"Gdzie więc pracować, panie premierze, gdzie pracować?"
Ładnie zaczął drugą kadencję Donald Tusk. Od spełnienia swojej pierwszej obietnicy (co, jak wiadomo, nie zawsze było jego cechą charakterystyczną) - expose trwało zapowiadaną godzinę. Na początek dobre i to. Większe wątpliwości budzi reforma emerytur. W Polsce wciąż panuje wysokie bezrobocie, dla 2 mln osób brakuje miejsc pracy. Już dzisiaj każdy, kto po pięćdziesiątce straci zatrudnienie ma małe szanse na znalezienie nowego. Zabraknie też miejsc pracy zwalnianych przez osoby starsze a przeznaczonych dla młodzieży. Gdzie więc pracować, panie premierze, gdzie pracować? - pisze Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski.
18.11.2011 | aktual.: 23.11.2011 12:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ale premier pozostawił też nadzieję na spełnienie obietnicy już poważnej, powiedziałbym – zasadniczej. Wcześniej twierdził bowiem, że ciężary i trudy wychodzenia z kryzysu będą rozłożone równomiernie na wszystkie grupy społeczne a ludzie najubożsi objęci zostaną ochroną. I w przeważającej części to, co przekazał nam premier w piątkowe południe spełnienie tej obietnicy zapowiadało.
Cele Donald Tusk postawił nam wszystkim ambitne – wyjście z procedury nadmiernego deficytu już w przyszłym roku i poważne ograniczenie długu publicznego. Wymagać to będzie od nas poważnych wyrzeczeń. Czy tylko takich, o których mówił Tusk? Otóż – moim zdaniem – o skali niezbędnych wyrzeczeń nie dowiedzieliśmy się wszystkiego. Pożyjemy zobaczymy.
Od dłuższego już czasu z rosnącym zdenerwowaniem (a często i oburzeniem) słuchałem różnych tzw. analityków, prezesów, ekonomistów domagających się drastycznych cięć. Zawsze cięć wydatków socjalnych. Na szczęście pan premier nie poszedł tą drogą. Stąd wprowadzenie przy zapowiadanych oszczędnościach progu dochodowego: owe 85 tys. zł rocznie, to wielkość drugiego stopnia skali podatkowej. Rozsądne, moim zdaniem, ograniczenie. Tylko ta grupa nie dostanie ulgi podatkowej, jeśli ma jedno dziecko w rodzinie, tylko oni nie dostaną becikowego. Ale także tylko najlepiej zarabiający dziennikarze i artyści nie będą mogli korzystać z ulgi od umów autorskich. To także wydaje mi się rozsądne, mimo, że nasze akurat środowisko poniosło w ostatnich latach największe straty: zabrano nam wydłużone urlopy i możliwość wcześniejszego przechodzenia na emeryturę.
Boleć będą zmiany emerytalne. Jasne, rozumiem, że są potrzebne. Ale mimo wszystko… Tym bardziej, że zapowiadane tempo ich wprowadzania budzi niepokój. Dzisiejsi 58-latkowie pracować już będą do 67 roku życia. A przecież w przypadku służb mundurowych zmiany dotyczyć będą tylko tych, którzy pracę podejmą w 2013 r. Skąd to nierówne traktowanie, co na to powie Trybunał Konstytucyjny?
Reforma emerytur budzi tym większe wątpliwości, że w Polsce wciąż panuje wysokie bezrobocie, dla 2 mln osób brakuje miejsc pracy. Już dzisiaj każdy, kto po pięćdziesiątce straci zatrudnienie ma małe szanse na znalezienie nowego. A rządowy program 50+ (przeznaczony dla tej grupy) jest śmiechu warty – to fikcja, o której wszyscy zapomnieli. Zabraknie też miejsc pracy zwalnianych przez osoby starsze a przeznaczonych dla młodzieży. Gdzie więc pracować, panie premierze, gdzie pracować?
Chwalę natomiast szefa rządu za podniesienie składki rentowej. Jej obniżenie (i likwidacja górnego progu podatkowego)
było największą hucpą ostatnich lat. Zyskali na tym ludzie najbogatsi – tym o dochodach 2000 zł przybyło w portfelach kilkadziesiąt złotych, tym zarabiającym 20 tys. przybyły tysiące złotych. Dlatego gotowy jestem do dalszych poświęceń: premier zapowiada podniesienie (o 2 proc.) składki rentowej po stronie pracodawcy, ja postuluję dodanie 1 proc. po stronie podatnika. Wysiłek niewielki a pomoże uniknąć innych, bardziej bolesnych cięć.
Jest w zapowiedziach premiera i coś dla ducha. To obietnica przejścia osób duchownych do powszechnego – nie finansowanego przez państwo - systemu ubezpieczeń społecznych. Dzięki ci, Januszu Palikocie!
Czego mi najbardziej brakuje? Przede wszystkim rezygnacji z zagwarantowanej w ustawie kwoty 1,95 PKB na wojsko. W dzisiejszych czasach wydatki na armię nie powinny być priorytetem. Tym bardziej, że można ograniczyć naszą aktywność w międzynarodowych operacjach wojennych dla zmyłki nazywanych misjami.
Nie usłyszeliśmy też starych haseł PO: ograniczenia liczby posłów, likwidacji Senatu, zmniejszenia finansowania partii z budżetu państwa. A szkoda…
W sumie expose pana premiera przypadło mi do gustu. Jeśli Tusk w tym przypadku będzie tak słowny, jak w przypadku czasu jego wystąpienia, to możemy być w miarę spokojni o stan naszych portfeli. Śpijmy dzisiaj bez obaw.
Chwileczkę, chwileczkę. Jeszcze jedno: premier wspomniał o przygotowanych trzech wariantach budżetu. To co nam opowiadał dotyczyło wariantu jednego. Pozostały jeszcze dwa. I spokojny sen odszedł w siną dal…
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski