Gingrich wycofał się z republikańskich prawyborów
Newt Gingrich, były przewodniczący Izby Reprezentantów USA, zrezygnował formalnie z dalszego kandydowania do nominacji prezydenckiej w Partii Republikańskiej (GOP), na którą od dawna nie miał już szans.
02.05.2012 | aktual.: 03.05.2012 01:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gingrich ogłosił swoją decyzję w środę na konferencji prasowej w Waszyngtonie, chociaż zapowiadał ją już wcześniej.
Kto zagrozi Romney'owi?
W republikańskich prawyborach udało mu się wygrać tylko w dwóch stanach: rodzinnej Georgii i Karolinie Południowej. Zdobył tylko 137 delegatów na partyjną konwencję przedwyborczą w Tampa na Florydzie, gdzie GOP nominuje swego kandydata do Białego Domu.
Jest to kilkakrotnie mniej niż Mitt Romney, który praktycznie jest już kandydatem GOP na prezydenta, chociaż do formalnego zatwierdzenia swej nominacji musi jeszcze zdobyć kilkuset delegatów w następnych rundach prawyborów. Delegatów przydziela się w zależności od wyników prawyborów w poszczególnych stanach.
Po wcześniejszym wycofaniu się Ricka Santoruma i w środę Gingricha, o nominację ubiega się jeszcze kongresmen z Teksasu Ron Paul. Zdobył on jednak tylko 80 delegatów i nie jest w stanie zagrozić Romney'owi.
Architekt "rewolucji republikańskiej"
Gingrich, architekt "rewolucji republikańskiej" w Kongresie w latach 90. i czołowy konserwatywny ideolog GOP, przez pewien czas miał w sondażach poparcie większe niż popierany przez establishment Romney.
W prawyborach jednak nie uzyskał dobrych wyników, do czego przyczyniły się jego niefortunne wypowiedzi. Obiecywał m.in., że jako prezydent doprowadzi do zbudowania "kolonii ludzkiej" na Księżycu. Stało się to tematem dowcipów w satyrycznych programach telewizyjnych.
Nieudana kampania wpędziła Gingricha w długi - musi teraz zwrócić wierzycielom 4,3 miliona dolarów. Na pożegnalnej konferencji Gingrich powiedział, że każdy republikański kandydat jest lepszy od prezydenta Obamy, którego nazwał "najbardziej radykalnym, lewicowym prezydentem w historii USA".
Było to pośrednie poparcie dla Romney'a. Zdaniem obserwatorów, Gingrich nie wyraził tego wprost, gdyż liczył na wspólne wystąpienie z faworytem Republikanów. Sztab Romney'a dał mu jednak do zrozumienia, że jego publiczne poparcie nie jest potrzebne.