Głowice nuklearne na Białorusi. Ekspert wskazał cel Putina
- Moim zdaniem komunikat Kremla w sprawie przeniesienia taktycznej broni jądrowej na Białoruś, ma ten sam cel co zawsze - Rosja znów próbuje nastraszyć zachodnią opinię publiczną. Chodzi o to, żeby opłacani przez Moskwę agenci wpływu czy tzw. “pożyteczni idioci” zaczęli straszyć społeczeństwa perspektywą wojny atomowej NATO z Rosją - wskazywał w programie “Newsroom” Wirtualnej Polski dr Witold Sokała z Fundacji Po. Int. Ekspert twierdzi, w tej zagrywce Kremla chodzi o wywołanie presji obywateli na zachodnie rządy, by “przestały drażnić rosyjskiego niedźwiedzia” i ustąpiły ws. wojny w Ukrainie. Sokała uważa, że atomowymi groźbami Putina nie należy się zanadto przejmować. Wskazał, że w nadużywaniu “nuklearnego straszaka” będą go powstrzymywać przede wszystkim Chiny. - Wprowadzenie broni jądrowej, jako czynnika rozstrzygającego na arenie międzynarodowej, jest z punktu widzenia Pekinu dysfunkcjonalne. Z prostej przyczyny – w tej akurat dziedzinie, póki co, Chiny są nadal za Rosją i USA. Dlatego też wykorzystają cały swój potencjał polityczny i gospodarczy, całą zdolność nacisku na Putina, żeby on się nadmiernie tymi atomowymi zabawkami nie bawił - wyjaśniał analityk. Innym potężnym krajem, który według dr. Sokały może wpływać na Putina, “by nie posunął się w swoim nuklearnym szantażu za daleko”, są Indie. - To rosnący na znaczeniu odbiorca rosyjskiego eksportu. Prowadzą bardzo subtelną i sprytną grę pomiędzy Rosją a Zachodem. I dzięki temu również mają jakieś narzędzia wpływu na Moskwę - wskazywał. - Z tych powodów mówię dość lekkim tonem o tym rosyjskim (atomowym – red.) blefie. Niestety na wielu on działa. To ostatnia szansa Putina, by zdemobilizować Zachód i wtedy tą osamotnioną Ukrainę spróbować skonsumować - podsumował.