Gen. Wojciech Jaruzelski prezydentem. Wygrał dzięki przewadze jednego głosu
19 lipca 1989 roku Zgromadzenie Narodowe wybrało na prezydenta Polski gen. Wojciecha Jaruzelskiego. I choć był jedynym kandydatem to kandydatura ta przeszła tylko dzięki przewadze jednego głosu.
Czytaj także wcześniejsze felietony Marty Tychmanowicz
Według historyka Antoniego Dudka „było to iście pyrrusowe zwycięstwo. Zwycięstwo zaledwie jednym głosem zakrawało bowiem na żart historii”. Nikła przewaga miała dowodzić słabości politycznego mandatu generała. To minimalne „zwycięstwo” miało go upokorzyć i złamać – jednak według marszałka Mikołaja Kozakiewicza, który pojechał do Jaruzelskiego z oficjalną wizytą, było zupełnie inaczej: „Zastaliśmy jednak gen. Jaruzelskiego w bardzo dobrym humorze. Powiedział nam, że posiedzenie, transmitowane w całości przez telewizję, było widowiskiem tak denerwującym, że co chwila wyłączał telewizor. Po zakończeniu był jednak uśmiechnięty, a nawet promienny. Podejrzewałem nawet, że wziął jakieś środki uspokajające. Złożyłem mu gratulacje. Również marszałek Stelmachowski uczynił to. Wszyscy trzej udzieliliśmy krótkich wywiadów telewizji i pojechaliśmy do sejmu. opiero po zakończeniu uroczystości zaprzysiężenia, u mnie, w gabinecie, zarządziłem trzy koniaki i wtedy po raz pierwszy widziałem Wojciecha Jaruzelskiego pijącego
koniak. Powiedział – nigdy nie piję, ale dziś napiję się. Być może to wszystko go jednak poruszyło” (XXwiek.pl).
Miesiąc wcześniej w telewizji Jerzy Urban ogłosił, iż przy okrągłym stole zadecydowano o powierzeniu prezydentury Jaruzelskiemu. Wywołało to protesty „Solidarności”, bowiem w oficjalnych ustaleniach nazwisko autora stanu wojennego nigdzie nie padało. Podczas obrad przedstawiciele PZPR dawali do zrozumienia, że to właśnie generał powinien zająć najważniejszy urząd w rozpadającym się właśnie PRL-u. Jednak Jaruzelski zaczął być coraz bardziej oprotestowywany nawet w szeregach partyjnych. A wybór prezydenta PRL był tylko pierwszym krokiem, następnie miał powstać nowy rząd z gen. Kiszczakiem jako premierem. Kiszczak w rozmowie z abp Bronisławem Dąbrowskim nie bał się użyć nawet szantażu – odrzucenie kandydatury Jaruzelskiego na prezydenta oznaczało, iż w kraju „rozpocznie się dramat”: „grozi nam dalsza destabilizacja i musiałby się zakończyć cały proces przemian politycznych. Żaden inny prezydent nie znajdzie posłuchu w siłach bezpieczeństwa i w wojsku”. Szantaż ten okazał się bardzo skuteczny – strona
solidarnościowa zrezygnowała z własnego kandydata na najwyższy urząd w państwie. Lech Wałęsa w wywiadzie z 24 czerwca 1989 roku w „Gazecie Wyborczej” tak tłumaczył tę decyzję: „Wiem tylko, że żaden z nas – ze mną włącznie – nie rozmawiał ani z panem Gorbaczowem, ani z panem Honeckerem i nawet nie wiemy, jak takie rozmowy wyglądają, ani jak działają pakty, bloki i tak dalej. Teraz będziemy już mieli własną grupę w sejmie i senacie, która przyjrzy się bliżej tym wszystkim tematom tabu, więc kiedyś się tego nauczymy”.
Na początku roku 1989 jeszcze wierzono w MSW i w KC PZPR, że uda się utrzymać władzę, a środkiem do tego celu ma być przebudowa systemu politycznego przez ekipę Jaruzelskiego. Ponieważ PZPR była już skompromitowana w oczach społeczeństwa, postanowiono ośrodek władzy ulokować w urzędzie prezydenta, który miał objąć Jaruzelski. Na wyborze generała zależało też służbom bezpieczeństwa, które po zreformowaniu miały już nie podlegać kierownictwu partii, a właśnie prezydentowi. 19 lipca 1989 roku według historyka Antoniego Dudka „bezpieka odniosła swój największy sukces w 1989 roku, ale bardzo szybko okazało się, że zwycięstwo Jaruzelskiego było pyrrusowe. Nie zdołał on bowiem przygarnąć SB pod swe skrzydła, ani też skorzystać z większości znaczących uprawnień, jakie przysługiwały mu wedle znowelizowanej konstytucji PRL”.
Przeciwko Jaruzelskiemu na przełomie czerwca i lipca 1989 roku zaczęli protestować radykalni antykomuniści, którzy podczas prób ulicznej manifestacji „Jaruzelski – musisz odejść” pod KC PZPR zostali rozgonieni przez ZOMO. 30 czerwca 1989 roku Jaruzelski niespodziewanie ogłosił, iż nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta, ponieważ żołnierski honor nie pozwala mu „na korzystanie z politycznych protez i okrężnych dróg”, tym samym zaproponował na swoje miejsce gen. Kiszczaka. Wałęsa grając na wzmocnienie podziałów wewnątrz chwiejącej się już PZPR poparł kandydaturę Kiszczaka. Jednak wizja ta tak przestraszyła członków Komitetu Centralnego, iż sami zwrócili się z oficjalną prośbą do gen. Jaruzelskiego o ponowne rozważenie i zmianę decyzji. To w tym czasie też Adam Michnik ogłosił swoją słynną koncepcję „Wasz prezydent, nasz premier”. Na sześć dni przed głosowaniem ZOMO ponownie rozpędziło manifestację „anty-Jaruzelską”. Następnego dnia Lech Wałęsa wezwał do przyspieszenia wyboru prezydenta, zapewniając iż
opozycja będzie współpracować zarówno z Jaruzelskim jak i z Kiszczakiem.
Na dzień przed głosowaniem gen. Jaruzelski zgodził się ponownie wysunąć swoją kandydaturę na prezydenta – w zmianie decyzji miało pomóc Jaruzelskiemu poparcie Gorbaczowa i G.W. Busha, który tydzień wcześniej wizytował Warszawę. W swoich wspomnieniach „Świat przekształcony” Bush odnotował tamte wydarzenia: „Po przybyciu do Belwederu to, co miało być dziesięciominutowym spotkaniem przy kawie, przekształciło się w dwugodzinną dyskusję. Jaruzelski mówił o swojej niechęci kandydowania na fotel prezydenta i pragnieniu uniknięcia wewnętrznych konfliktów tak Polsce niepotrzebnych. Powiedziałem, że jego odmowa kandydowania może mimo woli doprowadzić do groźnego w skutkach braku stabilności i nalegałem, aby przemyślał ponownie swoją decyzję. Zakrawało to na ironię, że amerykański prezydent usiłuje nakłonić przywódcę komunistycznego do ubiegania się o urząd polityczny. Byłem jednak przekonany, że doświadczenie, jakie posiadał Jaruzelski stanowiło najlepszą nadzieję na sprawne przeprowadzenie zmian okresu przejściowego
w Polsce”.
19 lipca 1989 roku Zgromadzenie Narodowe przystąpiło do głosowania nad wyborem prezydenta Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej – jedynym kandydatem był gen. Jaruzelski. Z 560 uprawionych w głosowaniu wzięło udział 544 posłów i senatorów – Jaruzelskiego poparło 270, przeciwko było 233, od głosu wstrzymało się 34, głosów nieważnych było 7. Przy takim rozłożeniu głosów wymagana większość wynosiła 269, czyli generał Jaruzelski został wybrany dzięki przewadze jednego głosu. Mikołaj Kozakiewicz, ówczesny marszałek sejmu, tak wspominał tamto głosowanie: „Jaruzelski przeszedł naprawdę dzięki posłom i senatorom OKP [Obywatelski Klub Parlamentarny zrzeszający posłów i senatorów „Solidarność”] i nie jest prawdą, że to opozycja go „wykosiła”. Kosili ludzie z własnej partii, którzy albo ulegali namowom niektórych ludzi z „Solidarności”, bo zostali wybrani, w pewnym stopniu dzięki „Solidarności”, albo teraz szybko szukali możliwości uwiarygodnienia się, odcięcia się od przeszłości” (XXwiek.pl).
Źródła:
George W. Busha „Świat przekształcony” (Politeja 2000), Antoni Dudek „Historia polityczna Polski 1989-2012” (Znak 2013), Wojciech Jaruzelski „Pod prąd” (Warszawa 2005), Antoni Dudek „PRL bez makijażu” (Znak 2008)