PolskaGdy tam trafią, ich życie zamienia się w piekło. Są bite i zaniedbywane

Gdy tam trafią, ich życie zamienia się w piekło. Są bite i zaniedbywane

• Fundacja Viva! opublikowała Raport "Cyrki ze zwierzętami w Polsce 2016"
• Raport informuje o strasznych warunkach i praktykach, jakim poddawane są zwierzęta cyrkowe w Polsce
• Wyszyński: cyrki nie mają możliwości, by zapewnić zwierzętom odpowiednie warunki w sytuacji, w której codziennie muszą być przewożone do innej miejscowości
• Cyrk Arlekin jako pierwszy całkowicie wycofał się z wykorzystywania zwierząt do pokazów
• Europejska Federacja Lekarzy Weterynarii wezwała wszystkie europejskie i krajowe właściwe organy do wprowadzenia zakazu wykorzystywania dzikich zwierząt przez wędrowne cyrki

Gdy tam trafią, ich życie zamienia się w piekło. Są bite i zaniedbywane
Źródło zdjęć: © Fundacja Viva!

02.08.2016 | aktual.: 02.08.2016 16:03

Mieszkają w naczepach samochodowych, w których ledwo się mieszczą. Są bite, bo przecież to nieodłączna część tresury. Codziennie, w ciasnych ciężarówkach, przewożone są do innej miejscowości. Nie mają odpowiedniej opieki i warunków. Z klatki wychodzą wyłącznie na pokazy, które trwają zaledwie 10 minut. Ich życie skończyło się w momencie, gdy po raz pierwszy zetknęły się z treserem. W Polsce funkcjonuje około 12 cyrków, które wciąż wykorzystują w pokazach około 200 dzikich zwierząt.

Niedźwiedź Baloo miał powyrywane pazury i powybijane kły. Miał też poważny zanik mięśni. Zbyt mała klatka, którą dzielił z gadami, uniemożliwiała mu swobodne poruszanie się. - Po to zrobiono mu krzywdę i po to całe życie mieszkał w naczepie samochodowej, by wyjść na prowizoryczny wybieg cyrku Vegas na kilka minut i zjeść popcorn. Na tym polegał pokaz z jego udziałem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Cezary Wyszyński z Fundacji Viva!, która walczy z wykorzystywaniem w cyrkach dzikich zwierząt. Kolejnym przykładem jest krokodyl, który miał do dyspozycji wyłącznie małą kuwetę, a na arenie prezentowany był z zakneblowaną taśmą paszczą. - Robiło to fatalne wrażenie. Związany, dotykany przez masę ludzi. Wokół hałas i ostre światła. To był dla niego ogromny stres - opowiada Wyszyński. Dzięki interwencji Fundacji Viva!, zwierzęta znalazły azyl w poznańskim zoo.

"Złamanie"

Tembo nie ma tyle szczęścia. Słonica afrykańska w Cyrku Arena wciąż zmuszana jest do stawania na przednich łapach, co nie jest dla niej naturalnym zachowaniem i obciąża jej stawy. Wchodzi także na specjalne podwyższenie, staje na dwóch przednich nogach i z trudem utrzymuje równowagę. "W finalnym momencie występu Tembo siada na podeście, a kilkuletnia córka tresera staje tuż przy niej. Następnie siada na jednym z ciosów słonicy. “Atrakcją” na koniec występu jest treser ciągnący Tembo za ogon. Całemu występowi towarzyszy bardzo głośna muzyka i migające światła" - czytamy w raporcie "Cyrki ze zwierzętami w Polsce 2016" stworzonym przez Fundację Viva!. " “Występ słonia to najsmutniejszy występ jaki widziałam we wszystkich cyrkach, nie jestem w stanie obejrzeć tego drugi raz. Nie spodziewałam się, że tak strasznie to wygląda. To powinno być karalne” - relacjonowali społecznicy po wyjściu z cyrku.

W jaki sposób dzikie zwierzęta, dużo silniejsze przecież od człowieka, ulegają i stają się bezgranicznie posłuszne? Wystarczy odpowiedni treser - bez granic moralnych i wyrzutów sumienia, który "złamie" zwierzę pozbawiając je woli walki, niezależności, naturalnych potrzeb i zachowania. Jak udaje mu się to osiągnąć? - Przemocą. Przy tresurze zwierzęcia obecny jest wyłącznie treser. Do oglądania metod i sposobów nie dopuszcza się nikogo. Zaobserwowanie tego graniczy z cudem. Wiemy, jak to wygląda, wyłącznie dzięki nagraniom z zagranicznych cyrków. To, że nie zostało to udokumentowane w Polsce nie znaczy, że u nas jest lepiej albo inaczej. Tym bardziej, że zwierzęta z zagranicznych cyrków często wypożyczane są przez te polskie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Cezary Wyszyński.

Stereotypia

Sytuacja zwierząt w cyrkach odbiega mocno od jej obrazu budowanego przez treserów oraz niektórych, powiązanych z biznesem, lekarzy weterynarii. "Zwierzęta nie mają odpowiedniej opieki weterynaryjnej, dzięki której w odpowiednim momencie podejmowane byłoby leczenie. Związane to jest z małą ilością lekarzy weterynarii specjalistów chorób zwierząt nieudomowionych, których w Polsce jest zaledwie 84. W znacznej większości lekarze ci nie chcą współpracować z cyrkami, ponieważ nie godzą się na wykorzystywanie zwierząt dzikich w cyrkach. Z cyrkami współpracują najczęściej lekarze nie posiadający specjalizacji z zakresu chorób zwierząt egzotycznych" - czytamy w raporcie Fundacji.

- Cyrki nie mają możliwości, by zapewnić zwierzętom odpowiednie warunki w sytuacji, w której codziennie muszą być przewożone do innej miejscowości. Nie mają odpowiednich wybiegów. Są trzymane w naczepach samochodowych. Szczególnie te duże zwierzęta, jak lwy, tygrysy, żyrafy. Czekają w małej klatce na swoją kolej, wychodzą na 10 min. na arenę i znów wracają do klatki - mówi Wirtualnej Polsce Cezary Wyszyński. Dla przykładu opowiada, że naturalną potrzebą dzikich kotów, które również są wykorzystywane w cyrkach, jest możliwość ukrycia się, czy wspięcia się gdzieś wysoko i po prostu obserwowania. - W cyrku nie mają takiej możliwości. Z klatek wychodzą na chwilę, na czas pokazu, później od razu do nich wracają. Dwa cyrki w Polsce mają tygrysy. Dla kliku minut występu zwierzęta te spędzają całe życie na naczepie wielkości kilkunastu mkw. Starają się w nich chodzić, ledwo się mieszcząc. Stąd u zwierząt bierze się tak zwana stereotypia - zachowanie spowodowane brakiem innych bodźców, strachem, stresem i nudą.
Zwierzę powtarza wciąż ten sam ruch - chodzi w kółko, kiwa się - opowiada Wyszyński.

Pierwszy krok

Cyrk Arlekin jako pierwszy w Polsce zdecydował się na całkowite zaprzestanie wykorzystywania zwierząt podczas pokazów. - Przed podjęciem tej decyzji długo się wahali. Dostawali pogróżki od środowiska cyrkowego - mówi Cezary Wyszyński. Mimo to, przy dużym wsparciu Fundacji, zdecydowali się. Cyrk Arlekin to duży krok w bardzo dobrą stronę. Viva! ma nadzieję na kolejne. - Mamy już pierwsze sygnały, że w przyszłym sezonie dołączy do niego kolejny polski cyrk - cieszy się Wyszyński.

Fala zakazów podnajmowania publicznych terenów cyrkom, która zaczęła się od Słupska, nie opada. Jednak mimo to, jest cała grupa ludzi, do których wstrząsające informacje o traktowaniu zwierząt cyrkowych nie docierają. - Żyją poza ich obiegiem, nie znają naszych raportów, nie zastanawiają się z czym dla zwierzęcia wiąże się występowanie na arenie. Wychodzą z założenia, że skoro coś jest legalne, to jest w porządku. Myślą: "zwierzęta w cyrku na pewno mają dobrze, bo gdyby było inaczej, na pewno zareagowałyby odpowiednie służby". One z kolei mogą działać tylko wówczas, gdy widoczne jest zagrożenie zdrowia i życia zwierzęcia - zaznacza Cezary Wyszyński. Dodaje, że podczas pikiet pod cyrkami, zdarzają się ludzie, którzy zmieniają zdanie i oddają bilet w kasie. - To naprawdę fantastyczne - mówi.

W czerwcu 2015 Europejska Federacja Lekarzy Weterynarii (FVE), reprezentująca organizacje weterynaryjne w 38 krajach, wezwała wszystkie europejskie i krajowe właściwe organy do wprowadzenia zakazu wykorzystywania dzikich zwierząt przez wędrowne cyrki. Pod tym apelem podpisała się Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna, oficjalnie udzielając pełnego poparcia dla stanowiska FVE.

- Wprowadzenie ogólnopolskiego zakazu wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach nie jest nierealne. Powiem więcej. Jest nieuchronne. Mamy duże poparcie zarówno partii rządzącej, jak i opozycji. Myślę, że dojrzeliśmy już do takiej decyzji i jest szansa na to, by w najbliższym czasie coś zmienić. Głęboko w to wierzę - dodaje Cezary Wyszyński z Fundacji Viva!.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
zwierzętacyrkdzikie zwierzęta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (88)