PolskaGang “ludzi uczciwych”

Gang “ludzi uczciwych”

Właściciel zakładu mechaniki precyzyjnej, właściciel sklepu, lekarz, gminny radny – tacy nobliwi obywatele tworzyli rozpracowaną przez CBŚ grupę przestępczą.

03.09.2003 19:34

W Wydziale VI ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Okręgowej poinformowano wczoraj dziennikarzy o zlikwidowaniu (przynajmniej częściowym) groźnej grupy przestępczej. Chodzi o sześć osób z Przemyśla i okolic. Wszyscy są nietuzinkowymi postaciami w swoim środowisku, uważanymi za ludzi uczciwych. Są podejrzani o handel bronią, amunicją i materiałami wybuchowym. Pretekstem do ich zatrzymania była próba sprzedaży 630 gramów radioaktywnego cezu, który służy w nielegalnym obrocie do produkcji tzw. brudnych bomb.

- Akcję neutralizacji tej grupy przestępczej przeprowadzono w Rzeszowie 29 sierpnia, kiedy to funkcjonariusze CBŚ uzyskali informację, że dwaj jej członkowie usiłują skontaktować się tu z obcokrajowcem, by sprzedać mu dwa pojemniki z izotopem cezu. Tego dnia zostali oni zatrzymani, a w sprawie wszczęliśmy śledztwo – powiedział wczoraj dziennikarzom zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie Wojciech Różycki, dodając, że sprawa ta jest kolejnym sukcesem policjantów z Wydziału XX Centralnego Biura Śledczego w Rzeszowie.

- Łącznie zabezpieczono podczas akcji w centrum Rzeszowa 630 gramów radioaktywnego cezu, który został przekazany do ekspertyz w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym “Polatom” w Świerku k. Warszawy – dodała prowadząca śledztwo w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej prok. Anna Habało. – Normalnie izotop tego pierwiastka jest wykorzystywany w urządzeniach precyzyjnych, ale w nielegalnym obrocie służy zazwyczaj do produkcji tzw. brudnych bomb, służących do zatruwania, na przykład, rzek lub żywności. Najprawdopodobniej dwa pojemniki z nim przemycono do nas z terenu Rosji i próbowano sprzedać go w Rzeszowie obcokrajowcowi za 139 tys. euro.

- Nie mogliśmy dopuścić do takiej transakcji, choć mieliśmy z tak bardzo niebezpiecznym materiałem do czynienia po raz pierwszy – uzupełnił informację na ten temat naczelnik Wydziału XX CBŚ w Rzeszowie mł. insp. Włodzimierz Woźniak. - Musieliśmy liczyć się z ogromnym ryzykiem i zagrożeniem nie tylko dla samych podejrzanych i działających w akcji policjantów z rzeszowskiego garnizonu oraz pododdziału antyterrorystycznego w Załęża, ale także osób postronnych. Akcję przeprowadziliśmy w biały dzień na ruchliwej ulicy Sobieskiego, więc ryzyko było ogromne, ale wszystko zakończyło się zgodnie z naszym planem. Na ślad tej grupy natrafiliśmy w ramach wzmożonych działań antyterrorystycznych, które po tragedii w Nowym Jorku podjęły policje w całej Europie i Ameryce.

Wypada dodać tutaj, że ujawniona grupa przestępcza to sześciu zatrzymanych mężczyzn (wobec 4 z nich prokuratura wystąpiła wczoraj do sądu o ich tymczasowe aresztowanie, a wobec 2 pozostałych zastosowano poręczenia majątkowe i dozór policyjny, z zakazem opuszczania kraju) z terenu Przemyśla i okolic. Są to nietuzinkowe postacie w tamtejszym środowisku. Głównym podejrzanym w tym gangu jest Edward Cz., właściciel zakładu mechaniki precyzyjnej i znana w Przemyślu osoba. To on przyjechał do Rzeszowa z cezem, który przechowywał Edmund H., właścicielem jednego z przemyskich sklepów. Ciekawostką jest, iż w grupie tej działał także lekarz, kierownik Poradni Zdrowia Psychicznego w Przemyślu Maksymilian R., a także radny gminy Żurawica Marcin Sz. Pozostali podejrzani, to Witold B. i Andrzej G.

- Wszyscy parali się handlem bronią, amunicją i materiałami wybuchowymi na dużą skalę od około dwóch lat – dodał wczoraj mł. insp. Włodzimierz Woźniak. – W trakcie przeszukań u nich znaleźliśmy około dwudziestu jednostek broni palnej, krótkiej i długiej, zaopatrzonej nawet w celowniki optyczne. Grupa realizowała każde konkretne zamówienie, sprowadzając broń z USA i Kanady, a najprawdopodobniej także z Niemiec i krajów b. ZSRR. Na posesji nieobecnego w swym miejscu zamieszkania podejrzanego, znaleźliśmy ogromny arsenał bomb i pocisków artyleryjskich, z którego można było odzyskać około 150 kilogramów trotylu. Przerwaliśmy przeszukanie i sprowadziliśmy pirotechników i saperów, którzy to wszystko wywieźli na poligon wojskowy w Nowej Dębie i zdetonowali materiały wybuchowe 1 września po południu. Jak ogromne stanowiło to niebezpieczeństwo dla otoczenia, niech świadczy fakt, iż w arsenale tym znajdował się m.in. pocisk szrapnelowy, przecięty już piłą diaksową, w którego ładunku wybuchowym było kilkaset kulek
metalowych o wielkiej sile rażenia. Aż strach pomyśleć, co mogło się stać, gdyby to wszystko wybuchło w zabudowaniach ludzkich.

Sprawa ma charakter rozwojowy, więc w miarę napływu nowych wiadomości będziemy do niej wracać na naszych łamach.
JANUSZ KLICH

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)