PolskaGimnazjalistka zawrócona spod drzwi Centrum Badań Jądrowych. Powód? Nie nazywa się Kowalska

Gimnazjalistka zawrócona spod drzwi Centrum Badań Jądrowych. Powód? Nie nazywa się Kowalska

13-letnia uczennica toruńskiego gimnazjum została zatrzymana przed wejściem do Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Powód? Jej nazwisko i imię brzmiały "nie dość polsko".

Gimnazjalistka zawrócona spod drzwi Centrum Badań Jądrowych. Powód? Nie nazywa się Kowalska
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Violetta Baran

08.02.2018 | aktual.: 08.02.2018 17:44

Nastolatka była uczestniczką szkolnej wycieczki do Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Jedną z 60 młodych ludzi z jej gimnazjum, którzy 7 lutego przyjechali do Świerku, by zobaczyć na własne oczy reaktor Maria i laboratoria naukowe Centrum. Niewiele brakowało, by została za drzwiami. Tylko dlatego, że nie nazywa się np. Anna Kowalska.

Dziewczynka jest Polką, urodziła się w Bydgoszczy. Mieszka na stałe w Toruniu. Nosi jednak ukraińskie nazwisko i imię. Powód? Jej rodzice są narodowości ukraińskiej. Od dawna mieszkają w naszym kraju, mają polskie obywatelstwo. Ojciec dziewczynki jest cenionym naukowcem.

Skąd więc problem? Zgodnie z regulaminem Centrum, ze względu na zasady bezpieczeństwa, na teren Kompleksu Jądrowego Świerk wpuszczani są tylko polscy obywatele. Zgodę na wstęp dla cudzoziemców wydaje - jak czytamy w regulaminie - każdorazowo dyrektor Instytutu.

Nauczyciel, który organizował wycieczkę, znał regulamin Centrum. Na wszelki wypadek sprawdził w dokumentach szkoły informacje o swoich podopiecznych. - Przed wycieczką zadzwonił do nas do domu. Przepraszał, mówił, że czuje się niezręcznie, ale chciał potwierdzić, czy nasza córka ma na pewno polskie obywatelstwo - opowiada WP mama nastolatki. - Potwierdziłam ten fakt, powiedziałam też, że córka ma polski paszport - dodała.

Paszport, jak dowiedział się nauczyciel 13-latki, nie był jednak wymagany. W Centrum usłyszał, że legitymacja szkolna jest wystarczającym poświadczeniem polskiego obywatelstwa.

W środę o godzinie 10, wycieczka gimnazjalistów dotarła do Świerku. Nauczyciel, który organizował wyjazd, zgodnie z regulaminem wręczył przyjmującej wycieczkę osobie listę uczestników wraz z dokumentami potwierdzającymi ich tożsamość.

- Nagle okazało się, że jest problem. W obecności wszystkich uczestników wycieczki, pani która wpuszczała młodzież na teren Centrum, wyczytała nazwisko mojej córki i powiedziała, że nie może wejść - opowiada WP mama dziewczynki. Jakie było uzasadnienie tej decyzji? - Zdaniem pracownicy "posiada imię i nazwisko brzmiące nie tak, jak u większości Polaków" - mówi mama 13-latki.

Zobacz także: Leszek Miller i historia pewnej kolacji z premierem Izraela

- Córka zadzwoniła do mnie. Na szczęście byłam w domu. Przesłałam do Centrum zdjęcie jej paszportu, by udowodnić, że jest Polką. Dobrze, że ma paszport. To nie jest obowiązkowe. A przecież miała legitymację szkolną z numerem PESEL, miejscem urodzenia. Nauczyciel zaświadczył, że jest Polką - mówi WP rozgoryczona matka dziewczynki.

Jak czuła się 13-latka, która urodziła się w Polsce, świetnie mówi po polsku, Polskę uważa za swój dom i ojczyznę? - Źle, bardzo źle. Na szczęście jej koledzy i koleżanki akceptują ją, to dobra szkoła, w której nie ma miejsca na ksenofobię i nietolerancję. Trzymali jej stronę, ale w tym wieku, takie wykluczenie odbiera się bardzo mocno. Nikt nie chce czuć się inny, obcy, szczególnie, gdy ma kilkanaście lat - tłumaczy mama dziewczynki.

Ostatecznie 13-latka została wpuszczona do Centrum. Dzień później pracownicy instytutu przeprosili mamę dziewczynki. Tłumaczyli, że to wina "nadgorliwości nowej pracownicy". - Nic mi po ich przeprosinach, mojej córki nikt nie przeprosił - mówi WP.

Kobieta z rozżaleniem opowiada o tym, że jej mąż jest profesorem Polskiej Akademii Nauk. Był wielokrotnie nagradzany. - Polska się nim chwali, mimo że nie ma polskiego nazwiska. To im nie przeszkadza - dodaje.

Kobieta opowiada WP, że nie po raz pierwszy jej córki - starsza jest już dorosłą kobietą - zetknęły się z przykrymi uwagami rówieśników, a także osób starszych, ze względu na swoje nazwisko i pochodzenie. - Niektórych z tych słów nawet nie da się powtórzyć - mówi WP. - Niestety, jest coraz gorzej - dodaje.

Sprawą zainteresowała się poseł Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus. - To prawdziwy skandal, to dyskryminacja ze względu na narodowość - mówi w rozmowie z WP. Posłanka wystosowała w tej sprawie interpelację do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, któremu podlega NCBJ. - Tej sprawy nie można tak pozostawić - dodała w rozmowie z WP posłanka Nowoczesnej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (844)