Gen. Jaruzelski napisał list do Bronisława Komorowskiego
Gen. Wojciech Jaruzelski skierował list otwarty do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Czego dotyczy korespondencja? - Ustosunkowałem się w nim do atmosfery, która powstała w wyniku zaproszenia mnie na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Jaruzelski.
07.12.2010 | aktual.: 03.01.2011 16:21
Przeczytaj także wywiad: Gen. Jaruzelski: nie jestem przybłędą z innej planety
List został przesłany we wtorek do kancelarii prezydenta. Gen. Jaruzelski tłumaczy, że podjął decyzję o napisaniu do prezydenta m.in. po publikacji listu otwartego, pod którym podpisali się znani dziennikarze i publicyści.
Mowa o liście opublikowanym w sobotnio-niedzielnym wydaniu "Rzeczpospolitej". Wśród sygnatariuszy znaleźli się: Mirosław Chojecki, Janina Jankowska, Dariusz Karłowicz, prof. Zdzisław Krasnodębski, Paweł Lisicki, Jan Pospieszalski, Bronisław Wildstein, Piotr Zaremba, Rafał Ziemkiewicz, Wanda Zwinogrodzka, Jacek Karnowski, Michał Karnowski, Krzysztof Skowroński, Tomasz Sakiewicz, Grzegorz Górny.
Sygnatariusze, którzy będą w nocy z 12 na 13 grudnia, w 29. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, pod domem gen. Jaruzelskiego zachęcają innych do przyjścia. "Od lat w nocy z 12 na 13 grudnia pod domem Jaruzelskiego zbiera się grupa ludzi, chcących uczcić pamięć ofiar stanu wojennego. W tym roku 13 grudnia będzie jednak wyjątkowy. Okazało się, że demokratycznym państwie, chlubiącym się akcesem do UE oraz poszanowaniem praw człowieka, możliwa jest nobilitacja takiej postaci jak Wojciech Jaruzelski" - czytamy w liście.
Michał Karnowski, redaktor naczelny wpolityce.pl, pytany o to, co sądzi o inicjatywie gen. Jaruzelskiego mówi, że nie jest zdziwiony. - Wielokrotnie zasypywał ludzi podobnymi listami. Odnosił się do każdego publicznego wystąpienia jakiejś znanej osoby lub grupy na swój temat. Generał od dawna prowadzi własną propagandę historyczną. Porusza się w sferze fikcji, w której jego działania z przeszłości są usprawiedliwione. Rozumiem, że ma inną wizję historii, ale zarówno ja, jak i wielu innych, jej nie podziela.
Publicysta dodaje, że generał i tak traktowany jest w Polsce "bardzo delikatnie i kulturalnie". - Ani dnia nie spędził w areszcie czy więzieniu, żyje spokojnie i pobiera niezłą emeryturę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Autorzy listu odnoszą do zaproszenia gen. Jaruzelskiego na posiedzenie RBN przez Bronisława Komorowskiego i podkreślają: "Dyktator, którego podstawowym zadaniem było utrzymanie Polski w sowieckiej niewoli, ma wspomagać swym doświadczeniem demokratycznie wybranego prezydenta wolnej Polski".
- Nasz list nie był wezwaniem do nagłego potępienia i zniszczenia gen. Jaruzelskiego, ale powiedzeniem, że traktowanie go jak osobę, tak samo uprawnioną do zabierania głosu w sprawie państwa, jak politycy wybierani w pełni demokratycznie po 1989 roku, nie znajduje w naszej ocenie usprawiedliwienia. Po drugie, trudno nam zrozumieć tłumaczenie, że generał został zaproszony na posiedzenie, bo zna się na sprawach rosyjskich. Jeśli nawet się zna, to jest to znajomość oparta na pełnej podległości i niesuwerenności, od której powinniśmy uciekać. Dziwię się, że Bronisław Komorowski nie czuje tego kontekstu - podkreśla Karnowski.
Przeciw rehabilitacji generała zaprotestowało w liście otwartym również prezydium NSZZ "Solidarność", które "włączanie gen. Jaruzelskiego w główny nurt życia politycznego" uznaje za "niedopuszczalne".
W spotkaniu RBN, które odbyło się 24 listopada w Pałacu Prezydenckim, oprócz gen. Jaruzelskiego wzięli udział także byli prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski a także byli premierzy: Jan Krzysztof Bielecki, Włodzimierz Cimoszewicz, Kazimierz Marcinkiewicz, Leszek Miller i Józef Oleksy oraz były minister spraw zagranicznych Adam D. Rotfeld. Na posiedzeniu nie pojawił się Jarosław Kaczyński oraz Jan Olszewski, który tłumaczył swoją nieobecność chorobą.
Bronisław Komorowski, uzasadniając swoją decyzję o zaproszeniu generała, mówił: "Historii się nie da zmienić. Prezydent dużo może, ale tego nie. Trzeba być konsekwentnym, jak się zaprasza wszystkich, a nie tylko niektórych".
Michał Karnowski uważa, że prezydent, decydując się na zaproszenie gen. Jaruzelskiego, doskonale wiedział, co robi. - Bronisław Komorowski miał zawsze dobre relacje z ludźmi lewicy i dawało mu to polityczną premię. Polacy doceniali, że jest politykiem, który nie szuka konfliktu z lewicą, ale tym razem poszedł za daleko. Jest granica, której przekroczyć nie można - podsumowuje publicysta.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska