Gigantyczna demonstracja w Walencji. Domagają się głowy prezydenta
130 tys. osób zgromadziło się w sobotę w centrum Walencji, by potępić działania władz podczas powodzi. Oskarżają oni rządzących za zaniedbania, na skutek których zginęło ponad 220 osób. Doszło do starć z policją.
Okło 130 tys. osób zgromadziło się w sobotę w centrum Walencji, by domagać się ustąpienia Carlosa Mazóna, prezydenta wspólnoty autonomicznej. Uważają go za głównego odpowiedzialnego za złe zarządzanie w czasie powodzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Jednym z zarzutów, jaki przedstawiają Mazónowi jest to, że jego administracja nie wysłała alertów ostrzegających przed powodzią z odpowiednim wyprzedzeniem. Niektórzy mieli dostać je w momencie, w którym woda już wdzierała się do ich domów
Podczas manifestacji dwukrotnie doszło do starć części jej uczestników z policją. Po raz pierwszy doszło do przepychanek na początku marszu, przed ratuszem w Walencji, gdzie rozpoczął się marsz do siedziby regionalnego rządu. Protestujący obrzucili siły porządkowe petardami i błotem. Policja użyła pałek, aby ich rozpędzić.
Do ponownego starcia doszło pod koniec demonstracji, w pobliżu Plaza de la Virgen. W stronę policjantów ponownie ciskano błotem, krzesłami i innymi przedmiotami.
Ponad 220 ofiar, kilkudziesięciu zaginionych
Uczestnicy od początku manifestacji skandowali okrzyki "morderca" i "rezygnacja", a także nieśli transparenty z hasłami typu "Gdzie wtedy byłeś?" oraz zdjęciem dłoni zatopionej w błocie, trzymającej telefon komórkowy z alertem ostrzegającym przed powodzią.
Gwałtowne burze, powodzie i podtopienia, które pod koniec października nawiedziły Walencję, pozbawiły życia co najmniej 223 osoby. Trwają poszukiwania kolejnych kilkudziesięciu zaginionych - koncentrują się one obecnie wzdłuż ponad 25-kilometrowego odcinka morskiego wybrzeża prowincji, dokąd woda mogła znieść ciała.
Przeczytaj także:
Źródło: ultimahora.es