Gorąco w "bałkańskim kotle". "Rosjanie z takiej sytuacji mogą się tylko cieszyć"
W ostatni dzień lipca świat obiegła informacja o napięciach na granicy Kosowa i Serbii. Pojawiły się wieści o starciach z policją czy blokadach na drogach. Eksperci, z którymi rozmawia Wirtualna Polska, zwracają uwagę na to, jak bardzo ta sytuacja jest na rękę Rosji. - Kreml nagłaśniał materiały kreujące obraz "dramatycznie zaostrzającego się" konfliktu - emitował setki materiałów wskazujących na wysokie prawdopodobieństwo wybuchu wojny - mówi Michał Marek, autor monografii "Operacja Ukraina" i ekspert w dziedzinie dezinformacji.
Dzień przed wprowadzeniem nowych zasad wjazdu do Kosowa obywatele północnych, głównie serbskich gmin ustawili barykady na drogach. W Mitrowicy zabrzmiała syrena alarmowa. Pojawiły się także informacje o starciach z policją. Głos w tej sprawie zabrała już misja NATO w Kosowie. Kosowskie władze, po spotkaniu z amerykańskim ambasadorem, zdecydowały się odroczyć o miesiąc wprowadzenie nowych przepisów.
O jakie przepisy chodzi? 14 lat po ogłoszeniu przez Kosowo niepodległości, około 50 tysięcy Serbów żyjących na północy Kosowa używa tablic rejestracyjnych i dokumentów wydawanych przez władze serbskie, odmawiając uznania dokumentów państwowych Kosowa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polski Kontyngent Wojskowy KFOR w Kosowie
Filip Bryjka, analityk PISM, napisał na Twitterze, że "podobny kryzys na granicy mieliśmy we wrześniu ubiegłego roku". Wówczas sytuację opanowano m.in. dzięki pomocy NATO Kosovo Force (międzynarodowe siły pokojowe NATO, działające na terenie Kosowa w ramach operacji wsparcia pokoju i mediacji Unii Europejskiej).
W ocenie analityka PISM, obecna eskalacja nie jest czymś nowym czy nadzwyczajnym. "Właściwie jest kolejnym etapem "dialogu" na linii Prisztina – Belgrad prowadzonego przy mediacji UE. Bezpośrednią przyczyną zaostrzenia eskalacji jest spór o nieuznawanie kosowskich tablic rejestracyjnych przez Serbię" - podkreślił w swoim wpisie na Twitterze.
Ale - jak zaznaczył - "rzecz dotyczy oczywiście znacznie szerszego zakresu spraw, w tym utworzenia wspólnoty gmin zdominowanych przez Serbię na północy Kosowa".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W analizie PISM dotyczącym zaostrzenia sytuacji w zeszłym roku podkreślano, że "rozwój współpracy z partnerami ma kluczowe znaczenie dla skuteczności zaangażowania Sojuszu w działania stabilizacyjne".
W 1999 roku ustanowiono KFOR, co jest największą misją NATO. Bierze w niej udział 3,7 tys. żołnierzy Sojuszu (w tym ponad 240 Polaków). Zadania misji to przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa, monitorowanie sytuacji i przeciwdziałanie eskalacji napięć, a także ochrona granicy, zwalczanie kontrabandy i reagowanie na sytuacje kryzysowe.
Płk Andrzej Kruczyński, były oficer GROM-u, uczestnik działań specjalnych i misji zagranicznych, m.in. w Kosowie, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że rejon, w którym doszło do wzmożonego napięcia, to od lat "kocioł bałkański, tykająca bomba". - Aż dziwne, że tyle lat było spokojnie, mimo - oczywiście - asysty różnego rodzaju organizacji - dodaje.
Jak podkreśla, "to było więcej niż pewne, że bomba kiedyś musi wybuchnąć". - Za dużo jest zaszłości historycznych, za dużo osób zginęło czy poniosło uszczerbek na zdrowiu. Czekają na moment, by swoją politykę realizować. A ten moment, dziś, to moment szczególnie nieszczęśliwy z powodu wojny w Ukrainie - mówi.
Jak dodaje ekspert, "jeśli okaże się, że w tamtym rejonie świata będziemy mieć kolejny problem, będzie naprawdę bardzo słabo". - Nie widzę tego w kolorowych barwach. Miejmy nadzieję, że dyplomacja i zdrowy rozsądek zwyciężą - podkreśla.
Ekspert odniósł się także do ingerencji strony rosyjskiej w potencjalny konflikt serbsko-kosowski. - To normalna polityka Federacji Rosyjskiej. Oni mają w każdym zakątku świata większe czy mniejsze interesy. Ich celem jest podjudzanie i pchanie do mniejszych czy większych konfliktów - zaznacza.
- Rosjanie z takiej sytuacji mogą się tylko cieszyć i na pewno mają w tym swój udział. Na świecie nic nie dzieje się przez przypadek. Ktoś kogoś prowokuje, ktoś finansuje. Oby z tego tąpnięcia nie doszło do poważnego konfliktu - dodaje.
Płk Kruczyński zwraca również uwagę, że w te okolice podróżują turyści, także z Polski. - Wiele osób wybiera się do Albanii. Może się okazać, że trzeba będzie zadbać o bezpieczeństwo osób wypoczywających w tym regionie, bo cała sytuacja może wymknąć się spod kontroli - zaznacza.
"Kreml nagłaśniał materiały kreujące obraz 'dramatycznie zaostrzającego się' konfliktu"
- Strona rosyjska bardzo sprawnie przerzuciła się z komentowania sytuacji w Ukrainie na nagłaśnianie przekazów dotyczących Kosowa - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Michał Marek, autor monografii "Operacja Ukraina" i ekspert w dziedzinie dezinformacji.
Jak podkreśla, "rosyjskie ośrodki propagandowe w skonsolidowany sposób nagłaśniały przekaz dezinformacyjny kreujący zafałszowany obraz rzeczywistości, zgodnie z którym to Kosowo rzekomo przygotowuje się do zaatakowania Serbii". - Popularyzowano również materiały wskazujące na to, iż kosowskie służby rzekomo przygotowują się do eksterminacji etnicznie serbskiej części ludności północnego Kosowa - dodaje.
I zaznacza, że "Kreml nagłaśniał materiały kreujące obraz 'dramatycznie zaostrzającego się' konfliktu - emitował setki materiałów wskazujących na wysokie prawdopodobieństwo wybuchu wojny".
- Działania te służyły m.in. dzieleniu wsparcia Belgradowi z zakresu budowy presji na Prisztinę. Z drugiej strony działania służyły wzmocnieniu i uwiarygodnieniu narracji propagandowych Kremla o rzekomej odpowiedzialności USA za "wywołanie kolejnej wojny" - dodaje.
I podkreśla: - W tej zdeformowanej wizji rzeczywistości to NATO i USA mają odpowiadać za "agresywne zamiary Kosowa". - Serbia i Rosja są jedynie stronami "broniącymi się" przed "imperialnymi ambicjami Zachodu". W podobny sposób Rosjanie komentują kwestie dotyczące bieżących wydarzeń odnoszących się do Tajwanu - mówi.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski