Luke Flanagan ze skrajnie lewicowej frakcji, porównał wysłuchanie do "kraksy samochodowej" i stwierdził, że Wojciechowski nie zasługuje na posadę w Komisji. - Czuję, że wróci pan tu jeszcze do nas - powiedział Flanagan.
Miał rację. Kandydatura Wojciechowskiego nie otrzymała wymaganych 2/3 głosów i Polak będzie musiał udzielić dodatkowych odpowiedzi na pytania posłów pisemnie. I całkiem możliwe, że czeka go druga runda grillowania przez europarlamentarzystów.
Co ciekawe, jedynym posłem, który zadał Wojciechowskiemu pytanie o sprawę praworządności, był Jarosław Kalinowski, który zapytał o to, jak proponowany mechanizm powiązania funduszów europejskich z praworządnością może zaszkodzić polskim rolnikom. Nominat PiS nie chciał wprost krytykować pomysłu KE, w której ma zasiadać, więc znów wymigał się od prostej odpowiedzi. Wskazał jedynie na krytyczny wobec propozycji raport Europejskiego Trybunału Obrachunkowego.
Przejdzie, ale nie bez problemów
Występ polskiego kandydata z pewnością nie przyniesie mu chwały, ale nie jest jedynym przesłuchiwanym przez PE kandydatem, którego przygotowanie pozostawiało wiele do życzenia. Ten sam los, co Wojciechowskiego, spotkał szwedzką kandydatkę Ylvę Johansson, która podobnie jak Polak wymigiwała się od jednoznacznych odpowiedzi. Kandydaci Rumunii i Węgier zostali odrzuceni jeszcze przed wysłuchaniem.
Po "eksperckim" kandydacie - najlepszym, jakiego PiS miał pod ręką - na pewno można było się spodziewać więcej. I aż strach pomyśleć, co by było, gdyby na pytania o rolnictwo, ekologię i sprawy handlowe odpowiadał np. Krzysztof Szczerski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl