Głosowanie nad Ursulą von der Leyen. Głos PiS może być kluczowy
Czy Ursula von der Leyen zostanie zatwierdzona jako szefowa Komisji Europejskiej? To wcale nie takie pewne. Los Niemki może zależeć od głosów frakcji PiS. Pytanie, co wywalczy za swoje poparcie.
15.07.2019 | aktual.: 15.07.2019 14:12
We wtorek Ursula von der Leyen oficjalnie zostanie wybrana nową przewodniczącą Komisji Europejskiej. Albo i nie. O ile dotychczas głosowania w Parlamencie Europejskim nad poparciem dla nominowanego szefa KE były w dużej mierze formalnością, w tym roku tak nie jest. Wszystko ze względu na postawę europejskich socjalistów - drugiej największej grupy politycznej w PE - którzy zadeklarowali, że będą głosowali przeciw.
PiS może przesądzić o losie Ursuli von der Leyen
Decyzja lewicy daje szanse grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w której dominującą rolę ma PiS. Choć EKR jest dopiero szóstą pod względem wielkości grupą w Europarlamencie, tym razem ma okazję odegrać decydującą rolę. Niemiecką minister obrony poprzeć ma jej macierzysta Europejska Partia Ludowa oraz grupa Odnowić Europę (liberałowie i "macroniści") ale bez poparcia socjalistów. Dlatego 61 głosów EKR oraz innych marginalnych grup, m.in. niezrzeszonego włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazdek, mogą przechylić szalę na korzyść Niemki.
Decyzja frakcji PiS miała zapaść w poniedziałek. Ale w rozmowie z WP europoseł PiS Ryszard Czarnecki stwierdził jedynie, że "czas pokaże" jak zagłosuje delegacja. Zasugerował, że decyzja zależeć będzie m.in. od tego, czy Beata Szydło uzyska akceptację PE jako szefowa parlamentarnej komisji ds. zatrudnienia (EMPL). Jak podawał PAP, w tej sprawie w niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński spotkał się z wysłannikiem Berlina.
Co może ugrać PiS?
Oczekiwanie jest jednak takie, że członkowie PiS i ich sojusznicy poprą von der Leyen. Już wcześniej europosłowie PiS cieszyli się z "obiecujących sygnałów" wysyłanych przez Ursulę von der Leyen, a jej zalety wymieniał sam premier Morawiecki.
Co PiS może dostać w zamian za poparcie Już podczas negocjacji na poziomie Rady Europejskiej (szefów rządów unijnej dwudziestki ósemki), członkowie polskiej delegacji zapewniali, że w zamian za polskie poparcie uzyskali pewne obietnice. Jak dowiedziała się WP od źródła bliskiego premierowi, wśród rozpatrywanych wewnątrz delegacji warunków była obietnica lepszego dla Polski unijnego budżetu. Wątpliwe jednak, by taką obietnicę Polska zdołała uzyskać.
Przeczytaj również: PiS chciał Belga na szefa Komisji. Ale z Niemki też jest zadowolony
Rąbka tajemnicy na temat innych warunków uchylił też holenderski europoseł EKR Derk Jan Eppink. Jak podaje portal Politico, eurosceptyczny polityk twierdzi, że von der Leyen obiecała bardziej miękkie podejście do kwestii praworządności. Problem w tym, że podczas pierwszego wystąpienia przed Parlamentem Europejskim Niemka zdecydowanie odrzuciła sugestie, że będzie mniej wymagająca pod tym względem od swojego poprzednika.
Widmo Timmermansa
Co więcej, jak podaje poniedziałkowy "Financial Times", w listach rozesłanych do liderów grup politycznych, von der Leyen zapowiedziała, że chce stworzyć stały mechanizm, który każdego roku monitorowałby stan praworządności we wszystkich państwach członkowskich. Opowiada się także za innymi celami sprzecznymi z PiS, m.in. ambitniejszą polityką klimatyczną oraz reformami Unii dającymi Parlamentowi większe uprawnienia. Niemka chce także zniesienia obowiązku jednomyślnego podejmowania decyzji w Radzie w kwestiach takich jak klimat czy polityka zagraniczna. Według "FT" warunkiem EKR miała być zmiana linii postępowania KE ws praworządności i "niesprawiedliwego nękanie wybranych krajów".
Pozycja przetargowa PiS może jednak nie być tak mocna, jak się to może wydawać. Niewykluczone, że von der Leyen uda się ostatecznie przekonać przynajmniej część posłów socjalistów: zwłaszcza tych z Niemiec (były szef SPD Sigmar Gabriel stwierdził, że jego koledzy powinni głosować na swoją rodaczkę) oraz Hiszpanii. Od wtorkowego głosowania zależy bowiem nie tylko pozycja von der Leyen, ale też kandydatura hiszpańskiego socjalisty i szefa MSZ Josepa Borrella na szefa unijnej dyplomacji.
Co więcej, głosując przeciw Niemce, PiS może tylko sobie zaszkodzić. Jeśli kandydatura von der Leyen zostanie odrzucona, Rada Europejska będzie musiała ponownie zgłosić swoją nominację na szefa KE. Jeśli nie zgłosi Niemki po raz kolejny, całkiem możliwe, że wróci do wcześniej rozpatrywanej opcji: Fransa Timmermansa. A tego PiS chce uniknąć za wszelką cenę.
Przeczytaj również: Macron ograł wszystkich. Zgarnął pełną pulę
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl