Gadowski: nie składałem propozycji Dochnalowi, będzie pozew
Dziennikarz Witold Gadowski zaprzeczył, by składał jakiekolwiek propozycje Markowi Dochnalowi w imieniu Zbigniewa Ziobry. Dochnal w programie "Teraz my!" w TVN mówił o propozycji zostania świadkiem koronnym przekazanej przez Gadowskiego - w imieniu Ziobry - jego żonie.
Gadowski, obecnie dyrektor krakowskiego oddziału TVP, zapowiedział, że wystąpi do sądu z pozwem o zniesławienie przeciw Dochnalowi, który umieścił go jako dziennikarza w "nieciekawym kontekście".
W programie "Teraz My" w TVN Dochnal mówił, że w poprzedniej kadencji różni ludzie składali propozycje jego rodzinie. Podał, że Gadowski składał jego żonie propozycję od Ziobry, by została świadkiem koronnym.
Gadowski powiedział w TVN24, że jeszcze gdy był dziennikarzem "Superwizjera" TVN, w związku z kilkoma dziennikarskimi śledztwami spotykał się z żoną Dochnala. Była ona jednym z jego informatorów w tych sprawach - podał.
"Podczas realizacji jednego z odcinków 'Superwizjera' miałem okazję spotkać się z małżonką pana Dochnala. Stanowczo zaprzeczam jednak, abym w trakcie tych dziennikarskich spotkań wystąpił w roli 'emisariusza' ówczesnego ministra sprawiedliwości" - napisał Gadowski.
Pytany w telewizji, po co Dochnal miałby wymieniać jego nazwisko, powiedział, iż być może chodziło o to, by wplątać w sprawę Zbigniewa Ziobrę, o którym wiadomo, że się z nim od lat przyjaźni.
Gadowski zastanawiał się, po co Ziobro załatwiałby taką propozycję dla Dochnala przez przyjaciela, dziennikarza, skoro miał do tego cały aparat prokuratury. W jego ocenie taki "mafijny" sposób załatwienia tej sprawy "jest wymysłem albo samego Dochnala, albo jego żony".
Nie jest żadną tajemnicą, że się przyjaźnimy. Ale on jest politykiem, ja dziennikarzem i nigdy tych granic nie przekraczamy - zapewnił Gadowski na antenie. W pisemnym oświadczeniu dodał: "Pragnę stanowczo podkreślić, że jako dziennikarz bardzo wyraźnie oddzielam sferę działalności zawodowej od życia prywatnego".
Dochnal mówił także, że przed programem z jego udziałem dzwoniło do niego wiele osób, a jednym z dzwoniących był Zbigniew Wassermann, który miał pytać, jakie sensacje będą ujawnione. Lobbysta mówił też, że "pewne osoby" składały jego rodzinie propozycje pomocy w zamian za gratyfikację finansową. Pytany, o kogo chodzi wyjawił, że o dziennikarza.
Już poza anteną, w rozmowie z internautami ujawnił, że chodzi o dziennikarkę "Wprost" Dorotę Kanię. Pani Dorota Kania pożyczyła kilkaset tysięcy złotych od mojej rodziny, obiecując kontakty z politykami Prawa i Sprawiedliwości - mówił Dochnal. Dodał, że po przegranych przez PiS wyborach Kania zwróciła pieniądze.
Sama dziennikarka w specjalnym oświadczeniu napisała, że nigdy nie powoływała się na wpływy u polityków i nigdy nikomu nic nikomu nie obiecywała. "W związku z kierowanymi pod moim adresem pomówieniami przeciwko Markowi Dochnalowi w najbliższych dniach skieruję sprawę do sądu" - dodała Kania.
Z kolei redaktor naczelny "Wprost" Stanisław Janecki zawiesił Kanię w obowiązkach. W przesłanym mediom oświadczeniu napisał, że zrobił to, dbając o etyczne standardy dziennikarstwa. "Oczekuję, że w sposób nie budzący wątpliwości wyjaśni ona okoliczności zaciągnięcia pożyczki u członka rodziny Marka Dochnala, lobbysty, który niedawno opuścił areszt" - napisał Janecki.