Gorzkie słowa Agaty Kaczyńskiej. "Antoni Macierewicz zmusił mnie do rzeczy, której wcześniej bym się nie podjęła"
Sekretarz w komisji Millera Agata Kaczyńska przyznaje, że czuje się ofiarą państwa, bo "nie potrafiło uszanować ludzi, którzy mu służyli". To ją m.in. minister obrony narodowej Antoni Macierewicz nazwał "naiwną". Dzisiaj mu odpowiada. - Niech minister nie wstydzi się za mnie. Wystarczy, że ograniczy się do wstydu za siebie - podkreśliła.
Agata Kaczyńska ma za sobą 16 lat pracy przy badaniu wypadków lotniczych. Była członkiem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych do 2016 r., kiedy Sejm głosami PiS zdecydował o wprowadzeniu zmian w prawie. - Miałam świadomość, po co te zmiany wprowadzono - aby usunąć dr. Macieja Laska, szefa PKBWL, bo on śmiał walczyć z Antonim Macierewiczem o prawdę na temat Smoleńska. Nie chciał, by nazywano go zdrajcą - tłumaczyła w rozmowie z portalem gazeta.pl.
- Do czego doprowadzono? Do destrukcji systemu badania zdarzeń lotniczych. Nie mówię, że nie ma ludzi nie do zastąpienia, ale niektórzy są niepowtarzalni dzięki doświadczeniu - dodała.
- Przepraszam bardzo, czy my jesteśmy dziećmi?! Nikt nikogo w tej komisji do niczego nie zmuszał - tymi słowami odpowiedziała posłowi PiS Markowi Suskiemu, który stwierdził, że członków komisji Millera zmuszano do napisania w raporcie nieprawdy.
Podkreśliła też, że oni nie przepisali raportu rosyjskiego MAKU-u. A tych, którzy tak twierdzą, mogliby pozwać. - Ale po co? Cały czas ktoś od nas oczekuje, że będziemy się bić o nasze dobre imię. A ja pytam: po co nobilitować osoby, które nie są tego godne? Po co stawać na polu walki z ludźmi, którzy suflują teorie spiskowe? - zapytała.
- Może naszym błędem było zbyt merytoryczne podejście do pracy - nie chcieliśmy traktować tej katastrofy jako czegoś absolutnie wyjątkowego. Wcześniej przecież nigdy nie wartościowaliśmy życia ludzi, którzy ginęli w katastrofach - dodała.
Najbardziej kontrowersyjne teorie dot. katastrofy smoleńskiej:
Jej zdaniem "niszczy się" tych, którzy nie potwierdzili teorii o zamachu w Smoleńsku. - Jeśli doszło do jakiegoś zamachu, to do długiego zamachu na polskie bezpieczeństwo. W raporcie Millera wskazaliśmy przecież masę niedociągnięć, zaniedbań i błędów narastających przez lata - to jest obszar rzeczywistego „zamachu”. Jeśli już mamy użyć słowa „zamach”, to był to zamach państwa na państwo - zaznaczyła.
Kaczyńska zapytana o to, czy śledzi dzisiaj to, co dzieje się wokół katastrofy, podkreśliła: - Po rozmowie z ministrem Antonim Macierewiczem nie mogę tego nie śledzić. - Dwa razy to powtórzył: „jest pani naiwna”. Przykro mi się wtedy zrobiło, że moje idealistyczne spojrzenie na wyjaśnianie wypadków lotniczych, bierze za naiwność. Minister uświadomił mi, że muszę walczyć o profesjonalne spojrzenie na katastrofę już po jej wyjaśnieniu. Zmusił mnie do rzeczy, której wcześniej bym się nie podjęła. Zawsze trzymałam się na dystans i nie było potrzeby, bym się angażowała do obrony raportu, który podpisałam - mówiła.
- Nazywano ich - nas! - „zdrajcami”, kłamcami na usługach polityków, polskich i rosyjskich. Psia krew! Aż dostaję białej gorączki, jak to słyszę - powiedziała. Przyznała też, że "uczestnictwo w badaniu wpłynęło na wiele relacji rodzinnych". - To są nieznane odpryski katastrofy - oceniła.
Cel działania podkomisji smoleńskiej
Kaczyńska nie ukrywa, że czeka na wyniki podkomisji smoleńskiej. - Komu oni mydlą oczy, że niby pracują? Ileż możemy rozmawiać o bombie, nie narażając się na śmieszność na arenie międzynarodowej? - zapytała.
Oceniła tych, którzy zdecydowali się na członkostwo w podkomisji smoleńskiej, a nigdy nie badali wypadków lotniczych. - Postanowili swoimi autorytetami wesprzeć Macierewicza i jego wybuchowe teorie, a tego robić nie wolno - powiedziała. - Ci, którzy są tak bardzo pewni swego i nie dopuszczają myśli, że mogą się mylić, są wręcz niebezpieczni - dodała.
Zwróciła uwagę, że oni, w tym były szef podkomisji Wacław Berczyński, mieli szansę się z tego wycofać, jednak tego nie zrobili. - Widzę, że oni walczą o przeżycie. Zaczynają się bać tego, jakie konsekwencje mogą ponieść za firmowanie szaleństwa podkomisji smoleńskiej. To jest strach. Jeżeli nie damy im wyjść z tego z twarzą, to będą walczyć bezwzględnie, nie zważając na nic - tłumaczyła.
Jarosław Kaczyński: wiemy z wysokim stopniem pewności, że doszło do wybuchu
Jak podkreśliła, oni kłamią i biorą udział w "igrzyskach na potrzeby mediów". Dała im też radę. - Przeproście i odejdźcie. Tylko tak zachowacie twarz. Nie bierzcie się za rzeczy, na których się nie znacie. Gdybyście byli świetnymi specjalistami, to poprosilibyśmy was o pomoc - nie raz komisja badająca wypadki korzysta z zewnętrznych specjalistów - mówiła.
- Ktoś mi powiedział, że od Smoleńska nie uwolnię się już nigdy. I miał rację. Ale muszę żyć - podsumowała - W katastrofie smoleńskiej brakuje mi możliwości zamknięcia za sobą drzwi. Tak właściwie, to myśmy te drzwi zamknęli, ale potem Macierewicz je wyważył. Wywalił je z futryną - dodała.