Gdzie jest forsa z Ursusa?
Od lutego br. warszawskie prokuratury i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie potrafią znaleźć złodziei, którzy okradli Ursus z prawie 10 mln zł - twierdzi "Trybuna".
20.10.2007 | aktual.: 20.10.2007 07:34
Z informacji gazety wynika, że śledztwem zajmuje się już trzecia prokuratura. Choć wewnętrzna kontrola w zakładach wykazała, kto dopuścił się kradzieży, jaki był jej mechanizm i dokąd kasa trafiła - to jak na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Pod koniec lipca br. było już wiadomo, że b. wiceprezes spółki Wanda F. wraz z dyrektor administracyjno-finansową Marią B. i główną księgową Teresą B. nakazywały swoim podwładnym księgowanie faktur za fikcyjne usługi, które rzekomo wykonywały dla Ursusa spółki o podejrzanej reputacji. W ten sposób - według dziennika - "wyprowadzono" z firmy 9,9 mln zł.
Po publikacjach gazety wewnętrzna kontrola przyspieszyła i już po kolejnych tygodniach cały proceder został dokładnie obnażony. Na prokuraturze nie zrobiło to żadnego wrażenia. Nie przyspieszyła nic a nic. Prokuratorzy byli konsekwentni w popychaniu śledztwa z prędkością żółwia. Na pierwsze przesłuchanie prezesa zarządu Ursusa wezwano po... pięciu miesiącach od ujawnienia sprawy. (PAP)