"Gazeta Wyborcza": sensacyjne kulisy odwołania Macierewicza
Z nieoficjalnych doniesień mediów wynika, że odejście Antoniego Macierewicza poprzedziła próba gry aktami komunistycznych służb specjalnych na temat Mateusza Morawieckiego i jego ojca Kornela.
Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza", powołując się na dwa niezależne źródła - jedno z kręgu PiS, drugie z kręgu IPN.
Wszystko miało się rozgrywać na kilka dni przed odejściem Macierwicza, w trakcie rozmów o rekonstrukcji, gdy ważyły się jego losy.
Nie wiadomo, jakie "kwity" miałyby obciążać Morawieckich. Kopie teczek z materiałami gromadzonymi przez SB mają znajdować się w kilku prorządowych redakcjach. Informator "Wyborczej" z IPN twierdzi, że jest to "gotowy, chociaż uszyty z półprawd i fałszywek materiał dla kogoś, kto chciałby uderzyć w Morawieckiego". Mieli się z nim zapoznawać ludzie związani z byłym ministrem obrony Antonim Macierewiczem.
Efekt był jednak odwrotny od zamierzonego. Dziennik pisze, że Kaczyński odebrał informacje o kwitach na Morawieckich jako groźbę i szantaż. "Wkurzył się i uznał, że Macierewicz robi się niebezpieczny" - czytamy.
Interwencja USA
To nie koniec. Coraz mniej cierpliwości mieli mieć do Macierewicza również Amerykanie. Najwyżsi dowódcy USA starali się unikać kontaktu z nim od czasu, gdy w kwietniu 2017 w Orzyszu przetrzymał dwie godziny na deszczu amerykańskich żołnierzy. Szef MON spóźnił się na ceremonię, bo ważniejsza była dla niego obrona byłego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza na partyjnym sądzie.
Amerykanom nie spodobało się również, że z polskiej armii odeszli lub zostali wyrzuceni ich koledzy z misji w Afganistanie i Iraku, z którymi świetnie im się współpracowało.
Z nominatami Macierewicza już tak dobrze nie było. Kwatera Główna NATO zwróciła uwagę, że w kryzysowym momencie problemem mogą być niejasności w systemie kierowania i dowodzenia polską armią.