Rozmówca Sygnałów Dnia zastrzegł jednak, że przyczyn tragedii było prawdopodobnie więcej. Złożyły się na nią najprawdopodobniej również błędy konstrukcyjne, osłabienie dachu i być może rezonans, w który wpadły elementy, podtrzymujące strop hali.
Jerzy Siodłak ocenił jako słuszne odstąpienie od początkowego pomysłu użycia dmuchaw w celu stopienia śniegu. Jak tłumaczył, zajęłoby to zbyt dużo czasu, a w tym czasie istotniejsze było przekopywanie w celu odnalezienia rannych. Ponadto przy bardzo niskiej temperatutrze to co by się stopiło zaraz by zamarzało i wystąpiłoby oblodzenie.
W akcji uczestniczyło w sumie 1300 ratowników. Przez 20 godzin na zmianę przeszukiwali gruzowisko. Według obecnych danych wskutek zawalenia się jej dachu zginęło 66 osób, a 141 zostało rannych. Nie można jednak wykluczyć, że pod gruzami są kolejne ciała. Zdaniem policjantów i strażaków jest nieprawdopodobne, by znajdowali się tam jeszcze żywi ludzie.