Gazeta Wyborcza: ten sam ochroniarz zamieszany w dwa napady na banki?
Środowa Gazeta Wyborcza, powołując się na swoich informatorów, przedstawia nieznane dotąd szczegóły niedzielnego napadu na bank PBK przy ul. Jasnej w Warszawie. Według "Gazety", sprawę tę łączy z marcowym napadem na warszawski Kredyt Bank przy ul. Żelaznej osoba ochroniarza.
Podczas napadu na Kredyt Bank 3 marca zamordowano 4 osoby. W niedzielę natomiast przed północną anonimowy telefon na policję udaremnił sześciu przestępcom skok na siedzibę PBK. Wczoraj prokuratura postawiła ochroniarzowi PBK zarzut współudziału w napadzie przy ul. Jasnej.
Według informacji "Gazety", policja ma w tej sprawie własną hipotezę. Ochroniarz - choć skończył pracę dwie godziny przed zdarzeniem przy ul. Jasnej - nadal przebywał w banku. Co więcej, 3 marca pełnił służbę w banku przy Żelaznej. Skończył pracę godzinę przed brutalnym mordem.
Jeżeli uda nam się potwierdzić pewne ślady, jesteśmy w domu - twierdzą cytowani przez "Gazetę" funkcjonariusze z Komendy Stołecznej Policji. Nie podają jednak szczegółów, zasłaniając się dobrem śledztwa. Z informacji "Gazety" wynika tymczasem, że po napadzie na Kredyt Bank ochroniarz stracił licencję. Dlaczego więc zatrudniono go w banku przy ul. Jasnej? Na pewno jest osobą, która wprowadzała gangsterów do tej placówki - piszą Wojciech Cieśla i Bogdan Wróblewski.
Według informatora "Gazety", zastanawia, że przebieg obu napadów może być do siebie podobny. Coraz bardziej prawdopodobna jest hipoteza, że bandyci noc przed napadem na Żelaznej spędzili w banku. Tak samo zamierzali postąpić na Jasnej. Już wiemy, że nie byli to amatorzy, ale profesjonaliści.