"Gazeta Polska Codziennie": Tajemnica nagrań Jaka-40
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie po blisko czterech latach wciąż nie wie, co jest nagrane na magnetofonie pokładowym Jaka-40, który lądował w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r., tuż przed katastrofą prezydenckiego tupolewa - pisze "Gazeta Polska Codziennie". Sprzęt trafił do Polski jeszcze tego samego dnia, kiedy wydarzyła się katastrofa. Remigiusz Muś, technik pokładowy jaka, zeznawał, że "to rosyjscy kontrolerzy wciągali polskich pilotów [Tu-154M] w pułapkę, każąc im zejść do 50 m nad poziomem pasa. Wszystko jest na taśmach". Zdaniem gazety, te taśmy mogą podważyć raport MAK i komisji Millera.
Nagrania z magnetofonu Jaka-40, który wylądował w Smoleńsku godzinę przed katastrofą Tu-154M, mogą zweryfikować słowa chorążego Musia i jednocześnie potwierdzić lub wykluczyć fałszerstwo rosyjskich stenogramów z wieży - to na nich opierały się raporty MAK i komisji Millera twierdzące, że piloci sami, z "ułańską fantazją", zeszli zbyt nisko.
Technik Jaka-40, Remigiusz Muś podczas trzech przesłuchań w tej sprawie twierdził, że komenda dla jaka, transportowego Iła-76 i Tu-154M brzmiała: "odejście na drugi krąg z wysokości nie mniejszej niż 50 metrów". Podobne zeznania złożył pilot jaka Artur Wolsztyl. Tymczasem w raporcie MAK oraz raporcie komisji Millera jest mowa o wysokości 100 metrów, zaś wysokość 50 metrów nie znalazła się w żadnym z dotychczas opublikowanych stenogramów rozmów z 10 kwietnia 2010 r.
Wątpliwości rozwieją nagrania Jaka-40, których jednak do dziś nikt nie odsłuchał. - Nośnik pokładowego rejestratora fonicznego samolotu Jak-40 został zdjęty, a następnie zabezpieczony procesowo bezpośrednio po przylocie tego samolotu ze Smoleńska do Warszawy w dniu 10 kwietnia 2010 r. przez wojskowego prokuratora garnizonowego w Warszawie - poinformował w 2012 r. ówczesny rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa. Od blisko czterech lat taśmy znajdują się w rękach biegłych z Pracowni Analiz Mowy i Nagrań Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie.
Dwa dni temu obecny rzecznik NPW Janusz Wójcik przyznał, że śledczy nie znają jeszcze treści nagrań z jaka. Dotychczas tłumaczyli, że nie mogli ich odczytać, ponieważ nie dysponowali danymi na temat m.in. częstotliwości prądu w rosyjskiej sieci podczas kopiowania nagrania z wieży lotniska, w związku z czym nie można było właściwie odsłuchać taśmy i umiejscowić nagrania w czasie. Dokumenty na ten temat śledczy otrzymali w lutym 2013 r. Teraz trzeba tylko tych nagrań odsłuchać.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie