Giertych: spodziewałem się ataku z lewej strony
Byłem przygotowany na ataki lewicy na mnie jako ministra edukacji - powiedział wicepremier Roman Giertych w "Sygnałach Dnia". Jak podkreślił Giertych, protestują nie uczniowie i studenci, a ugrupowania lewicowe i środowiska homoseksualne.
16.05.2006 | aktual.: 17.05.2006 16:49
To, że SLD i partie stowarzyszone z SLD będą protestować, to nie jest chyba żadnym zaskoczeniem, ja tylko apeluję (...) o uczciwość w relacjach - powiedział Giertych.
Zauważył, że wśród protestujących przeciw niemu byli "niby uczniowie i studenci", ale jak się spojrzało na transparenty w Warszawie podczas manifestacji, "to był na nich Sojusz Lewicy Demokratycznej, SdPl, Partia Demokratyczna założona przez pana premiera Belkę, poprzedniego szefa rządu". To był protest żaden uczniowski, żaden studencki, żaden spontaniczny, tylko protest przeciwników politycznych, którzy przegrali wybory i teraz denerwują się faktem, że powstał stabilny układ, który teraz w Polsce, co najmniej przez trzy lata, będzie wprowadzał konieczne zmiany - powiedział Giertych.
Minister zarzucił swym krytykom, że nie mają argumentów merytorycznych. Jest to zwykłe wyzywanie - podkreślił. Powiedział też, że także stowarzyszenia homoseksualne domagają się jego odwołania, twierdząc że jego nominacja uniemożliwia "propagandę homoseksualną w szkołach".
Otóż chciałem podkreślić i potwierdzić: tak, dopóki będę ministrem edukacji narodowej nie będzie propagandy homoseksualnej w szkołach - zaakcentował Giertych.
Minister podkreślił, od początku swego urzędowania zajmuje się przede wszystkim konkretnymi sprawami, jak zapewnienie podwyżek dla nauczycieli czy przywróceniem opieki medycznej w szkołach.
Ostatnio z apelem do premiera Kazimierza Marcinkiewicza o odwołanie Romana Giertycha wystąpili internauci. Pod ich petycją podpisało się około 60 tys. osób. Wśród nich są m.in. Marek Edelman, Agnieszka Holland i Andrzej Wajda.