Geograficzna wpadka Anny Marii Żukowskiej. Czy Mazowsze graniczy z Białorusią?
Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska stwierdziła, że Mazowsze graniczy z Białorusią. - To taki mały wycinek Mazowsza, który wcina się między podlaskie i lubelskie - powiedziała w jednym z programów radiowych. Choć pomyłka nie była kluczowa dla jej wypowiedzi, to została natychmiast wyłapana przez media i internautów.
30.05.2021 21:49
Do geograficznej pomyłki posłanki Anny Marii Żukowskiej doszło w programie "7. dzień tygodnia w radiu Zet". Podczas rozmowy o sytuacji politycznej na Białorusi parlamentarzystka, chciała podkreślić, że wielki dramat Białorusinów dzieje się bardzo blisko naszej stolicy.
- Pytanie, czy jest możliwość doprowadzenie do rewolucji u naszych polskich granic. Mało osób pamięta o tym, że Mazowsze jest tak dużym regionem, że graniczy z Białorusią. Więc ta Białoruś jest naprawdę blisko. Grodno jest blisko Warszawy - powiedziała Żukowska.
Winnicki chciał się zakładać. Wygrałby
Wypowiedź posłanki szybko przerwał prowadzący program, który zauważył, że Żukowska jest w błędzie i chciał sprostować słuchaczom jej wypowiedź. - Graniczy. Jest fragment taki, bardzo wąski, ale owszem, zaraz za Łosicami. Już niedaleko jest już granica. Jest to taki mały wycinek Mazowsza, który wcina się między podlaskie i lubelskie - upierała się jednak Żukowska.
Robert Winnicki z Konfederacji chciał nawet założyć się z posłanką o to, że Mazowsze nie ma jednak granicy z Białorusią. - Mogę się założyć z panią poseł Żukowską, że podlaskie jednak na wąskim odcinku graniczy z lubelskim i że jednak mazowieckie nie dotyka granicy z Białorusią - powiedział. Przedstawiciel Konfederacji wygrałby ów zakład, bo faktycznie województwo mazowieckie nie styka się swoim terytorium ze wschodnią granicą.
Dramat Ramana Pratasiewicza
Pomyłka posłanki Lewicy nie zmienia jednak faktu, że za wschodnią granicą Polski w stosunkowo niewielkiej odległości od Warszawy rozgrywa się dramat białoruskiego społeczeństwa. Oczy zachodniego świata ponownie zwróciły się ku Białorusi, kiedy reżim Alaksandra Łukaszenki porwał zarejestrowany w Polsce samolot z dziennikarzem Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie.
Dziennikarz Biełsatu Aleksiej Dzikawicki w rozmowie z Wirtualną Polską nie krył żalu, że dopiero takie zajście wymusiło rekcję na sytuację na Białorusi ze strony Unii Europejskiej. - Nikt nie zwraca uwagi na ciągłe represje, z którymi od wielu lat i każdego dnia spotykają się Białorusini. Dopiero kiedy sprawa dotyczy samolotu z obywatelami krajów UE na pokładzie, to coś się w tej sprawie zaczyna dziać - powiedział.