Nie wiem, czy pan zna tezy stawiane w poniedziałkowym programie w telewizji publicznej - "Warto rozmawiać" jest taki program.
No i tam, nie wiem
jak to powiedzieć, kontrowersyjne tezy były stawiane także przez prowadzącego, przez
gości. Mówiąc delikatnie, z dystansem podchodzono do tego, co się w tej chwili w Polsce dzieje, do obostrzeń,
do tego czy one są potrzebne i czy koronawirus rzeczywiście jest tak bardzo niebezpieczny jak
na przykład pan, panie doktorze, mówi. To nawet krytykują posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy na przykład, Joanna
Lichocka, która krytykuje TVP za ten program atakujący walkę z pandemią,
o tak to być może należałoby nazwać. Jak pan podchodzi do jakich sytuacji? W telewizji publicznej takie rzeczy.
Część ludzi, drodzy państwo, mają dostęp wyłącznie do telewizji publicznej i to, co mówi prezydent czy
premier, dla niektórych ludzi, którzy darzą ogromnym szacunkiem tych ludzi, jest świętość. Słuchają polityków,
to są przedstawiciele kraju. Dzisiaj wciąż wielu ludzi ma szacunek do tego typu osób, więc one
są autorytetami w tym, co mówią. Jakaż ogromna odpowiedzialność stoi za każdym słowem
wypowiadanym przez tych ludzi. I teraz to ma ogromny wpływ na wielu ludzi prostolinijnych, dobrych,
którzy odbierają to, co mówią politycy, wprost tak jak jest to mówione. Więc muszą
sobie zdawać z tego, jaką dużą wagę niosą słowa, które wypowiadają. Jeżeli
zaczynają wątpić i dystansować się, to to się przełoży na reakcje ludzi. Jak ja pracując w szpitalu,
widząc ilość zgonów, które do tej pory widziałem, ilość ludzi, ilość cierpień.
Widać ten niewydolny system od środka. I teraz ja, dopiero co mieliśmy jedną
pacjentkę, która straciła swojego pięćdziesięciokilkuletniego mężczyznę, męża w oddziale COVID,
sama zmaga się z ciężką chorobą. Załamała się po tym jak zmarł jej mąż. A sama też zachorowała
na COVID. I teraz ja mam iść do jej łóżka i powiedzieć: wie pani co, szkoda, że pani nie oglądała właśnie programu -
"Warto rozmawiać", tak? Pan redaktor wspomniał - i mam jej powiedzieć, że jednak ten wirus
nie jest tak straszny? Że politycy uznali, że zagrożenie nie jest tak duże? To nie jest wymysł, to są realne
tragedie poszczególnych osób w ogromnych liczbach i trzeba mieć ogromny szacunek i
mówić z ogromną pokorą o takich sprawach, a nie filozofować
i polemizować i zastanawiać się, czy to jest prawda. Każdy z tych polityków może zostać
ubrany w kombinezon i możemy pokazać, jak wygląda to cierpienie na co dzień.