Górnicy z "Budryka" zrezygnowali z protestu pod ziemią
Trzej górnicy, którzy od nocy z czwartku na
piątek prowadzili podziemny protest w kopalni "Budryk", wyjechali
na powierzchnię - poinformowali przedstawiciele
komitetu protestacyjnego. Zaznaczają, że nie przerywają trwającego
już 27. dzień strajku na powierzchni.
Po kolejnej turze negocjacji na temat podwyżek płac, doszło wreszcie do zbliżenia stanowisk związkowców i zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW)
, do której "Budryk" został niedawno przyłączony. Wypracowany kompromis chce jednak przeanalizować resort gospodarki, dlatego ciągle nie podpisano porozumienia.
Trzej górnicy wyjechali na powierzchnię, ponieważ nie chcemy się radykalizować i dawać ministerstwu pretekstu do odrzucenia porozumienia - powiedział jeden z liderów protestu Wiesław Wójtowicz.
Poinformował on też, że w sobotę czterech przedstawicieli strajkujących spotkało się w Katowicach z metropolitą katowickim arcybiskupem Damianem Zimoniem. Przedstawiliśmy aktualną sytuację w kopalni i przyczyny protestu - powiedział.
Po spotkaniu z abp. Zimoniem protestujący mają zmienić najczęściej wznoszone podczas strajku hasło: Dotychczasowe "Na Piekary" (gdzie związkowcy chcieli odesłać b. dyrektora kopalni Piotra Bojarskiego - PAP) zastąpi "Na Piekary - na pielgrzymkę", bo tam będziemy się chcieli wszyscy spotkać - oświadczył Wójtowicz.
W czwartek abp Zimoń zaapelował o rozsądek i argumenty oparte o rzeczowe analizy do wszystkich osób mających wpływ na rozwój sytuacji w "Budryku". Związkowcy przyznają, że był to jeden z powodów, dla których dzień później zdecydowali się na ustępstwa. Musimy reagować na głos Kościoła - wyjaśnił Wójtowicz.
Jak mówili dziennikarzom po piątkowych rozmowach związkowcy, przedstawiciele komitetu strajkowego - dotąd domagający się podwyżek do wysokości średniej płacy w JSW, czyli ponad 600 zł - teraz przystali na to, by górnicy z "Budryka" zarabiali w przybliżeniu tyle ile pracownicy z kopalni "Krupiński". Zarobki są tam najniższe spośród kopalń należących do JSW. Jak podawali związkowcy, wynoszą o ok. 200 zł mniej niż średnia płaca w spółce. Zgodnie z projektem porozumienia, płaca w "Budryku" miałaby zostać zrównana ze średnią w JSW do 2009, a nie do 2011 r.
W piątek późnym wieczorem górnicy protestujący w "Budryku" wzięli udział w referendum, w którym odpowiadali na pytanie, czy popierają wypracowany projekt porozumienia, czy też wracają do początkowych żądań. Zdecydowana większość głosujących - 640 osób - wybrało nowy projekt; tylko 40 górników chciało znów domagać się podwyżek, które od razu zrównają płace w "Budryku" ze średnią w JSW.
Trwający już 27. dzień protest w "Budryku" prowadzą 4 z 9 działających tam związków zawodowych. Według komitetu strajkowego, w okupacji na powierzchni bierze udział ok. 700 górników. Kopalnia zatrudnia 2,4 tys. osób. Pracodawca uważa strajk za nielegalny.
Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach (WUG) zaalarmował w piątek, że zapewnienie bezpieczeństwa ludzi i majątku strajkującej kopalni "Budryk" wymaga podjęcia "nadzwyczajnych kroków". Chodzi o zagrożenie pożarem endogenicznym, które rośnie podczas długotrwałego postoju. W piątek prezes WUG wysłał pismo w tej sprawie do wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka.
WUG zwrócił się do Pawlaka po tym, gdy dyrektor kopalni w oficjalnym piśmie oświadczył, iż z powodu trwającego strajku nie jest w stanie wykonać decyzji Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach z 7 stycznia, nakazującej wznowienie wydobycia węgla w kopalni.
Rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska powiedziała w sobotę PAP, że obecnie pod ziemią służbę pełni ok. 30 osób - to przede wszystkim specjaliści z zakresu zagrożenia metanowego i wentylacji. Sytuacja w kopalni jest pod stałym monitoringiem Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach.