Główne uroczystości obchodów stanu wojennego
We Wrocławiu odbywają się dwudniowe uroczystości związane z 25. rocznicą wprowadzenia stanu wojennego. Uroczystości mają niezwykłą oprawę. Całość rozpoczęło "Requiem dla pokoju", wykonane we wrocławskiej Hali Ludowej. Widowisko multimedialne zgromadziło ponad półtora tysiąca osób. W obchodach bierze udział prezydent Lech Kaczyński.
12.12.2006 | aktual.: 13.12.2006 07:48
###Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/stan-wojenny-w-polsce-6038715756438657g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/stan-wojenny-w-polsce-6038715756438657g )
25. rocznica wprowadzenia stanu wojennego
###Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/manifestacja-przed-domem-gen-jaruzelskiego-6038699842417793g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/manifestacja-przed-domem-gen-jaruzelskiego-6038699842417793g )
Manifestacja przed domem gen. Jaruzelskiego
Otwierając te uroczystości, prezydent przypomniał, że Wrocław był najsilniejszym bastionem oporu przeciwko komunistycznej władzy. Podziękował związkowi zawodowemu Solidarność za inicjatywę zorganizowania głównych obchodów właśnie w tym mieście.
Wiedzieliśmy - powiedział prezydent - że to miasto, wtedy już od 35 lat znów polskie, stawia opór szczególnie potężny. Pamiętamy o tym wszyscy do dzisiaj - zapewnił Lech Kaczyński, dziękując związkowi zawodowemu Solidarność za inicjatywę zorganizowania głównych obchodów właśnie we Wrocławiu.
Jak przypomniał Lech Kaczyński, godz. 21.30, 25 lat temu był to czas "pozornie spokojny" - trwało posiedzenie Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" w Gdańsku.
Nikt nie wiedział, że dosłownie dwie i pół godziny później do setek, tysięcy mieszkań w naszym kraju zapukają esbecy i milicjanci, że zacznie się olbrzymia akcja internowań - podkreślił prezydent.
Jak dodał, nikt nie wiedział też, że rozpocznie się stan wojenny - jak ocenił - wojna między narodem polskim - zorganizowanym w związek "Solidarność" - a komunistyczną władzą.
Walka trwała od ranka 13 grudnia 1981 r. aż do dnia, w którym rozpoczęły się negocjacje, mające na celu wyjście z tej sytuacji, które w ciągu niespełna roku dały Polskę niewolną od wad, ale niepodległą i demokratyczną - zaznaczył prezydent.
Lech Kaczyński ocenił, że obchody rocznicy wprowadzenia stanu wojennego są smutne, ale "nie do końca". Dzień 13 grudnia był dniem dramatycznym, ale wojna, która się wtedy zaczęła była wojną zwycięską - przypomniał.
Jak powiedział prezydent, obchody 25. rocznicy stanu wojennego będą trwały w imię pamięci o naszej najnowszej historii, której nie możemy zapominać i którą musimy przywracać. Przywracać ją będziemy w imię prawdy, sprawiedliwości i w imię tego, żeby Polska była coraz lepsza - zapowiedział.
Lech Kaczyński, wspominając czas stanu wojennego podkreślił, że opór ludzi skupionych w Solidarności miał charakter pokojowy i trwał przez całe lata osiemdziesiąte. Prezydent podkreślił, że dopiero później negocjacje pokojowe z udziałem Solidarności, które zaważyły na ustroju państwa, dały Polskę niepodległą i demokratyczną choć nie wolną od wad.
Prezydent złożył kwiaty przed pomnikiem Bohaterów Solidarności przy Politechnice Wrocławskiej. Towarzyszyli mu m.in. wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk i rektor Politechniki Wrocławskiej prof. Tadeusz Luty. Uroczystości nie towarzyszyły żadne wystąpienia.
Nastepnie Lech Kaczyński odznaczył byłych opozycjonistów, wśród nich działaczy "Solidarności", duchownych, ludzi kultury, drukarzy i łączników. Odznaczenia otrzymali m.in.: Aleksander Hall, w latach 1979-89 jeden z liderów Ruchu Młodej Polski, Marianna Popiełuszko - matka ks. Jerzego, zamordowanego w 1984 przez funkcjonariusze IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który od początku 1980 r. był kapelanem robotników Huty Warszawa r. (nie była obecna podczas uroczystości).
Pośmiertnie zostały odznaczone Grażyna Borucka-Kuroń, pierwsza żona Jacka Kuronia oraz Barbara Sadowska, matka Grzegorza Przemyka, śmiertelnie pobitego przez milicję w Warszawie w maju 1983 roku.
Wśród 66 odznaczonych przez prezydenta osób we Wrocławiu zabrakło kilkunastu. Nie było aktorki Joanny Szczepkowskiej, czy architekta i polityka Czesława Bieleckiego. Spośród osób, które znalazły się na scenie najgoręcej powitani zostali niezwykle popularny we Wrocławiu duszpasterz młodzieży ksiądz Stanisław Orzechowski oraz Marian Michalczyk, który odebrał odznaczenie w imieniu syna Kazimierza, zastrzelonego przez ZOMO w 1982 r.
Uczestnicy uroczystości podkreślali, że dobrze się stało, iż odznaczono także te osoby, które nie są powszechnie znane, bo w latach stanu wojennego stały w drugim szeregu, ale wykazywały się bohaterstwem. W imieniu uhonorowanych podziękował Marek Muszyński.
Przyszło zwycięstwo, bo ta walka zakończyła się zwycięstwem. I myśleliśmy, że od tego czasu wszystko będzie jasne, co jest czarne, a co białe, co sprawiedliwe, a co nie. Ale dopiero dziś, w 17. roku zwycięstwa obecność pana prezydenta, jego słowa pozwalają nam wierzyć, że czasy sprawiedliwości i jasnego odróżniania dobra od zła nadchodzą. Doczekaliśmy się drodzy przyjaciele. Dziękuję - powiedział Muszyński.
Prezydent przyznał, że być może popełniono błąd przy przyznawaniu odznaczeń. Może ktoś, kto dostał krzyż oficerski powinien dostać wyższy, ten kto kawalerski - powinien dostać oficerski. Takie błędy się oczywiście zdarzają, ale będziemy je próbowali naprawiać i będziemy szli tą drogą - podkreślił prezydent. Jak mówił, drogą, która przez pierwszych 16 lat historii wolnej, lepszej lub gorszej, ale wolnej Polski została nieco zaniedbana.
Po wręczeniu odznaczeń państwowych prezydent powiedział: pamiętając o tych ciężkich, tragicznych, nierozliczonych dniach grudnia 1981 roku, pamiętając o wysiłku milionów Polaków (...) pamiętajmy o tym, że zwyciężyliśmy. Zaznaczył, że lubi ten fakt przypominać, bo nie chce, żeby nasz naród był narodem, który pamięta jedynie o wspaniałych bohaterskich, lecz przegranych bitwach.
Ta bitwa trwała długo, były chwile zwątpienia, ale zakończyła się wielkim zwycięstwem. I jeśli dzisiaj obchodzimy 25-lecie tego tragicznego dnia, to pamiętajmy, że był on początkiem wielkiej narodowej wojny, którą Polska wygrała - zauważył L. Kaczyński.
O bohaterach tej wojny pamiętamy dzisiaj, będziemy pamiętać jutro, przynajmniej do tego dnia, w którym skończy się moja kadencja jako prezydenta RP - zapewnił.
Jak mówił L.Kaczyński, wprowadzenie stanu wojennego przekreśliło nadzieje Polaków, było potężnym ciosem w nadzieję, wiarę milionów Polaków. Było też- jak zauważył - złamaniem kręgosłupa wspaniałej, pokojowej rewolucji, jaką była "Solidarność". Zaznaczył jednak, że "S" ten ciężki cios wytrzymała w ciągu trwającej ponad siedem lat podziemnej walki.
Lech Kaczyński zwrócił uwagę, że walka, "pokojowa i mało krwawa", przyniosła Polakom "olbrzymie zwycięstwo" w postaci niepodległej Polski.
Możemy dzieje tej Polski krytykować, ale było to jednak nasze państwo. Rządzili w tym państwie ludzie "Solidarności" i ludzie wywodzący się z innego obozu politycznego, ale rządzili dlatego, że wygrali wybory i to jest zasadnicza różnica w stosunku do tego co było w okresie Polski Ludowej - podkreślił.
Jak mówił Lech Kaczyński, wolna Polska nie zrodziła się tylko i wyłącznie z pozytywnego dla naszego kraju rozwoju sytuacji międzynarodowej. Zrodziła się z wysiłków wielu, wielu tysięcy Polek i Polaków. I to jest nasz sukces - podkreślił.
Możemy powiedzieć, że wolność w sposób pokojowy, ale wywalczyliśmy sobie sami. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby wolność tę wykorzystać jeszcze lepiej niż dotąd - zaznaczył prezydent. Jak dodał, jest na to szansa, chociaż - mówił - droga, która do tego prowadzi nierzadko jest drogą krętą.
Ale nawet i drogą krętą można dojść do celu, do celu, którym jest Polska, w której wszyscy wiedzą, co było dobre, co było złe, w której wszyscy wiedzą, że wprawdzie musimy - ponad 38 milionów córek i synów naszego narodu - żyć razem, to musimy też pamiętać, kto się do czego przyczynił - mówił prezydent.
Polska, w której ci którzy walczyli, ci którzy wykazali odwagę i determinację, którzy byli gotowi do ofiar, do rezygnacji z czegoś na rzecz wyższych wartości, będą wysoko cenieni - zaznaczył.
Polska, która się będzie szybko rozwijać, w której coraz większej ilości ludzi będzie się żyło coraz lepiej, w której bezrobocie będzie życiowym wypadkiem, a nie życiowym losem - dodał L.Kaczyński. W jego ocenie, to wszystko jest do osiągnięcia, trzeba jedynie wspólnego wysiłku.
W 25-lecie tego tragicznego dnia pamiętajmy, że był on początkiem wielkiej narodowej wojny, którą Polska wygrała - podkreślił prezydent.
Jak ocenił Lech Kaczyński, wprowadzenie stanu wojennego przekreśliło nadzieje Polaków, było ciosem w wiarę i nadzieję Polaków.
Było złamaniem kręgosłupa wspaniałej, pokojowej rewolucji jaką była "Solidarność" - zaznaczył prezydent. Dodał jednak, że "Solidarność" ten cios wytrzymała w czasie siedmiu lat podziemnej walki.
Jak ocenił prezydent Kaczyński, to nie on powinienem organizować rocznicowe uroczystości stanu wojennego. To co dzieje się dziś powinno dziać się w czasach, w których nie przychodziło mi nawet do głowy, że będę kiedy prezydentem RP. Powinny się dziać przed kilkunastu laty - podkreślił.
Hala Pafawagu, w której na co dzień montowane są wagony kolejowe, w nocy z wtorku na środę zamieniona została na aulę z jej jednej strony stanęła scena, na której zgromadzili się odznaczeni. Scena zakończona była czarną ścianą, pośrodku której umieszczono biały napis "Polska", w którym jedynie litera "l" miała czerwoną barwę z kroplą krwi u dołu.
Z boku stały poczty sztandarowe komisji zakładowych "S" wrocławskich zakładów pracy. W całej hali rozmieszczono symbole związane z najnowszą historią naszego kraju: porozstawiano koksowniki, widać było krzyże z kwiatów, w oknach umieszczonych na suficie znajdowały się świeczki.
Pafawag obecnie należący do kanadyjskiego koncernu Bombardier, był jednym z pierwszych centrów oporu w czasie stanu wojennego w stolicy Dolnego Śląska. Po 13 grudnia w Pafawagu, a także w innych wielkich zakładach, Dolmelu (producent generatorów elektrycznych) i Archimedesie (producent narzędzi pneumatycznych i elektrycznych) wybuchły strajki. Fabryka wagonów została spacyfikowana przez ZOMO.
W środę Lech Kaczyński w towarzystwie Piotra Bednarza, jednego z pierwszych liderów dolnośląskiej "S" na ścianie budynku pobliskiego Dolmelu odsłoni tablicę w hołdzie wrocławianom, którzy stawili opór komunistycznej władzy.