Generał Tkaczow: nie zestrzeliliśmy Tu-154
Dowódca wojsk obrony powietrznej Ukrainy - generał
Wołodymyr Tkaczow oświadczył w poniedziałek, że jedna z
ukraińskich rakiet teoretycznie mogła zestrzelić w czwartek
rosyjski Tu-154, jednak są dowody, że do tego nie doszło.
Rzeczywiście jedna z rakiet S-200 o zasięgu do 300 kilometrów nie trafiła w cel. Ale mamy zdjęcia zestawione z wszystkimi możliwymi danymi, że zadziałał w niej mechanizm samozniszczenia spadła ona do wody w odległości ok. 70 km od poligonu. Rosyjski samolot był w tym czasie oddalony o ok. 250 km - powiedział Tkaczow.
Poinformował też, że strona ukraińska przekazała Rosjanom wszystkie dane na temat odpalonych rakiet, o jakie poproszono. Ponadto do Soczi wyleciała już grupa naszych specjalistów. Jej zadaniem jest m.in. zbadanie znalezionych w miejscu katastrofy metalowych szczątków, które - jak się przypuszcza - nie są częściami samolotu - dodał dowódca obrony powietrznej.
Generał Tkaczow poinformował także, że w ćwiczeniach brało udział dziewięć jednostek pływających - rosyjskich i ukraińskich. Powiedział, że nie wie, czy w tym rejonie przebywał rosyjski krążownik "Moskwa", który ma na wyposażeniu rakiety klasy ziemia-powietrze.
W czwartek z niewyjaśnionych dotychczas przyczyn eksplodował i runął do Morza Czarnego rosyjski samolot pasażerski z 77 osobami na pokładzie. Samolot wykonywał lot czarterowy na trasie Tel Awiw - Nowosybirsk.
Zdaniem przedstawicieli Pentagonu, samolot został nieumyślnie strącony przez ukraińską rakietę przeciwlotniczą odpaloną w trakcie ćwiczeń na Krymie. (mon)