ŚwiatPiS chciał Belga na szefa Komisji. Ale z Niemki też jest zadowolony

PiS chciał Belga na szefa Komisji. Ale z Niemki też jest zadowolony

Polska i kraje Grupy Wyszehradzkiej lobbowały za posadą szefa Komisji Europejskiej dla belgijskiego eks-premiera Charlesa Michela. Misja okazała się nieudana, ale politycy PiS przekonują, że nominowana na to miejsce Niemka Ursula von der Leyen też ma swoje atuty.

PiS chciał Belga na szefa Komisji. Ale z Niemki też jest zadowolony
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | MORD Tarnów
Oskar Górzyński

03.07.2019 | aktual.: 03.07.2019 13:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jako liberał i zwolennik miękkiego podejścia do imigracji, Charles Michel nie wydaje się najbardziej oczywistym kandydatem dla rządu PiS. A jednak - jak mówią WP źródła w PiS - to właśnie za jego kandydaturą na szefa Komisji Europejskiej lobbowała Polska po tym, jak zablokowana została kandydatura Fransa Timmermansa.

W poniedziałek wieczorem Michel był gościem polskiej rezydencji w Brukseli, gdzie w towarzystwie delegacji państw wyszehradzkiej czwórki dogadywane były warunki poparcia dla Belga. Belg miał zgodzić się na pewne ustępstwa wobec państw regionu i umowa została zawarta. Ale poparcie czwórki nie wystarczyło, by przepchnąć jego kandydaturę i ostatecznie zamiast szefem Komisji Michel zastąpi Donalda Tuska jako przewodniczący Rady Europejskiej.

Nieoczywisty wybór

Dlaczego Polacy chcieli Michela? Zdaniem naszych rozmówców, jego zaletą była skłonność do kompromisu. No i fakt, że nie był Fransem Timmermansem. Polska delegacja wiedziała, że ma ograniczony wybór, dlatego gotowa była poprzeć nawet ideologicznie odległego kandydata.

Rząd, któremu przewodził Michel upadł z powodu jego poparcia dla oenzetowskiej deklaracji z Marrakeszu ws. migracji. Jako premier Belgii polityk postulował m.in. mechanizm wzajemnego oceniania przestrzegania norm demokratycznych przez państwa UE, a także sugerował, że jeśli kraje przeciwne relokacji uchodźców będą trwały w uporze, należałoby przemyśleć sens strefy Schengen.

Ursula też jest ok

Mimo nieudanego lobbingu na rzecz Belga, politycy PiS prześcigają się w wymienianiu zalet nominowanej przez Radę Ursuli von der Leyen.

- Jest transatlantycka, nie zdążyła się nikomu narazić i była otwarta wobec V4 - mówi WP osoba z otoczenia premiera.

Z kolei członek polskiej delegacji wyjaśnia, że wybór Niemki na przewodniczącego Komisji może... ograniczyć niemieckie wpływy w Unii.

- Paradoksalnie to może tak zadziałać. Von der Leyen będzie musiała udowodnić, że nie reprezentuje interesu Niemiec. Berlin jest zresztą mistrzem w rozgrywaniu europejskich gier z tylnego siedzenia. W Parlamencie rządził de facto sekretarz generalny Klaus Welle. W Komisji szarą eminencją był zastępca Junckera Martin Selmayr. Teraz czas Selmayra się kończy - mówi rozmówca WP.

Jak dodaje, wybór Niemki ma też dla Polski inne zalety.

- Ma zdrowe podejście do Rosji, jest bliską sojuszniczką Angeli Merkel, która przecież jest pragmatyczna i naszym wrogiem nie jest. Zresztą spodziewamy się, że po październikowych wyborach dojdzie między nami do resetu, bo Niemcy przekonają się, że nie jesteśmy tylko przejściowym fenomenem - zapowiada. Jak sugeruje, Polsce udało się też uzyskać "pewne obietnice" dotyczące rozkładu tek w przyszłej Komisji Europejskiej.

Incydent wybaczony

Rozmówca WP bagatelizuje przy tym incydent, do którego doszło w 2017 po wypowiedzi von der Leyen w talk-show w telewizji ZDF. Niemiecka minister obrony powiedziała wówczas, że Niemcy muszą "wspierać ten zdrowy demokratyczny opór młodego pokolenia w Polsce". W reakcji polski MSZ wezwał nawet do wyjaśnień niemieckiego attache wojskowego.

- Doszło po prostu do nieporozumienia. Niemiecki MSZ szybko nam to wyjaśnił i okazało się, że wypowiedź była zmanipulowana - zapewnia członek delegacji.

- To nie była najlepsza wypowiedź, ale nie oszukujmy się, tak samo myśli większość zachodnich polityków - przyznaje w rozmowie z WP Bartosz Kownacki, poseł PiS były wiceminister obrony. Mimo to, zapewnia że w kontaktach roboczych np. na forum NATO Niemka robiła dobre wrażenie.

- W niemieckiej polityce wyróżniała się trzeźwym spojrzeniem na Rosję i należała do tych, którzy popierali wzmacnianie NATO. To prawda, że Bundeswehra pod jej kierownictwem nadal ma swoje problemy, a wydatki nie wzrosły znacząco. Ale nie dlatego, że o to nie walczyła - ocenia polityk.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (24)