Gen. Roman Polko dla WP.PL: Ukraińcy powinni podjąć walkę z Rosją
Dopóki siły ukraińskie nie podejmą walki, nie zdemaskują rosyjskich bezpieczniaków, trudno liczyć na to, że Zachód im pomoże. Ukraińcy mają do czynienia z rosyjskim terrorem na terenie własnego kraju, a działają niczym szlachetni rycerze w średniowieczu, udają, że nic się nie dzieje i chowają głowę w piasek - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Roman Polko.
14.04.2014 | aktual.: 14.04.2014 16:28
WP: Joanna Stanisławska: Administracja prezydenta Ukrainy opublikowała w niedzielę dekrety pełniącego obowiązki szefa państwa Ołeksandra Turczynowa, które wprowadzają w życie decyzję o rozpoczęciu operacji antyterrorystycznej przeciwko siłom prorosyjskim na wschodzie kraju. Konflikt rosyjsko-ukraiński wszedł w nową fazę?
Gen. Roman Polko: To wszystko dzieje się za późno. Takie zapowiedzi budzą raczej śmiech niż strach u tych, którzy odpowiadają za zamachy terrorystyczne. Życzliwi Ukrainie powtarzali początkowo, że podziwiają Ukraińców za ich wstrzemięźliwość i brak reakcji na prowokacje Rosjan, ale właśnie taka postawa doprowadziła do aneksji Krymu. Taki sam brak zdecydowania widzimy obecnie w Doniecku i innych strategicznych miastach, których opanowanie jest Rosjanom potrzebne, żeby oderwać Donbas od Ukrainy.
WP: Ultimatum wobec prorosyjskich separatystów na Ukrainie okazało się nieskuteczne. To obnażyło słabość ukraińskich władz?
- Żadne państwo, nawet bardzo słabe nie postępuje w ten sposób, że ogłasza kolejną amnestię wobec osób, które zdradziły swój kraj, są odpowiedzialne za anarchię. Ukraina nie może sobie pozwolić na taką niemoc. Piąta kolumna, która tam działa czuje się bezkarna. To Ukraińcy powinni dyktować warunki, a w tej chwili robią to Rosjanie.
WP: Pora, żeby Ukraina podniosła rękawicę? Do tego, żeby Ukraińcy zbrojnie przeciwstawili się Rosji nawołuje Zbigniew Brzeziński. W wywiadzie dla telewizji CNN powiedział, że tylko wtedy uzyskają znaczącą pomoc Zachodu.
- Zbigniew Brzeziński ma 200 proc. racji. To powinna być także lekcja dla Polski, że najpierw sami musimy o siebie zadbać, zanim będziemy zwracać się w stronę NATO i Unii Europejskiej. Dopóki siły ukraińskie nie podejmą walki, nie zdemaskują rosyjskich bezpieczniaków, nie powinny liczyć na pomoc Zachodu. W sprawie Krymu trudno Rosji cokolwiek zarzucić, to była przemyślana operacja, zarówno pod kątem tego, w jaki sposób będzie reagował Zachód, jak i prawa międzynarodowego, a to przede wszystkim wina samych Ukraińców. Obecnie mają do czynienia z rosyjskim terrorem na terenie swojego kraju, a działają niczym szlachetni rycerze w średniowieczu, udają, że nic się nie dzieje i chowają głowę w piasek. Potok słów nie pomoże, jeśli zabraknie determinacji ukraińskim żołnierzom, morale będzie takie niskie, że szczytem bohaterstwa jest wyjście bez broni, z flagą z czerwoną gwiazdą naprzeciw Rosjanom.
WP:
Jakie błędy popełniła Ukraina?
- Zanim doszło do aneksji Krymu, pojawiały się sygnały, jak potoczą się dalsze wypadki. Już wtedy należało właściwie zabezpieczyć ważne obiekty, tzw. infrastrukturę krytyczną, która decyduje o funkcjonowaniu administracji państwowej. Jak można było dopuścić do jej opanowania przez przypadkowych ludzi? Straż graniczna powinna wiedzieć, kto przekracza granicę i może powodować zagrożenie, tak samo wywiad powinien kontrolować sytuację. To wszystko zaniedbano. Teraz trzeba przejść do ofensywy, odbijać te budynki. Zapanował jednak tak duży chaos, że w tej chwili można się zastanawiać, czy Ukrainę w ogóle stać na to, żeby się bronić?
WP: Władze Ukrainy zamierzają tworzyć lokalne oddziały specjalne złożone z cywilów, którzy gotowi są bronić kraju przed zagrożeniami. Mają powstać w każdym wielkim mieście kraju. To dobre rozwiązanie?
- Wykorzystanie Gwardii Narodowej czy tworzenie innego rodzaju sił ochotniczych, szukanie wsparcia w lokalnej ludności miałoby sens kilka tygodni czy miesięcy temu. Wtedy łatwiej byłoby Ukraińców skłonić do oporu niż teraz, kiedy inicjatywa jest po stronie prorosyjskich sił samoobrony. Tak więc to działania z góry skazane na porażkę. Ukraińcy są zahukani, pochowali się, przejście do działań ofensywnych będzie od nich wymagało dużej odwagi.
WP: Rosja zgromadziła 35-40 tys. żołnierzy w pobliżu granicy z Ukrainą wyposażonych w lotnictwo, czołgi i artylerię. Dysponuje ponadto 25 tys. żołnierzy na Krymie. Zdecyduje się ich użyć?
- Wszyscy powtarzają, że Rosja dysponuje takim potężnym arsenałem, ale ona dotąd go nie użyła i raczej tego nie zrobi. Skorzystanie z sił konwencjonalnych nie jest jej na rękę, woli posługiwać się siłami specjalnymi. Natomiast, gdyby doszło do rozlewu krwi, znalazłby jakieś uzasadnienie dla wykorzystania wojsk.
WP:
To znaczy, że armia na ukraińskiej granicy jest tylko straszakiem?
- Tak i jest on wymierzony nie tyle w Kijów, co w lokalną ludność, po to, żeby Rosji było ją łatwiej "kupić", skłonić do współdziałania ze swoimi oddziałami specjalnymi. Żeby, uwierzyła, że potędze Rosji nikt nie jest w stanie się oprzeć i stanąć na drodze odbudowania imperium ZSRR z czasów Stalina.
WP:
Ukraina ulega szantażowi?
- Państwo, które chce być samodzielne, nie może w ten sposób dać się zastraszać. Musi podejmować walkę. Natomiast, gdyby wkroczyły te potężne siły, można by przejść do działań partyzanckich, po to żeby udowodnić, że Rosji nie opłaca się okupowanie Ukrainy.
WP:
Czy wariant krymski się powtórzy?
- Jeśli Ukraina będzie postępować tak, jak dotąd, właśnie tak się stanie.