George Floyd zginął w Minneapolis. Polka z Florydy: "Biały przywilej musi się skończyć"
Zamieszki w USA. - Mieszkam w Stanach Zjednoczonych niecałe dziewięć lat i zdaję sobie sprawę, że rasizm w tym kraju nie zaczął się wczoraj. Mam jednak wrażenie, że w ostatnich kilku latach takich drastycznych historii jest więcej. Myślę, że przypadek George’a Floyda przelał czarę goryczy - mówi WP Polka, która mieszka na Florydzie.
02.06.2020 | aktual.: 02.06.2020 12:28
Zamieszki w USA po śmierci czarnoskórego George'a Floyda, który zginął podczas interwencji policji, przybierają na sile. Podczas starć tłumu z policją zginęło pięć osób. Przed Białym Domem funkcjonariusze użyli gazu i strzelali do ludzi gumowymi kulami. Donald Trump ostrzega, że może użyć wojska.
Wirtualna Polska o tym, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, rozmawia z Polką, która mieszka w Fort Lauderdale, w mieście położonym w południowo-wschodniej części stanu Floryda.
"Eskalacja konfliktu. Policjant popchnął klęczącą czarnoskórą kobietę"
- Pokojowy początkowo protest w centrum naszego miasta odbył się w niedzielę, a po kilku godzinach przerodził się w zamieszki - opowiada nasza rozmówczyni. Na ulicach Fort Lauderdale doszło do przepychanek, a w trakcie starć policja użyła gazu łzawiącego i granatów hukowych. Protestujący zaczęli rzucać w policję butelkami i kamieniami. - Głównym powodem eskalacji konfliktu był moment, w którym biały policjant popchnął klęczącą czarnoskórą kobietę. Ale lokalne władze twierdzą, że wina leży po stronie "kilkunastu" osób, których głównym celem było wywołanie konfliktu - opowiada Polka.
Jak podkreśla, władze twierdzą, że kilkanaście osób było przygotowanych, aby rozpocząć zamieszki. Mieli mieć m.in. maski przeciwgazowe i mleko do płukania oczu. - Na Florydzie widać porozbijane witryny, zostało zniszczonych dziewięć wystaw, w tym galeria, w której zostało uszkodzone dzieło sztuki o wartości 58 tys. dolarów. Według policji wandale rozbijali szyby, rzucając cegłami w przejeżdżające samochody i nie mieli nic wspólnego z protestem - po prostu wykorzystali sytuację - relacjonuje Polka.
Zamieszki w USA. Stan wyjątkowy i godzina policyjna
W niedzielę późnym wieczorem burmistrz Fort Lauderdale poinformował o wprowadzeniu stanu wyjątkowego i godziny policyjnej od 21:00 do 6:00 rano. Sytuacja uspokoiła się około 21:30. - Mieszkamy niedaleko autostrady, więc do tego czasu praktycznie non stop słyszeliśmy syreny policyjnych radiowozów, jadących w kierunku centrum miasta. Nocna godzina policyjna będzie obowiązywała codziennie aż do czasu, gdy "minie zagrożenie". Według ostatnich informacji policjant, który popchnął jedną z protestujących, został zawieszony w obowiązkach, ale nie wydalony ze służby - opowiada nasza rozmówczyni.
Decyzją gubernatora Florydy do Fort Lauderdale została wysłana Gwardia Narodowa (National Guard). Od poniedziałku rano żołnierze są obecni m.in. na reprezentacyjnej ulicy miasta Las Olas, gdzie w niedzielę wieczorem doszło do wielu aktów wandalizmu. Protesty odbywały się też w okolicznych miastach, m.in. w Miami i West Palm Beach, ale jak na razie nie ma doniesień o poważnych incydentach.
"Przypadek George'a Floyda przelał czarę goryczy"
- W lutym w stanie Georgia zastrzelony został Ahmaud Arbery, nieuzbrojony 25-letni Afroamerykanin, który uprawiał jogging w "białej" okolicy. Mimo dowodu w postaci nagrania, na którym dokładnie widać całe zajście, winni śmierci Arbery’ego biali mężczyźni zostali aresztowani dopiero po 74 dniach. Mieszkam w USA niecałe dziewięć lat i zdaję sobie sprawę, że rasizm w tym kraju nie zaczął się wczoraj. Mam jednak wrażenie, że w ostatnich kilku latach takich drastycznych historii jest więcej - choć być może jest tak, że dzięki wszechobecnej technologii są po prostu lepiej i częściej dokumentowane. Myślę, że przypadek George’a Floyda przelał czarę goryczy - mówi Polka.
I dodaje: - Wystarczy wspomnieć ostatnie zajście w Central Park w Nowym Jorku, gdzie biała kobieta zadzwoniła pod alarmowy numer 911 twierdząc, że jej życiu zagraża Afroamerykanin - tylko dlatego, że mężczyzna poprosił ją, aby pilnowała psa, z którym wyszła na spacer. Kiedy słyszymy o ostatnich zajściach, koncentrujemy się głównie na przemocy, zamieszkach, zniszczonym mieniu. Dla wielu wykształconych, ciężko pracujących Afroamerykanów chodzi tu jednak o coś więcej.
Jak tłumaczy nasza rozmówczyni, wiele osób jest przygnębionych obecną sytuacją. - Najpierw pandemia, niepewna sytuacja ekonomiczna, teraz zamieszki. Z wielu wpisów w internecie przebija złość na bezsensowne niszczenie mienia, bo koniec końców za zdewastowane miasta czy policyjne radiowozy zapłacimy my, podatnicy. Wysoką cenę zapłacą również właściciele okradzionych biznesów, i tak będących już w ciężkiej sytuacji wywołanej pandemią koronawirusa - opowiada Polka.
"Biały przywilej musi się skończyć"
- Pojawiają się głosy, że przyłapani na rabowaniu sklepów Afroamerykanie tylko umacniają negatywne rasowe stereotypy. W poniedziałkowym wywiadzie dla “Good Morning America” Terrence Floyd potępił zamieszki mówiąc, że jego zmarły brat był pokojowo nastawionym człowiekiem i na pewno chciałby sprawiedliwości, ale nie poprzez wandalizm. Również były prezydent Barack Obama zaapelował o to, by “zrozumiałą wściekłość” zamienić w “akcję”. Jest wiele obaw o to, że proces, jaki obecnie obserwujemy, może być albo nieodwracalny, albo też miną długie lata zanim kraj wróci do jako takiej normalności. Są ponadto głosy, że Ameryka potrzebuje jak najszybszych zmian, "biały przywilej" musi się skończyć, a prawa mniejszości powinny być zdecydowanie bardziej respektowane - mówi mieszkanka Florydy.
Czytaj też: Koronawirus. Raport z frontu, dzień piąty. Po omacku
Zobacz także
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl