Gilowska: nie ma problemu, czy wchodzić do strefy euro
W prawdopodobnym referendum w 2009 roku w Polsce w sprawie euro, Polacy odpowiedzą na pytanie nie o to "czy", ale "kiedy" przyjąć wspólną walutę - powiedziała w Brukseli wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska.
16.03.2007 17:45
W Polsce nie ma problemu, czy wchodzić do strefy euro i nie to będzie problemem w referendum. Przedmiotem może być termin i wyłącznie termin - powiedziała Gilowska po trzygodzinnym spotkaniu z komisarzem UE ds. gospodarczych i walutowych Joaquinem Almunią. - Jesteśmy członkami UE ze wszystkimi konsekwencjami, w tym ze świadomością, że wejście do UE jest dopełnieniem traktowych zobowiązań".
Zdaniem Gilowskiej, referendum mogłoby się odbyć w roku 2009 o czym - jak dodała - mówił kilka miesięcy temu prezydent Lech Kaczyński, ale wicepremier zastrzegła, że ostateczna decyzja w tej sprawie nie zapadła i należeć będzie nie do rządu, ale prezydenta RP bądź parlamentu.
Nie rozmawialiśmy (z Almunią), że będzie, ale że jest prawdopodobne. W 2009 powinniśmy przystąpić do rozmów technicznych o wejściu do euro, które jest oczywiste, byśmy dopełnili członkostwa - powiedziała Gilowska.
Referendum ma się odbyć, zanim zapadną decyzję o wejściu złotego do trwającego dwa lata tzw. przedsionka euro, czyli unijnego mechanizmu stabilizacji kursu walutowego ERM2.
Powiadam - w 2009 będziemy gotowi w sensie makroekonomicznym do rozmów i powinniśmy przed finalnymi rozmowami (w tym o wejściu do ERM2), zapytać, czy ten termin ludziom odpowiada- dodała Gilowska, odmawiając spekulowania co do daty wejścia Polski do euro.
Wicepremier przedstawiła komisarzowi Almunii zalety przeprowadzenia referendum w sprawie euro, zwłaszcza jego "edukacyjne i polityczne cele".
Polacy mają prawo do referendum w tej sprawie - podkreśliła, odrzucając możliwość porażki.
Polska - w przeciwieństwie do W. Brytanii i Danii - jest zobowiązana w traktacie akcesyjnym, by pewnego dnia, po spełnieniu ekonomicznych kryteriów wejść do euro. Podobne zobowiązanie ma Szwecja, jednak kraj ten, choć spełnia podstawowe kryteria, wciąż nie przyjął wspólnej monety, dwukrotnie odrzuconej w referendach.
Nie dopuszczam możliwości przegranej w referendum - powiedziała Gilowska. W Polsce tego rodzaju referendum w uczciwej sprawie można przegrać tylko w jednym przypadku: jeśli ludzie czuliby, że są okłamywani. To znaczy, jeśli politycy, którzy będą mieli obowiązki informacyjne, wykonają tę pracę źle. Ale ponieważ mamy scenę polityczną bardzo demokratyczną i spluralizowaną, to jestem przekonana, że kampania informacyjna będzie rewelacyjna. Jeżeli chodzi o polski program wychodzenia z nadmiernego deficytu finansów publicznych, Gilowska zapewniła, ze tegoroczny deficyt nie przekroczy prognozowanych w listopadzie ubiegłego roku 3,4 proc. PKB.
Ta perspektywa jest niezagrożona - powiedziała. Nie wiadomo, czy to wystarczy, by usatysfakcjonować Komisję Europejską (KE), która nakazała Polsce zejście z deficytem do końca roku do poziomu wymaganego w zreformowanym pakcie stabilizacji i wzrostu.
Gilowska poinformowała Almunię o planowanej przez polski rząd polityce prorodzinnej "i wspieraniu tej polityki poprzez instrumenty fiskalne". Przyznała, że komisarz sceptycznie odniósł się do tych informacji, ale ona nie przyjechała do Brukseli, "by przekonywać, ale przedstawić polski punkt widzenia".
Nie można wyrażać zdziwienia i podważać prób wspierania przez państwo rodziny i zachęcania do posiadania dzieci - powiedziała wicepremier, przyznając, że te działania są kosztowne dla budżetu.
Gilowska zapowiedziała stały kontakt z komisarzem Almunią - zarówno na poziomie personalnym, jak technicznym pomiędzy ministerstwem finansów a KE, by "nie powtórzyła się sytuacja, w której jedna ze stron uważała się za niewystarczająco poinformowaną". Na brak wystarczających kontaktów z polską minister finansów narzekał niedawno sam Almunia.
Inga Czerny