Polska"Gdyby Polska mnie wydała, byłbym zamordowany"

"Gdyby Polska mnie wydała, byłbym zamordowany"

Stołeczny sąd odmówił wydania Rosji Czeczena podejrzewanego o udział w zamachu na wicemera Moskwy w 2002 r. Sąd uzasadnił swą decyzję wątpliwościami, czy zatrzymany w Warszawie Boris A. to ścigany przez rosyjską prokuraturę Alikhan M. Od początku kwestionowała to obrona Czeczena. - Gdyby mnie wydano, byłbym tam zamordowany - powiedział w sądzie M.

29.06.2009 | aktual.: 29.06.2009 12:13

Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która w tym postępowaniu formalnie reprezentuje stronę rosyjską, może się jeszcze odwołać do sądu wyższej instancji. Przed sądem polska prokurator wnosiła o wydanie Czeczena Rosji.

Sąd Okręgowy w Warszawie, po kilkumiesięcznym badaniu sprawy, uznał, że Boris A. to nie Alikhan M. - jak twierdziła strona rosyjska. W ustnym uzasadnieniu decyzji sędzia Beata Najjar powołała się na fakt, że polski biegły z dziedziny pisma porównawczego jednoznacznie stwierdził, iż podpis na ściągniętym z Rosji wniosku o paszport Alikhana M. nie został wykonany ręką Borisa A. Na wniosku było wprawdzie zdjęcie Borisa A., ale nie było opatrzone pieczęcią - obrona podkreślała, że nie wiadomo, kiedy je tam wklejono.

Sędzia ponadto oświadczyła, że materiały przesłane przez Rosję "nie zasługują na miano materiału dowodowego". - Mamy do czynienia z szeregiem notatek służbowych, które nie mogą być potraktowane jako dowody - dodała. Podkreśliła, że polski sąd nie dostał np. żadnego protokołu przesłuchania - a to właśnie jest materiał dowodowy.

Sąd zwolnił Czeczena z aresztu, w którym przebywał od zatrzymania przez stołeczną policję w październiku 2008 r. - Gdyby mnie wydano, byłbym tam zamordowany - powiedział Czeczen. Dowieziony z aresztu, ubrany był w czerwony kombinezon więźnia "szczególnie niebezpiecznego".

Przed sądem Czeczen powiedział, że nazywa się Boris A. i nie rozumie, czego może dotyczyć cała sprawa. - Niczego nie wiem o zarzutach strony rosyjskiej i żaden z nich mnie nie dotyczy - oświadczył.

Prokurator poparła przed sądem wniosek Rosji o wydanie jej Czeczena przez Polskę. - Nie ma podstaw by sądzić, że osoba, której wydania żąda strona rosyjska, nie jest tą samą, która stoi przed sądem - oświadczyła prokurator.

- Nie ma żadnych podstaw faktycznych do wydania - przekonywał sąd obrońca Borisa A,. mec. Ryszard Berus. Podkreślił, że to bojownik o niepodległość Czeczenii. Dodał, że zamach był w maju 2002 r., a w tej sprawie przez pięć i pół roku strona rosyjska nie robiła niczego. - Dopiero potem zaczęła się wielka gra, obawiam się, że z powodów politycznych - dodał. Mówił, że wicemer Moskwy zbierał kryminalistów z rosyjskich więzień i wysyłał ich do Czeczenii, by tam mordowali. Także sam A. prosił sąd, by go nie wydawać Rosji.

- Sprawiedliwości stało się zadość; chyba nie powinno być odwołania polskiej prokuratury w takiej sprawie - powiedział mec. Berus.

W czerwcu 2002 r. w Moskwie ostrzelano samochód, którym jechał Josif Ordżonikidze, odpowiedzialny m.in. za miejskie hotele i kasyna. Zginął jego kierowca, a ochroniarz został ciężko ranny; wicemerowi nic się nie stało. Od marca 2003 r. Alikhan M. był poszukiwany międzynarodowym listem gończym przez Rosję. Zarzucono mu m.in. usiłowanie zabójstwa, nielegalne posiadanie broni i działanie w grupie przestępczej.

W październiku 2008 r. stołeczny sąd aresztował przebywającego w Polsce od kilku lat Czeczena. Sąd uznał wtedy, że posługiwał się on w Polsce podrobionymi dokumentami. Zarazem sąd wystąpił do Rosji o nadesłanie dodatkowych dowodów jego tożsamości.

- Polska nie powinna go wydawać Rosji; nie wyszedłby z tego żywy - mówiła wcześniej Anna Kuehn, szefowa stowarzyszenia "Komitet Polska-Czeczenia". - On był czeczeńskim bojownikiem, co dla Rosji wystarcza, by uznać go za przestępcę; Rosjanie robią terrorystę z każdego Czeczena - dodała. Powołała się na przykład mieszkającego w Londynie Ahmeda Zakajewa - b. szefa MSZ w separatystycznym rządzie prezydenta Czeczenii Asłana Maschadowa - którego ekstradycji żąda Moskwa, oskarżając o terroryzm.

Boris A. walczył pod komendą Zakajewa, był w czasie wojny torturowany. Pochodzi z rodziny, która straciła wielu członków podczas wojny w Czeczenii. Przebywa w Polsce od 2004 r.; ma kartę pobytu. Złożył wniosek o przyznanie azylu politycznego - procedura trwa. Był w Polsce karany za udział w bójce z użyciem niebezpiecznego przedmiotu.

Zgodnie z prawem, wydanie zatrzymanego obcemu państwu jest niedopuszczalne, jeśli m.in.: korzysta on w Polsce z prawa azylu, zachodzi "uzasadniona obawa, że w państwie żądającym wydania, wobec osoby wydanej może zostać orzeczona lub wykonana kara śmierci", lub że może tam dojść do "naruszenia wolności i praw osoby wydanej".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)